"Doktor Desmond". Prolog powieści SF "Kyle"

Autor: TomaszPiro
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

Umowa działała – nie wrócili i poza brakiem lekarza życie toczyło się normalnie. Pielęgniarka wznowiła swoją praktykę ziołolecznictwa i widać było, że dzięki rozmowom z Desmondem poprawiła receptury – były o wiele skuteczniejsze. Zawsze to coś.

Minął rok i ja sam, jak i wszyscy w wiosce, przetrwaliśmy go w dobrym zdrowiu, nie mieliśmy żadnego pogrzebu ani poważniejszego wypadku. Pani Greta skończyła kurację i faktycznie, jak na tak wiekową osobę odzyskała sprawność i zdrowie, bez dolegliwości czy paraliży. Wróciła do spacerów o lasce i sama zajmowała się własnymi potrzebami, a wózek inwalidzki trafił do kogoś innego, aż w miasteczku.

Któregoś dnia, wracając z pola, zobaczyłem biegnącą w moją stronę od swojego domu pannę Gobbins. Jej chusta powiewała niczym peleryna superbohaterów z tych książeczek z obrazkami, którymi od kilkunastu lat pasjonowała się młodzież. Mało brakło, a spłoszyłby mi się koń. Zaaferowana i zadyszana krzyczała:

– Przyjechał, syn przyjechał!

Zeskoczyłem z wozu i uspokoiłem szkapę. Ta wiadomość nie pasowała do stanu mojej wiedzy o jej rodzinie. Gdyby to miała być prawda, to wioska nieźle by ją wzięła na języki.

– Może to delikatna sprawa, ale przecież nie miała pani syna? – zapytałem ostrożnie.

– To siostry syn, ona dawno zmarła, a teraz będzie mieszkał u mnie, pomoże przy gospodarstwie, w ogóle dużo pomoże! Wszystkim pomoże! Wczesnym rankiem przyjechał. – Podskakiwała jak nakręcona i krzyknęła w kierunku obejścia: – Ed! No, Ed, chodźżeż, przywitaj z sąsiadem!

Nie sądziłem, że potrafi wydzierać się tak głośno, ciesząc się przy tym jak z wygranej na loterii.

Wysoki uśmiechnięty facet koło czterdziestki podszedł do nas, trzymając w ręce widły.

– Niech ciocia już tak nie krzyczy, ja całkiem dobrze słyszę.

Sięgała mu pod ramię. Był wyższy ode mnie o dobrą głowę. Wyciągnął rękę ze skórzanej rękawicy i podał mi ją.

– Witam serdecznie, panie Thomas. Jak tam zdróweczko przez ostatni rok?

Popatrzyłem zaskoczony, że zna moje imię. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym mrugnął do mnie swoim zielonym okiem.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
TomaszPiro
Użytkownik - TomaszPiro

O sobie samym: Pisarz, felietonista, wynalazca, konstruktor aparatury medycznej, od dawna związany z branżą motoryzacyjną. Od wielu lat publikuje opowiadania, felietony oraz inne krótkie formy w magazynach moto i w internecie. Pasjonat samochodów elektrycznych, podróży, gitary oraz science-fiction. Kolekcjoner starych magnetofonów, którym daje drugie życie. Posiadacz czterech cierpliwych kotów. Uważam, że pisanie jest najważniejszą formą komunikacji międzyludzkiej, bo dzięki swojej nieprzemijalności wymaga odpowiedzialności za słowo. Uwielbiam zapach książek. ☺️
Ostatnio widziany: 2025-01-13 12:31:05