Dupeczka

Autor: marcinjerzymonet
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Pan Yataki przekazał mi, że nie zgadzają się państwo na zaproponowane warunki pomocy publicznej. Czy dostałam właściwe informacje? - kończy z uśmiechem. Obniża napięcie. Ma być „miło”. Jest słodka.

 - Moi przełożeni uważają, że strona japońska oferuje nam zbyt mało… to też powtórzyłem Panu Yataki…

 - Jasne… - odpowiada po chwilowej przerwie. - Jakie mamy możliwości manewru?

 - Obawiam się, że niewielkie… Sprawa pomocy publicznej…

 - Mówiąc  wprost  –  przerywa  mi  –  czy  liczycie  się  z  możliwością  zerwania  negocjacji?  –

 Podkręcona piłka. Gwałtowna konfrontacja po miłym wstępie. Przyznam, że nie spodziewałem się tego.

 - Niestety, ale obawiam się, że tak… – staram się nadać swemu głosowi spokojny, neutralny ton. Chwila ciszy. Jane Austin podnosi się zza stołu. – Uściślijmy obszary zgody – mówi wyraźnie, ma pełny i mocny głos. Jest  profesjonalistką. Podchodzi do tablicy. Szybkim ruchem rysuje pionową kreskę. Po dwóch stronach po trzy koła.

- Cena. Zobowiązania inwestora. Zobowiązania zbywcy – wylicza. – Cena?

 - 372 miliony 428 tysięcy dolarów - odpowiadam. Marker szura po tablicy. W kółku pojawia się kwota.

- Zobowiązania inwestora?

 - Proszę chwilę poczekać, wyciągnę notatki - odpowiadam, zaskoczony szybkim tempem.

- Oczywiście.

 Sięgam po papiery. Przerzucam.- Ooo jest…

 - Dyktować?

 - Tak, proszę.

 - „Gwarancje zatrudnienia na okres pięciu lat dla przynajmniej 75 procent ogółem przyjętych pracowników” –  cytuję – „Zobowiązanie do zachowania profilu firmy, jej logo oraz marki, a także  do  kolejnych  inwestycji  w  przeciągu  dziesięciu  lat,  na  łączną  kwotę  stu  milionów dolarów.” – Marker piszczy pod jej ręką.

- Dobrze. Teraz zobowiązania zbywcy…

 Przerzucam kartkę.

 - „Zwolnienia podatkowe na okres dziesięciu lat od daty zakupu. pomoc publiczna w postaci trzystu miliardów  jenów rocznie.” - Pisze obrócona do mnie tyłem. Marker wydaje z siebie skowyt, aż nagle wypada jej z ręki. – Przepraszam – schyla się po zgubę.

- Nic nie szkodzi – odpowiadam, ale ona chyba tego nie słyszy. Przed sobą mam jej wypięty tyłek. Szuka markera. Okrągłe dwa pośladki. Ładne.

Przypatruję się jej spódnicy i uświadamiam sobie, że przecież…. Na samym skrawku materiału. Ufam  swoim oczom, a jednak nie dowierzam. Tak jakbym na chwilę wskoczył do zupełnie innego porządku. Tego,  który szczelnie zamykam za sobą, gdy tylko wychodzę do pracy.  Przecieram  oczy.  Spódnica.  Dokładnie  na  kości  ogonowej  dostrzegam  naszywkę  z wizerunkiem kota…. Taką samą. Identyczną…. Tą, którą tak świetnie znam., którą oglądam co wieczór…

Ciąg  myśli,  skojarzeń  i  obrazów  przelatuje  przez  głowę  z  prędkością  myśliwca.

 Dupeczka. To…. Ona? Widzę siebie jak podrywam się ze stołu, na końcu języka mam pytanie, które szarpie się jak pies na smyczy. To może być ona? Czy to jesteś ty?

 

 Jane Austin podnosi się ze znalezionym markerem. Odkłada go i siada za stołem.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
marcinjerzymonet
Użytkownik - marcinjerzymonet

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-10-31 20:58:11