Parę miesięcy I
Nina była chora na raka.Lekarze dawali jej zaledwie kilka miesięcy życia.Większość czasu spędzała w szpitalu podłączona do kroplówki w piżamie i papciach na nogach.Chodziła w hustce na głowie gdyż całe włosy jej wyszły po długotrwałej hemii.Siedziała na łużku patrząc przez okno na biegające w parku dzieciaki.Pogoda tego dnia była znakomita,słońce świeciło a na niebie nie było ani jednej chmurki.Do sali gdzie leżała wyczerpana Nina z podkrążonymi oczami weszła pielęgniarka z lekami.Była uśmiechnięta od ucha do ucha,właśnie kończyła swój dyżur.
-Proszę połknij to.To są witaminy,będziesz po nich silniejsza.-Powiedziałą rudowłosa pielęgniarka.-Trzymaj się Nina,do jutra.-Porzegnała się kobieta i wyszła z sali cała w skowronkach.Nina wstała z łużka i podeszła do szafki na której pielęgniarka położyła leki.Wzięła je do buzi i popijając wodą mineralną połknęła.Nie nawidziłąlekarsw,jednak musiała je połykać.Dziewczynka praktycznie cały czas myślała o śmierci,dzień przy dniu wyobrażała sobie ten moment.Tęskniła za rodzicami i chciała teraz być z nimi.Rodzice w tej chwili nie mogli do niej przyjeżdżać opiekowali się starszą babcią która trzy dni temu miałą zawał.Byłą bliska śmierci.Tak blisko jak jest Nina.Dziewczynka wyobrażała sobie swój pogrzeb siedząc dalej na łużku spoglądając na wesołe rodzinki,park i zwierzęta.Chciała mieć taki pogrzeb,aby nikt się nie smucił i żeby trąby grały jej na porzegnanie.Tak sobie to wyobraziła.Obruciła się by zobaczyć kto przyszedł,słyszała że ktoś przyszedł gdyż zapukał do drzwiczków od sali.Była to jej siostra Justyna.Justyna tagże kilka lat temu chorowała,była cały czas w szpitalu pod opieką lekarzy.Pobiegła do siostry szczęśliwa że ją widzi,przytuliła się do niej z uśmiechem na twarzy.Usiadły oby dwie na łużku.
-Przywiozłam ci siostrzyczko kilka maskotek z domu i parę owoców.Mogłam ci przywieść jakąś książkę ale w ostatniej chwili zapomniałam.Babcia strasznie chorje,na razie jest w domu.Już najgorsze chyba minęło.-Opowiedziała jej Justyna.Nina nic się nie odzywała siedziała z głową spuszczoną na dół.Nagle z policzków zaczęły spływać łzy.Były to łzy tęsknoty.
-Kochanie,co się stało,dlaczego łaczesz,no już rozchmurz się?
-Chciałąbym żeby ta męczarnia wreszcie się skończyła już nie chcę żyć.Nie chcę-Wykrzyknęła pogrążona w żalu.Dziewczynka wpadła w histerię zaczęła bardzo głośno krzyczeć,płakać.To co powiedziała dla siostry było strzałą prosto w serce.Strasznie ją zabolały słowa dziewczynki.Lekarz zawiadomiony o owej sytuacji szybko przybiegł z dyżurki ze strzykawką w dłoni.Była ona na uspokojenie dla zhisterowanej dziewczynki.Wszyscy ją uspokajali lekarz,pielęgniarki które tagrze przybiegły oraz siostra.Wreszcie po paru minutach dziewczynka położona na łużku przestała krzyczeć i była spokojna a wręcz otumaniona.Usta całe popękane przygryzła i zakryła twarz białą szpitalną poduszką.