Duszne lato cz.2 (+18)
Wydzielonej grupie do zadań specjalnych nie pozostało nic innego, jak tylko zakasać rękawy i pogonić Mariusza, żeby obskoczył wszystkie szpitale i placówki medyczne w mieście. Młody aspirant miał się dowiedzieć, czy przypadkiem ktoś, gdzieś nie podpierdala środków do znieczuleń ogólnych, ponieważ Safanduła obezwładniał swoje ofiary przy pomocy eteru. Problem był delikatny, bo takie przypadki powinno się zgłaszać, a policja nie dostawała od medyków żadnych sygnałów, że gdzieś, czegoś ubywa. Tak czasem bywa, gdy giną znikome ilości i traktuje się to jako błąd w ustaleniu stanu faktycznego albo kiedy ktoś celowo namiesza w papierach, aby ukryć straty.
Na temat eteru i jego zastosowań najwięcej mógłby powiedzieć Dziadzia, który z pochodzenia był Łemkiem, a chyba największymi smakoszami eteru są górale karpaccy. Nazywają oni ten napój kropką i wierzą w jego magiczną moc. Niestety Dziadzia nie miał tego dnia głowy do eteru, bo musiał zwołać konferencję prasową w celu omówienia ostatnich wydarzeń, zapewnienia opinii publicznej o postępach w śledztwie i co tu dużo mówić – uratowania własnej dupy.
- Szanowni państwo – zaczął Dziadzia, przygładzając starannie tłuste włosy, jakby chciał pokazać zebranym dziennikarzom, że wszystko jest w należytym porządku i działa perfekcyjnie – zaprosiliśmy Was tutaj, aby odnieść się do prasowych rewelacji o rzekomo niestosownym zachowaniu policji i prokuratury w dniu wczorajszym, w godzinach wieczornych, na jednym z osiedlowych placów zabaw. Przy tej okazji, chciałbym również zaznajomić państwa z postępami w śledztwie…
Dziadzia chrząknął i drżącą ręką sięgnął po plastikowy kubeczek, wypełniony wodą mineralną, który opróżnił jednym haustem. Trochę ze zdenerwowania, ale chyba głównie dlatego, że miał początki delirki, bo przy tym okrutnie się pocił.
- Wczorajszy incydent – kontynuował zastępca komendanta – który stawia w złym świetle policję i prokuraturę, był tak naprawdę nieszczęśliwym wypadkiem, a raczej jego skutkiem. Funkcjonariusze policji komendy wojewódzkiej, udając się na miejsce przestępstwa, udzielili pomocy kobiecie, która została uwięziona w huśtawce obrotowej, zwanej karuzelą. Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że poszkodowana - tożsamości nie ujawnię, celem ochrony jej danych osobowych - nie korzystała z urządzenia w celach rekreacyjnych, ale… hmmm… wypoczynkowych.
- Czy tą osobą była szanowna pani prokurator z Prokuratury Rejonowej? - Zapytał prosto z mostu jeden z obecnych na sali dziennikarzy.
- Odmawiam odpowiedzi na to pytanie dla dobra poszkodowanej.
- Czy policja zamierza w jakiś sposób zadośćuczynić mieszkańcom osiedla i naprawić karuzelę?
- Dziękuję za to pytanie! – Zastępca komendanta uśmiechnął się szeroko i westchnął, jakby ogromny kamień spadł mu z serca, bo już nie czuł się przyparty do muru – Policja zorganizuje festyn dla mieszkańców osiedla: „Gram w zielone”, na którym zapoznamy najmłodszych i tych trochę starszych z zasadami ruchu drogowego. Ale przede wszystkim, zostanie przeprowadzana kwesta. Za zebrane pieniądze kupimy dzieciakom nowe wyposażenie placu zabaw. Bezpieczne i z niezbędnymi atestami, bo dla nas kwestią priorytetową jest bezpieczeństwo mieszkańców.
- A co policja zamierza zrobić w sprawie gwałciciela?
- Analizując modus operandi Safanduły, śledczy skupili się na metodzie popełnianych przez niego przestępstw, bo najważniejszym pytaniem dla policyjnych detektywów jest: „quo modo? - jak to zrobiono?" - odpowiedział zastępca komendanta z miną Sherlocka Holmesa i doktora Watsona w jednej osobie.
- Safanduła obezwładnia swoje ofiary eterem, stosowanym w medycynie do narkozy, choć w praktyce jest on już wypierany przez inne leki. Zachodził upatrzoną ofiarę od tyłu, zatyka jej usta i nos chusteczką nasączoną eterem do czasu, aż ta straci przytomność. Nieprzytomną kobietę zaciąga w jakieś odosobnione miejsce, obnaża ją od pasa w dół i… oddala się z miejsca zdarzenia. Włłaśnie od tego wzięła się ksywka "Safandula", którą mu nadaliśmy. Wiemy o nim wszystko! Zapewniam państwa, że już depczemy mu po piętach.