"Doktor Desmond". Prolog powieści SF "Kyle"

Autor: TomaszPiro
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

– I jak pan widzi, po problemie.

– Nie będą potrzebne żadne tabletki? – zapytał ojciec.

Doktor poprosił pacjenta i dziadka o wyjście do sionki, a sam zwrócił się do mężczyzny:

– Jedyne, co mógłbym tu przepisać, to raczej tabletki dla pana, na mądrość. Nie może pan tak dawać sobą pomiatać rozwydrzonemu dziecku. Nic mu nie było. Namalował sobie te rany i obtarcia, pewnie dla zwrócenia na siebie uwagi. A siniaki ma, bo to typowe w jego wieku.

Coś tam się jeszcze awanturowali, w końcu wyszli obrażeni, zabrali młodziana i odjechali.

Doskonale pamiętam ten ostatni spokojny wieczór: siedzieliśmy przed domem Desmonda, grając w karty – on, panna Gobbins, ja i jej matka. Rozmawialiśmy o snach, o ich spełnianiu się w rzeczywistym życiu. Dla doktora sny zawsze stanowiły coś w rodzaju alternatywnej rzeczywistości – sporo o tym opowiadał. Ciężko mi to było pojąć, choć też w końcu sam śniłem niekiedy niestworzone głupoty. Bywałem kowbojem na Dzikim Zachodzie, a raz nawet lekarzem. Opowiedziałem kilka historii, które pamiętałem z tego, co mi się przyśniło.

– Tak to jest, panie Thomas – podsumował Desmond. – Sny bywają tak samo bogate w treść, jak rzeczywistość, choć gdy się obudzimy, to pamiętamy zaledwie tyle, na ile nasz mózg tym snem był w stanie kierować. Te sny, gdzie śnimy bezwolnie, nie odciskają się w naszej lokalnej rzeczywistości. Kiedyś słyszałem taką teorię, że śnić możemy jedynie to, co już kiedyś widzieliśmy: w postaci kolaży, kompilacji. Prawda jest taka, że przy odrobinie treningu możemy pokierować snem, spotkać w nim innych śniących albo i przenieść się do zupełnie alternatywnego świata. Możemy też być kimś innym, wyglądać zupełnie inaczej niż w naszej rzeczywistości. Co więcej, nasze sny mogą być nawet bardziej twórcze niż życie. Mało to wynalazków zostało wymyślonych we śnie? To wyłącznie jedna z niezwykłych właściwości mózgu: żyjąc w tych naszych wymiarach, możemy w nocy pojawić się w innych, bo nasz mózg jest bramą nie tylko do wiedzy, lecz i do innych wymiarów i światów…

Dzięki prostocie opowieści chwytałem, o co chodzi. Może jego mózg tak potrafił. Ja byłem skromnym rolnikiem, choć z zawodowym wykształceniem, i nie nadawałem się na osobę, która brylowałaby w jego teoriach. Jak spałem, to spałem. Posłuchałem jeszcze trochę, jednak gdy rozmowa zeszła na ziołolecznictwo, poczułem znużenie i po pożegnaniu pomaszerowałem do domu.

Wpadli następnego dnia o szóstej rano, bezpośrednio do Desmonda. Jednocześnie obstawili też miejscowość. Wszędzie pojawiły się willysy oraz – i tu zaskoczenie – znany mi już czarny studebaker. Dom lekarza był otoczony. Wojsko i nieznane mi służby ubrane w ciemne moro.

Byłem wtedy na zewnątrz, oporządzałem sprzęt, lecz czmychnąłem do wnętrza. Jak tylko opanowałem nerwy, wróciłem pod kordon. Nie byłem tam sam – akcja postawiła na nogi dosłownie całą miejscowość. Przyszli odważniejsi.

Nic nie widzieliśmy i dość długo staliśmy w grupie miejscowych, zachowując dystans do żołnierzy. W pewnym momencie zostałem wywołany po nazwisku i zaprowadzony siłą do środka, do domu Desmonda. Co tu będę ściemniał – bałem się nie na żarty. Cała sytuacja była tak niecodzienna dla takiej cichej wioski jak nasza, że każdy by się bał.

W środku zastałem pannę Gobbins na krześle wniesionym z poczekalni, podobne czekało i na mnie. Usiadłem, doprowadzony za ramię przez żołnierza.

Nasz doktor siedział skuty kajdankami na fotelu dla pacjentów. W środku, poza kilkoma zbrojnymi, byli też wzburzony dziadek chłopca z malowaną raną i dowodzący akcją oficer. Dziadek, ubrany w szary garnitur i kontrastujące z nim wściekle niebieskie rękawiczki lekarskie, przemówił:

– Czy teraz wreszcie będzie pan zeznawał? Spełniliśmy pana warunki.

Desmond skinął głową i odezwał się cicho:

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
TomaszPiro
Użytkownik - TomaszPiro

O sobie samym: Pisarz, felietonista, wynalazca, konstruktor aparatury medycznej, od dawna związany z branżą motoryzacyjną. Od wielu lat publikuje opowiadania, felietony oraz inne krótkie formy w magazynach moto i w internecie. Pasjonat samochodów elektrycznych, podróży, gitary oraz science-fiction. Kolekcjoner starych magnetofonów, którym daje drugie życie. Posiadacz czterech cierpliwych kotów. Uważam, że pisanie jest najważniejszą formą komunikacji międzyludzkiej, bo dzięki swojej nieprzemijalności wymaga odpowiedzialności za słowo. Uwielbiam zapach książek. ☺️
Ostatnio widziany: 2025-01-14 10:03:53