geckie wakajee...
211; zakomunikował, jakby mówił o spacerze po parku.
- Gotowa?
- Gotowa – odparłam niepewnie.
- Ja pójdę pierwszy – powiedział i przeszedł na drugą stronę balustrady.
Schowałam bokserki w tylną kieszeń spodni i ruszyłam za nim, modląc się kolejny raz tego wieczora, by nikt nas nie zauważył i byśmy wyszli z tego cało.
Niepewnie złapałam się pierwszego szczebla i powoli zaczęłam schodzić w dół. Czułam jak moje dłonie robią się wilgotne od potu, a drabina trzęsie się od naszego ciężaru. Myślałam tylko o tym, by nie poślizgnąć się i nie spaść na biednego Matt’a, który był już na najniższych szczeblach. Niestety pod sam koniec straciłam równowagę i runęłabym z hukiem na dach składziku, gdyby Matthew nie wykazał się refleksem i w porę mnie nie złapał.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do niego w wyrazie wdzięczności za uratowanie życia.
- Nie ma za co. Gentlemani zawsze ratują piękne damy z opresji – odparł odwzajemniając uśmiech.
- No dobra, to połowa zadania za nami – powiedziałam zeskakując ze składziku. – Teraz trzeba tylko zawiesić bokserki i jesteśmy wolni.
Wyciągnęłam sznurek i bieliznę Craney’a, związałam je ze sobą i poprosiłam Matt’a, by mnie podsadził. Kiedy przymocowałam bokserki odetchnęłam z ulgą, wreszcie miałam to wszystko za sobą. Mogłam spokojnie udać się na spoczynek. Ruszyliśmy, więc w stronę drzwi wejściowych, przy których niestety czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka.
Kiedy Matthew pociągnął za klamkę okazało się, że ośrodek był zamknięty.
Siły zła sprzysięgły się przeciwko mnie! Miałam już tego serdecznie dość!
- To jest jakiś koszmar! – rzuciłam cała kipiąc z emocji.
- Spokojnie Lizzy – powiedział ze śmiechem. – Spanie na dworze jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Spojrzałam na niego i nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Ruszyłam w stronę składziku, machając na Matt’a, by udał się za mną.
- Podsadź mnie.
- Po co? Czyżbyś zamierzała spać w pokoju opiekunów? Tak bardzo przeraża cię wizja nocy ze mną? – zapytał z uśmiechem.
- Wyobraź sobie, że noc na trawniku, bądź na piasku nie jest spełnieniem moich marzeń.
- Nawet w moim towarzystwie? – odarł, udając zdumienie moimi słowami.
- Niestety. W starciu z moim łóżkiem nie masz szans – uśmiechnęłam się promiennie. - A teraz mnie podsadź.
Kiedy byłam już na dachu składziku, szepnęłam do Matt’a, aby na mnie poczekał i ruszyłam na drugą stronę, gdzie zeskoczyłam do ogrodu.
Miałam nadzieję, że mieszkańcy parteru nie zamykają okien na noc i nie pomyliłam się.
Weszłam do pokoju, w którym smacznie spały trzy, bliżej mi nieznane dziewczyny. Po cichu przeszłam obok ich łóżek i wyszłam na korytarz, udając się w stronę drzwi wejściowych, które następnie otworzyłam wpuszczając do środka Matthew.
- No, no, no! – powiedział z uznaniem. – Chyba ta eskapada dużo cię nauczyła.
- Jasne. Jeśli w przyszłości będę mieć problemy ze znalezieniem dobrej pracy, zostanę złodziejem – odparłam z uśmiechem.
Nagle poczułam, jak ogarnia mnie zmęczenie i senność.
- Chodźmy już do pokoi – ziewnęłam, udając się w kierunku schodów. – Jestem wykończona. Chyba nie podniosę się jutro z łóżka.
- Nie bój się. Obudzi cię wrzask Craney’a, gdy zorientuje się, gdzie jest jego bielizna.
Kiedy znalazłam się w pokoju od razu padłam na łóżko i zasnęłam.
Spałam nieprzerwanie, aż do zbiórki na śniadanie, kiedy to do moich uszu dotarły krzyki dochodzące z placu przed ośrodkiem.
Zorientowałam się, że Craney zobaczył swoje bokserki powiewające niczym flaga na latarnianym słupie.
4.
Jeżeli jesteście ciekawi, czy poniosłam jakiekolwiek konsekwencje za swój karygodny czyn, to odpowiedź brzmi: nie.
Craney co prawda pogroził palcem w stronę domniemanego sprawcy, jednak ja nawet po tamtej stronie nie stałam