Dziewica potrzebna od zaraz!
Nie dość, że traktował mnie jak dziecko, to jeszcze zabrał świeżo co sprezentowany klejnot. Usiłowałam nie myśleć, że była to swoista zapłata za zrobienie loda…
– Nie ma mowy! – Energicznym ruchem chwycił mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Potem złapał dziadka za kark i sekundę później staliśmy w klaustrofobicznie niskim korytarzu szpitalnym. Ostatnie, co zobaczyłam, to Tamis posyłający mi czułego buziaka.
– Brutal – wymamrotałam, poprawiając ubranie.
Amir nie odpowiedział, w milczeniu przypatrując się, jak ostatni członek Zakonu Świętego Jerzego próbuje rzucić się na kolana przy łóżku jakiejś przywiędłej staruszki. Przypuszczałam, że była to ostatnia naczelna wiedźma towarzystwa opieki nad smokiem. Nie bardzo mu to wyszło, ale już po chwili oboje mieli łzy w oczach i coś tam do siebie czule szeptali.
– Świat jednak kręci się wokół miłości – podsumowałam całe to wydarzenie, nieco zgryźliwym tonem. – Też zamierzasz czekać, aż będziemy jak oni? – wskazałam ręką rozanielonych staruszków.
Amir spojrzał na mnie z ukosa.
– No co? Przecież mówiłeś, że mnie kochasz?
Bardzo długo milczał.
– Wolałbym związać się z jadowitą żmiją. Ona przynajmniej nie puszczałaby się na prawo i lewo.
– Oczywiście! – syknęłam rozzłoszczona. Ten kretyn nic nie rozumiał! – Wiesz co ci powiem? Jesteś debilem!
Obraziłam się i tym razem do domu wróciłam pociągiem. I oczywiście złapała mnie kontrola, bo jak zwykle jechałam na gapę…