Dziewica potrzebna od zaraz!
Tego lata, będąc na wakacjach w Tunezji, kupiłam starą lampę. Wkrótce okazało się, że kryje ona w sobie niespodziankę w postaci magicznego ducha. Według wszelkich prawideł zawartych w bajkach, powinien on spełnić moje życzenia. Ale ja oczywiście miałam pecha i trafił mi się wyjątkowo seksowny, ale i wybrakowany egzemplarz – złośliwy, ironiczny, a w dodatku wiecznie napalony. Jakoś jednak doszliśmy do porozumienia i nawet po powrocie do Polski zamieszkał w moim mieszkaniu.
Kilka dni później, zjawił się u mnie pomarszczony, lekko zalatujący stęchlizną staruszek. Natrętnym tonem domagał się widzenia z dżinem, a potem zaproponował mu pracę w Agencji. Przez chwilę miałam wrażenie, że chodziło o jakiś dom publiczny, co w zasadzie pasowało do Amira. Jednak później okazało się, że chodzi o Agencję do Spraw Kontroli Zjawisk i Stworów Nadnaturalnych, ble ble ble. Dżin wspaniałomyślnie zgłosił również moją kandydaturę, a zmumifikowany dziadek nie miał nic przeciwko. Ja także, bo najzwyczajniej w świecie zabrakło mi głosu. Awantura wybuchła dopiero, gdy zostaliśmy sami.
Przeszło mi wtedy, gdy dowiedziałam się, że dzięki temu będę mogła korzystać bez przeszkód z teleportacji.
Z początku nie bardzo wiedziałam, co to za instytucja i czym moglibyśmy się zajmować. Łapać wampiry? Strzelać srebrnymi kulami do wilkołaków? Odprawiać egzorcyzmy nad demonami?
Szybko okazało się, iż fucha nie dość, że intratna, to wcale nie wymagała jakiegoś wielkiego wysiłku. W świecie magii, czarów i cudów, istniał poznany przez mnie już wcześniej regulamin. Jak wiadomo, nie wszyscy chcieli go przestrzegać… Swoją drogą wcale się nie dziwię, bo był niesłychanie durny i pokręcony. Wracając do tematu – trzeba było takich delikwentów wyłapywać i najlepiej bezpośrednio oddawać do rąk własnych zleceniodawcy. Płacili różnie. Czasem złotem i diamentami, innym razem eliksirami czy amuletami.
Ponieważ z różnych względów nie miałam pomysłu jak wykorzystać ostatnie życzenie, a poza tym bardzo nie chciałam wysyłać dżina z powrotem do lampy, obiecałam rozważyć tę propozycję. On miałby zajęcie, a ja przyzwoitą pensję. No chyba, że zapłatą będzie smok…
Lato w tym roku dało nam nieźle popalić. Zimny prysznic był tym, czego potrzebowała moja zmaltretowana dusza i spocone ciało. Z prawdziwą ulgą puściłam z góry chłodny strumień wody i przez chwilę trwałam nieruchomo, odczuwając coraz to wyraźniejszą przyjemność. Potem rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu pianki i żyletki. Wiedziałam, że mam tu gdzieś ostatnią sztukę i przy okazji odnotowałam w pamięci, iż najwyższy czas udać się na kosmetyczne zakupy.
Pianka stała na półce, ale znaleziona maszynka pełna była czarnych, poskręcanych włosków.
– Amir! – wrzasnęłam z wściekłością. O mało nie połamałam sobie nóg, wychodząc w pośpiechu spod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i z żyletką w dłoni, szybkim krokiem pomaszerowałam do kuchni, gdzie siedział dżin popijając bez pośpiechu kawę.
– Jesteś bezczelny, wiesz?! Nie dość, że panoszysz się w mojej sypialni, ukradkiem czytasz pamiętnik, to teraz jeszcze i to! – Pomachałam mu przed nosem nieszczęsną maszynką.
– Zapomniałaś o szczoteczce do zębów.
– Chyba żartujesz?!
– Ale nie martw się, to było tylko raz na samym początku.
– Przecież mogłeś wyczarować sobie nową? – jęknęłam z rozpaczą.
Zaczął się śmiać.
– Pewnie że tak, ale gdybyś widziała swoją minę! Co do maszynki to przepraszam. Sama rozumiesz, trzeba dbać o higienę. Zwłaszcza w takie upały.
– Daję głowę paskudniku, że zrobiłeś to specjalnie, by mnie zdenerwować?
– Zrobiłem to specjalnie, by ujrzeć cię mokrą, owiniętą tylko w ręcznik…