Do usranej śmierci

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

pan… - mruknął pod nosem.
Przytaknąłem.
- Wie pan, sprawa wygląda następująco – zaczął. – W zasadzie, to jest pan zdrowym, zdolnym do pracy człowiekiem. Fakt faktem, nieco upośledzonym, ale co najgorsze, leniwym. Oglądał pan może program o takim chłopaku, co to nauczył się stopami malować obrazy? Zawzięty młodzieniec trzeba przyznać. Już rok po amputacji zarejestrował firmę i zaczął na siebie zarabiać. A pan? Pan leży brzuchem do góry i zbija bąki. W dodatku Państwo panu za to zbijanie płaci. Ale trzeba ten proceder ukrócić, bo to pospolite złodziejstwo. Tamten chłopak mógł? Pan, drogi panie, też może. Renta nie została przyznana. Dziękujemy, do widzenia.

Myślałem, że ich tam porozrywam. Marianna, która towarzyszyła mi zawsze i wszędzie, słuchała orzeczenia z rozdziawionymi ustami. Musiała być w nie mniejszym szoku niż ja. Kiedy wróciliśmy do domu, kazałem jej skoczyć do pobliskiego monopolowego po butelkę wódki. Sam nie wiem, co chciałem zrobić. Może zapić się na śmierć, a może upoić i przelecieć Mariannę? W każdym razie dziewczyna odmówiła. Wściekłem się i nawymyślałem jej od najgorszych. Zalała się łzami i wygarnęła mi, że jestem ordynarnym chamem, że nie potrafię uszanować tego, co dla mnie robi, że lekarze na komisji mieli rację i że więcej do mnie nie przyjdzie. Wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami. Jej odejście to drugi powód. Zrozumiałem, że nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Moje życie jest pasmem udręk i trzeba je jak najszybciej zakończyć. Długo myślałem, w jaki sposób pożegnać się ze światem. Żył, z oczywistego powodu, podciąć sobie nie mogłem. Z szubienicą też byłoby ciężko, a na zanurzenie głowy w zlewie pełnym wody nie miałem odwagi. Torów, na których można by się położyć, też nigdzie w pobliżu nie uświadczysz. Jedyna opcja jaka mi pozostała, to skok z pobliskich skałek.


4.

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak piękny może być zachód słońca. Zwłaszcza, jeśli ogląda się go po raz ostatni, stojąc przy krawędzi urwiska. Majaczące w dole, oświetlone krwistoczerwoną łuną, skałki już za moment miały uwolnić mnie od wszelkich trosk tego świata. Gotowy do skoku, zamknąłem oczy. Gdybym posiadał ręce, rozpostarłbym je niby skrzydła. Poczułem płynące po policzkach łzy. Sam nie wiem, dlaczego płakałem. Chyba ze szczęścia, że to nareszcie koniec męczarni. Przykucnąłem nieznacznie i z całej siły wybiłem się w przód. Teraz już nie było odwrotu. Chłodny wiatr owiewał mi twarz, ubranie trzepotało głośno. I nagle wszystko ustało. Cóż, spodziewałem się jednak czegoś więcej. Upadek na ostre kamienie z takiej wysokości powinien być bolesny. A tu nic. Nawet uderzenia o ziemię! Zaciekawiony, rozwarłem powieki. Nie potraficie sobie wyobrazić mojego zaskoczenia, kiedy okazało się, że lewituję. Dosłownie. Zawisłem w połowie wysokości grani, oświetlony snopem jaskrawo-błękitnego światła. Spojrzałem w górę i przeżyłem kolejny szok. Oślepiający strumień wypływał z ogromnego, przypominającego dysk, wirującego obiektu. Czyżby UFO? A może ja już umarłem, a to wszystko było pośmiertnym majakiem? Ale czy w życiu po życiu nadal nie miałbym kończyn? Przez moją głowę, z szybkością stada gazel, przebiegały setki myśli. Co teraz będzie? Czego oni chcą? Czy mam się bać?

Niespodziewanie zacząłem unosić się. Gdy byłem już dostatecznie blisko spodka, metaliczna śluza otworzyła się bezgłośnie i wpłynąłem do wewnątrz. Natychmiast otoczyła mnie grupka wysokich, błękitnowłosych postaci o bladej cerze. Poza kolorem skóry i włosów, niczym nie różnili się od przeciętnego człowieka. Mój umysł zalała fala spokoju, a ciało zwiotczało. Zostałem położony na fruwających noszach i długim korytarzem przetransportowany do kopulastego pomieszczenia z masą urządzeń, przeznaczenia których bałem si

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52