część piąta
Włóczenie się po Krakowie i spanie na dworcu pozwala obserwować i poznawać ciekawych ludzi, dziwaków, cudzoziemców, ale to szczegół. Na finał Ligi Mistrzów musiał zapracować, włożył garnitur i zbierał pieniądze na autobus, bo jest po przełożonym egzaminie, a nie ma karty, los chciał, ze spotkał paru hojnych znajomych z czasów podstawówki. Uzbierał na wieczór w pubie i bilet do domu. Rano wyruszył w ośmiokilometrowy marsz do dziadków i ciotki, którzy mieszkali w okolicznej wiosce. Tam przeczekiwał przerwy w pracy, odwiedzała go matka. Było to jego ulubione miejsce. Mógł oglądać mecze EURO 2008 i przebywać z ukochanymi kuzynkami. Jeździł do pracy i do Cykni. Tam też oglądał mecze razem z ciocią Mirka. Coraz częściej kłócili się z Cykni i godzili. Wyłudzili kolejne telefony, zrobili zakupy na kredyt, ale towar został u niej na strychu, bo cena spadła. W pewnym momencie z przeczuciem rozstania spytał jej, czy nie żałuje, że akurat z nim się tak związała, a ona z tym samym przeczuciem rozpłakała się i powiedziała, że nie. Nie kłamała.
VI (Automecenat)
Pierwszym beneficjentem Funduszu został Gesmo, który zainwestował w promocję swej książki p.t. „Do piekła schodzi się po spirali, czyli odwiert w masie bezużytecznych odpadów, które są naszym najpewniejszym i niezniszczalnym wytworem”.
W iście festiwalowej atmosferze kosztował sukcesu. Z odurzającej masy orgiastycznej złożonej z szumiącej miazgi dźwięków oraz plamy zlanych barw od czasu do czasu dało się wyłowić pojedyncze wypowiedzi i kształty czy gesty.
- W ramach promocji nowej książki należy ją opatrzyć jednowyrazowym komentarzem bestseller, a słowo stanie się ciałem.
- Jeśli moje utwory czyta się z zapartym tchem, to powinny być odpowiednio krótkie, żeby czas potrzebny do przeczytania nie przekraczał magicznej granicy dwóch minut, której pokonywanie na bezdechu może być groźne dla zdrowia a nawet życia. Biorąc pod uwagę, że część opowiadań na pewno wykracza poza ten czasoprzestrzenny limit, fakt, że nikt jeszcze nie umarł nad moimi dziełami świadczy o tym, że nikt ich nie czyta albo, co bardziej prawdopodobne, że rzesze, które oddają się ich lekturze, czynią to oddychając miarowo, jak przy zwykłych życiowych czynnościach. – wychodząc z konferencji z ulgą, że nie spytano go, czy nie wstyd mu, że wizja pełnometrażowego dzieła go przerasta, zaczął wymyślać kolejną salę konferencyjną, z nowym wystrojem, ze starymi pytaniami.
W niszowej wnęce salonu kochanka właśnie wzięła na język nowy wiersz wielkiego poety ukryty pod jego napletkiem, Amyitis, farbą na ścianie zapisała imię, które stało się jej, wcielenie swej bogini zaklinało nas w tanecznym transie zawstydzając kurtyzany. „Tej nocy zamieszkałam na wyspie Saphopolis” - tatuaż całował pachnącą szyję nimfy, a ona uwiodła kurtyzany.
- Bo każda pisanina to i tak, to jest jak wsadzanie chuja w wentylator, taka postmodernistyczna wersja walki z wiatrakami.
- Chupacabras opanowały rynek farmaceutyczny, przemysł zbrojeniowy, sferę wyznaniową, parkiety giełd i dancingów, dobór naturalny pomieszany w kruchym glinianym naczyniu z wymiocinami boga to jedyny przepis na uniwersalny dramat.
- Hedonizm lub uniezależnienie się od opinii i przymusów wciągających w grę pozorów - na przykład, a równie dobrze zatknięcie radzieckiej flagi na Słońcu czy wakacje między wierszami codziennej gazety, że nie wspomnę o zoo-homo-seksie z mrówkami.