dalszy ciąg mojej książki "Po stronie cienia"

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

teraz gdy przestałem być zabójcą

i odnalazłem sens życia

i stałem się kobietą

szukam w kuchni zapachu wanilii

śladów szminki ukochanej z młodości

zaczarowanego dymu

z palonych na piecu śliwek węgierek

 

stałem się wrażliwą osobą

alkoholikiem ale znającym miarę

znam markę swojego ulubionego dżinu

Kuba jest dla mnie

kobietą wyśnioną

 

oto stałem się stołem i krzesłem

w pustce swego ciała

 

w moich wnętrznościach

wnusia Oliwia

i jej mama Zła Kobieta

i jeszcze ocean przeczuć

przegranych bitew

 

            - Fajny. Ale ja już muszę iść. Zła kobieta ma swoje życie. Mój ty poeto. – Chyba była zła. Faktycznie, czas ją naglił.  Tym bardziej czułem się jak wyrzucony na śmietnik zużyty garnek. - Wiersz ciekawy… ale popracuj nad nim. I wywal te wnętrzności. Niepotrzebne. Psujesz cały efekt.

            Stała przede mną, coś poprawiając w swojej garderobie, myślami nie tam, gdzie chciałbym ją widzieć. Podniecona, ukrywała tę samiczą skłonność do zaspokojenia głodu swych zmysłów. Prędko wyszła z pokoju rzucając na odchodnym „cześć”.

            Poszedłem za nią, do przedpokoju. Pies zawarczał. Kątem oka spojrzałem na Matkę. Kiwał się, jak zwykle, siedząc na wersalce, wpatrzony w coś, naprzeciwko siebie, i trochę niżej, pod nogami. Nic tam nie było. Światło z balkonu kładło się na linoleum smugą żywą pod jego nogi.

 

            …Siedział nieruchomo pochylony, to znowu kiwał się leniwie lecz rytmicznie w przód, i do tyłu, drapiąc się w łydkę. Obok tej owłosionej kończyny stała napoczęta butelka piwa. Brązowe szkło odbijało jeszcze żywe promienie słońca, rozmazywało światło w błądzące plamy, które nadawały butelce żywy rumieniec; ukazywały jej bogatą duszę.

            Otwarte drzwi balkonu przyjemnie łączyły się z przestrzenią – tuż za nimi – zdominowaną przez zieleń szerokiego trawnika. Parter mieszkania pozwalał odczuć, że te dwie przestrzenie – jednej zamkniętej w ścianach pokoju, i drugiej – na zewnątrz – są bliźniacze, i pozwalają się łączyć w jeden organizm.

            Można było swobodnie się w nich przemieszczać. Bez lęku. Jakby świat pozbawiony był wrogów.

            Matka słuchał Chopina. Oboje mieliśmy bzika na jego punkcie.

            Stałem w progu pokoju. Milczałem.

            Pomyślałem, że jest coś niepokojąco przyjemnego i trochę nierzeczywistego, choć prawdziwego – w tej mszy bez Kościoła i Boga. A przecież właśnie tak musiała wyglądać jedna z wersji Stworzenia Świata.

 

            W końcu się odezwałem:

            - Mirek… jesteś wierzący. To jak uważasz… Jesteśmy resztkami anihilacji materii i antymaterii na początku wszechświata, czy nie jesteśmy?

            Odkaszlnął, wyprostował się, i doniosłym i dźwięcznym głosem odpowiedział:

            - W teorii możemy powstać z czystej kuli kwarcu, i w końcu nią być, lecz ta kula kwarcu nigdzie nie poleci. W praktyce zaś, nauka i wiara są nierozłączne. To dwa skrzydła ptaka, który, mając je oba, dopiero teraz może pofrunąć za horyzont.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38