dalszy ciąg mojej książki "Po stronie cienia"

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            - Nie wyglądasz na swoje lata – stwierdziła, chyba z nutką pretensji, ale – jednocześnie – pochwały.

            Roześmiałem się.

            - Ilekroć to słyszę, nie wiem jak się zachować. Ale teraz odnoszę wrażenie, że masz do mnie żal, że nie jestem, przynajmniej o trzydzieści lat młodszy.

            - Coś w tym jest – mruknęła.

            - Joasiu, pomyśl w ten sposób… Gdybym był taki młody, i pewnie przystojniejszy – nigdy byśmy się nie spotkali, i nie zawiązali tak wspaniałych relacji ze sobą, jak teraz. – Moje uniesienie tymi słowami, zresztą prawdziwymi, było sztuczne. Trąciło goryczą.

            - No – zgodziła się.

            - A widzisz. A przecież żałujesz, że nie jestem taki młody, i w twoim typie. Może wówczas… - Umilkłem.

            - Jesteś dużo starszy, lecz nie posądzaj mnie o takie pensjonarskie zachcianki.

            - Dobra. Ale i tak ci nie wierzę.

            - … Co ci odbija?

            - Właściwie… tylko to, że żałuję…. Że nie jestem młodszy.

            - Jezu!

 

            Już nie ciągnąłem tego wątku.

               - … Myślałem o twoich wierszach. – Chciałem jakoś nawiązać

do kartki papieru tkwiącej w kieszeni moich spodni. Ale, chyba, nie tylko dlatego. Wiedziałem, ba!...byłem pewien, że wiersze Joanny są  naprawdę dobre, i tak bardzo  jej własne, spieczone w jedną maź z jej krwią, że w całym kosmosie można je znaleźć tylko w lustrzanym  ich odbiciu na krańcach kwantowej zawieruchy. – Musisz je wydać. Może poślemy coś na konkurs? – Chciałem już wcześniej jej to zaproponować. Sam bym się zajął ich wyborem, i tą całą logistyką.

            - Wiem… są dobre.

            - No właśnie. Nie wciskałbym ci kitu, bo nie ma we mnie potrzeby bycia pochlebcą. Masz dar. Ale nie zaprzepaść go. To co?

            - Co?... Wiesz… mam do ciebie pełne zaufanie. Wybierz coś, i wyślij.

            - Dobrze.  – Chyba zamknąłem temat. Bo o czym tu gadać? Sam się muszę wszystkim zająć. Byle tylko chciała ze mną rozmawiać. Często nie odbierała telefonu, lub – gdy do Matki dzwoniłem, i prosiłem go, by zawołał Joannę, słyszałem tylko z jej pokoju krzyk: „Nie chcę! Niech się odwali! „. Potem, ale tylko czasami,  przepraszała mnie. I choć strasznie mnie to upokarzało, to jakimś czarcim śladem – strasznie mnie pociągało, by wyjaśnić sobie to jej, jak uważałem, ambiwalentne do mnie zachowanie. Które było i przyjacielskim uwielbieniem, a innym razem – wściekłym atakiem na mnie, zębami wilkołaka i kolcem modliszki. 

            - Wiesz… może zjemy kiedyś fajny obiad w knajpie?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38