TAK JEST LEPIEJ cz. I
Odsłonięta roleta i ten samotny rogal księżyca. Ani jednej gwiazdy, tylko on sam na bezkresie granatu i czerni nieba. Gdyby chciało mi się śpiewać, zanuciłabym „… czasem gdy wieczór jest pogodny, stoję na warcie sam, patrzę na księżyc, a księżyc na mnie i jakoś raźniej nam… „.Ale nie chciało mi się śpiewać, po tym, co dzisiaj usłyszałam od tego lekarza:
- Operacja jest nieunikniona. I to natychmiast. Już nic się nie zrobi.
Gdy te słowa dotarły do mnie byłam już martwa. Starałam się bronić, chcąc usłyszeć, że jeszcze nie wszystko przesądzone. Spytałam nieśmiało:
- Ale może …, ale może … ?
Lekarz przerwał moje dukanie:
- Nie ma żadnego może. Chce Pani żyć ?
- Ale może trzeba zrobić jakieś badania ? – odważyłam się wydusić jednym tchem.
Usłyszałam twarde, ostre rozdzierające moje ciało niczym nóż słowa zdenerwowanego lekarza:
- Jak Pani chce niech Pani robi. Skierowanie do szpitala Pani ma. Trzeba się tam jak najszybciej zgłosić. Do widzenia.
I wyszłam. Podziękowałam i wyszłam. Właściwie za co podziękowałam. Za wyrok ?
Wróciłam do pustego domu, siadłam na brzegu kanapy i spojrzałam w okno. Świeciło lipcowe słońce. W głowie pulsowało jedno pytanie – co robić, co robić ? Odpowiedzi nie było. Spoglądałam na obydwa okna w pokoju. Pomyślałam – o rany jakie szyby brudne. Muszę je umyć i to dzisiaj póki mam wolne. Nagle z odrętwienia i myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu. Podeszłam i podniosłam słuchawkę, mówiąc:
- Tak ? Słucham ?
- Hej ! To ty Kaśka ?
- Hmm, no nie wiem - głupkowato dukałam
- Jak to nie wiesz ? Kaśka ?
- Tak, tak to ja. Ale nie wiem z kim rozmawiam.
I w tej chwili olśniło mnie. Wiedziałam już. To Danka z Krosna.
- To ja Danka. Nie poznajesz mnie ?
- Tak, poznałam. Cześć Danusiu. Miło Cię słyszeć.
Usłyszałam szybkie, stanowcze:
- Kaśka ! Krzyśkowi trzeba pomóc.
- O rany. Co się stało ?
- Jest bardzo chory. Musisz znaleźć mu dobrego lekarza.
- O Boże ! Krzysiowi … ? Tak, tak… no jasne.
- No to już wiesz. Musisz mu pomóc. To mój brat. Muszę kończyć. Lecę do pracy.
Podniosłam głos, chcąc zatrzymać Dankę przy słuchawce, aby coś jeszcze się dowiedzieć:
- Hej Danusiu … chwilka. Zaraz, zaraz … ja ….
- Kaśka zadzwonię później. Teraz lecę.
- Ale Danusiu ! Powiedz Krzysiowi, aby koniecznie dzisiaj pilnie do mnie zadzwonił. Koniecznie …
- Ok. Zadzwoni. Pa!
- Pa! – powiedziałam już w eter. Danusi już nie było. Szalona jak zawsze. Usiadłam na kanapie i znowu zatopiłam się w myślach. Kiedy ostatnio miałam kontakt z Danką ? Poza wymianą kartek na święta już nie pisałyśmy listów. Danusia czasami dzwoniła. Tylko wtedy, gdy miała sprawę. Tak, sprawę, bo trudno Jej ton zaliczyć do proszącego o coś. Kilka razy w roku nadal pisałam listy do jej mamy. Kiedyś na każdy dostawałam odpowiedź. Od kilku lat listy były coraz rzadsze i krótsze. Mama Danusi drżącymi rękami kaligrafowała kilka zdań, które na pewno przechodziły przez cenzurę Danki.
Krzyś to brat Danki, a mój rówieśnik. Boże ile lat Go nie widziałam ? Zaraz … mięliśmy 15 lat, gdy pierwszy raz spędzałam z mamą wakacje u nich w domu. Teraz mam 42 lata, a więc było to 27 lat temu. Od tego czasu widziałam go tylko w przelocie. Gdy prowadził firmę transportową i jeździł Scanią w trasie nocował kiedyś u moich rodziców. No tak, dzieci były wtedy małe. Nieważne. Muszę mu pomóc. Tylko jak ? Przecież nie jestem lekarzem. Muszę coś wymyślić. Ciekawe, czy zadzwoni. A jeśli nie ? To ja zadzwonię, przecież nadal mieszka w domu rodziców. O,j trzeba mu pomóc. A okna umyję później.
c.d.n,