geckie wakajee...
iczych AirPol, lecącego z Warszawy do Salonik. Lot potrwa ok. czterech godzin. Proszę o zapięcie pasów i przygotowanie się do startu. Gdy znajdziemy się w powietrzu dostaną państwo znak pozwalający na odpięcie pasów bezpieczeństwa. Życzymy udanego lotu, a w razie jakichkolwiek problemów, proszę zgłaszać się do stewardes.
- Nie cierpię startów – odezwałam się mimochodem.
- Ja też kiedyś ich nie lubiłam, ale znalazłam na nie sposób – odezwała się Ola. – Weź głęboki wdech, policz do dziesięciu i rozluźnij się, zamknij oczy i pomyśl o czymś przyjemnym. To naprawdę pomaga.
Wykonałam jej polecenie, koncentrując swoje myśli na wylegiwaniu się na plaży w ciepłym południowym słońcu.
Udało się. Pierwszy raz podczas startu nie poczułam się jak w pułapce.
- Pomogło – powiedziałam, gdy wszystko minęło i otrzymaliśmy znak pozwalający na odpięcie pasów. – Dzięki.
- Nie ma za co.
- A wracając do naszej rozmowy. Mówiłaś coś o gronie znajomych. Czyli znasz już jakieś osoby, które z nami będą?
- Jasne! I nawet, niektórych z nich już widzę – rzuciła rozglądając się po pokładzie. – Tam w pierwszym rzędzie siedzi Magda. To ta blondynka czytająca książkę. Bardzo sympatyczna z niej osoba. Obok niej, dwa siedzenia dalej widać Ewelinę, brunetkę w żółtej koszulce z Nike. Potem idąc dalej, dwa rzędy przed nami siedzi Dawid i coś nie widzę, by był zadowolony ze swojego miejsca.
Chłopak, o którym mówiła Ola trafił właśnie na feralne siedzenie obok „chrapacza” i starał się zagłuszyć dźwięki bestii słuchaniem głośniej muzyki. To chyba jednak nie pomagało, gdyż jego współpasażer odwrócił głowę ku niemu, co kulminowało chrapanie na prawym uchu Dawida.
- Biedactwo, zanim przylecimy na miejsce będzie już głuchy – oznajmiła ze śmiechem Olka. – A wracając do wyliczanki. W naszym rzędzie na samym końcu siedzą siostry Drozd, Karola i Anka. Karolina to ta pod oknem, ma siedemnaście lat. Anka jest od niej o rok młodsza.
Pomachała dziewczynom, które spojrzały w naszą stronę i uśmiechając się do Oli odmachały jej.
- Ale czekaj, kogoś mi tu brakuje. – Obejrzała się za siebie i uśmiechnęła szeroko.
Zauważyłam, że spogląda w stronę braci, którym się wcześniej przyglądałam.
- A oto sławetne rodzeństwo Merad – odparła radośnie. – Najwięksi rozrabiacze Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej. Ten młodszy, ze słuchawkami na uszach, nazywa się Paweł, a ten celujący w nas samolocikiem to Daniel. Hej stary! Co tam u ciebie słychać? – zapytała, jednocześnie robiąc unik przed samolocikiem.
- Witam kochaną koleżankę – odpowiedział z szarmanckim uśmiechem. – Teraz już jest dobrze, ale po incydencie z damską toaletą rodzicom trochę puściły nerwy. Tak się o to wkurzyli, że zawisła nade mną klątwa wyjazdu na wakacje do babci. – Odwrócił się w stronę brata i ściągając mu słuchawkę z ucha, trzepnął lekko w głowę. – Gdzie twoja kultura młody? Nie przywitasz się ze starą znajomą?
Chłopak jakby wyrwany z transu, dopiero teraz spostrzegł, że Ola jest na pokładzie.
- Hej Lola! – uśmiechnął się łobuzersko. – Sorki, ale byłem poza światem.
- To raczej twój mózg jest poza twoją głową – odparł Daniel.
Ola widocznie wiedziała, co się święci, bo szybko wkroczyła do akcji.
- Dobra, teraz nie pora na kłótnie. Udawajcie, choć przez chwilę, że potraficie się zachowywać jak ludzie – powiedziała i wskazała na mnie. – To jest Liza, nasza nowicjuszka w klubie obozowiczów.
Uśmiechnęłam się nieśmiało mówiąc: „Hej!”.
- Cześć! Jestem Dan – powitał mnie starszy brat. – A to małe coś, to Paweł, moja gorsza połowa rodziny.
- Wielkie dzięki jajogłowy – odgryzł mu się chłopak.
– Hej! Czekajcie chwilkę, mam jeszcze jedno pytanie zanim się pozabijacie – zawołała Ola na widok szykującego się do odwetu Daniela. - G