Dług
-Jak mogłeś??? -wyjąkała Ola.
Maciek spuścił głowę.
-TRZAASS- uderzyła go i wybiegła z domu.
Czuł, że na to zasługiwał, ale zamarł, najchętniej zapadłby się pod ziemię. Czekał na policjantów, jeden go nadal pilnował, słuchając przez otwarte okno łkania Oli. Skamlała jak zraniony pies, Krew w żyłach mu wrzała. Było mu wstyd. Nie chciał patrzeć na te mieszkanie, na ten syf, nie chciał tego pamiętać. Pomyślał, że jak wyjdzie z więzienia to zacznie nowe życie.
Mieszkanie było brzydkie i zaniedbane. Czasem Ola próbowała doprowadzić je do porządku, ale okazywało się to syzyfową pracą. Nie dało się walczyć z zastępem ze stajni augiasza. Gdzieniegdzie w kątach występowały grzyby z powodu częstej wilgoci. Wszystko było obdrapane, wyblakłe i oczywiście wiekowe.
W ciągu 10 minut ogromny policjant przyniósł pudełko, a w nim kilka torebek marihuany i haszyszu. Dowodzący całą akcją zapytał się:
-Wszystko? –wskazując palcem na pudełko.
-Tak –kiwnął głową Maciek
-Ale lepiej przeszukajcie dokładniej –na koniec oznajmił.
Przeczesawszy mieszkanie, nic więcej nie znajdując, powrócili do aresztu. Maciek już się nie spotkał z Olą, co bardzo go zasmuciło. Bał się o nią. Kochał ją całym sercem, chociaż nie wiedział, czy te uczucia są odwzajemnione.
Zaprowadzili go do „przyjemnej celi”.
-Ile mogę siedzieć?- zapytał twardym głosem Maciek
-Hhm, nie wiem…, coś około trzech lat- odpowiedział jeden z eskortujących Maćka.
-A, co teraz będzie?
-No będziesz siedział tutaj, aż cię zaprowadzimy do prokuratora.
-Aha, dzięki- wycedził niechętnie przez zęby.-O ja –westchnął na dokładkę.
Zamknęli go i opuścili. Czuł się fatalnie. Wiedział, że zawiódł
-Co ja będę robił tyle w celi?!- krzyknął, pytając samego siebie.
Frustracja sięgała zenitu. Wstał, nie kontrolował tego, co robi. Zaczął kopać krzesło; nie czuł bólu. Miał go gdzieś. Chciał coś zrobić, aby nie myśleć. Nie myśleć o tym, że będzie siedział w więzieniu.
-Uspokój się- dobiegł głos zza drzwi; Maciek przestał się wyżywać na bezbronnym krześle.
-Przepraszam- rzekł skruszony, a po chwili jęknął z bólu.
Boląca kostka przypomniała swoją obecność. Wcześniej o niej zapomniał podczas tego natłoku zdarzeń. Druzgoczące myśli przechodziły mu przez głowę. Z przyjemnością popełniłby samobójstwo. Nie widział sensu życia w zgiełku więzienia, a nawet po wyjściu z niego.
Wtulił się w pościel i próbował zapomnieć, ale pewne fatum nie pozwalało, doskwierało i kąsało jak silniejsza zwierzyna maltretuje słabszą.