Flavia w świecie Luny cz1
Blake i Flavia przekroczyli granicę światła i wylądowali na placu na zewnętrznym Kilat. Spacerując starymi ulicami rozmawiali jeszcze o innych stworzeniach takich jak zwierzęta czy drzewa, a także o zaklęciach i walce Blake'a z arridami.
– Nareszcie na miejscu, przejście do podziemi jest tutaj. – Rzekł Blake.
– Dokąd teraz? – Zapytała Flavia, ale nikt jej nie odpowiedział.
Anioł towarzyszący zaczął się zachowywać dziwnie, zupełnie jak dziecko, które ma zaraz wystąpić przed wielką publicznością. Przechodząc przez tunel coraz głębiej zaczynali dostrzegać jakieś słabe światło, stopniowo coraz jaśniejsze, aż zbliżyli się do Wejścia Do Wewnętrznego Kilat. Weszli do środka. Miasto było piękne, wszędzie kolorowe kwiaty, drzewa pełne różnorakich owoców i sztuczne światła, budynki zdobione złotem i platyną, ulice malowane na szarawą czerwień, wszędzie Anioły. Flavia czuła się jak w raju.
– Witaj Blake, kim jest ta Anielica?
Pojawił się potężny Anioł w koronie odziany w luksusowe szaty zdobione drogimi kamieniami. Patrzał się na Flavię, która zdała się być zakłopotana całą sytuacją. Chwyciła Blake'a za rękę, lecz ten delikatnie ją odtrącił.
– Witaj Królu, to jest Flavia z Rayo. Nie wiem jak przeżyła ten pogrom, arridy próbowały ją zabić, jest ranna i muszę pilnie skontaktować się z Rachelą, by ją obejrzała. Widziałeś ją gdzieś tutaj?
– Rachela? Niedawno widziałem ją na punkcie widokowym na wschodzie Kilat, może nadal tam siedzi, a jeśli jej tam nie będzie to pewnie jest u siebie. – odpowiedział.
Nawet nie spuścił wzroku z Flavii, gdy udzielał Blake'owi wskazówek.
– Mam Czarną Kostkę. – Powiedział Blake.
– Jaką Czarną Kostkę? – Wtrąciła Flavia, chcąc rozładować tę dziwną dla niej sytuację.