część piąta
Ku-ku, ku-ku.
- Nie poznaję cię.
- Bariera żąda kurewskiej opłaty za bezcenne. Gdy się przez nią przełamiesz, sam już nie wiesz – bezcenne czy bezwartościowe. Domowe ognisko podsycane alkoholem i telewizją, wkurwiająca odpowiedzialność, przywiązanie z przyzwyczajenia… piękne tu macie przyzwyczajenia, rzekłby niejeden Keypaxjanin, ale tu jest Ziemia. Dziwki przynajmniej nie da się za bardzo skrzywdzić. Wiem, jestem Nikim.
- Szeptasz, ale w duchu krzyczysz Nikt, by zagłuszyć znaczenie tego słowa. Mówisz Nikt, by złagodzić lepszy, inny, za którego się uważasz, złagodzić fakt, że jesteś taki sam jak wszyscy w sensie równości wartości istnienia, którą obniżają czyny lub ich brak - ciebie czyniąc gorszym, filozofie. Myślisz, że nazywając się Nikt, jesteś kimś i w dodatku uda ci się zrzucić z tego wszelką odpowiedzialność.
- Wiesz, że słabość ciała jest mniejszym grzechem niż złość ducha, w Dolinie Pizzy, skąd pochodzę mawiają, że jeśli nie da się już stworzyć nic pięknego…
- Ani zniszczyć niczego poza pięknem, pozostaje…
- Tak, samozniszczenie. A czyż to nie najprzyjemniejszy nań sposób? Ktoś się słusznie zastanawiał jak można sobie wybierać żonę, skoro miłość jest piorunem, który zostawia cię garstką kolorowego popiołu na łopatce. Ale ja od jakiegoś czasu wolę kontrolowane eksplozje.
- Nie wierzę, że naprawdę ci z tym dobrze, że dobrowolnie rezygnujesz ze…, ze szczęścia.
- Słodkie umartwienie, ale platoniczna miłość do Behar pozostaje nietknięta, nienadgryziona, czysta. A to, to mój celibat. Zakon tańczący. Tyle nam zostało, a to i tak za dużo.
- Głupi jesteś.
- Kompleksy są źródłem nieszczęśliwości czy nieszczęśliwość jest źródłem kompleksów? Nie ważne. Nieudacznikiem byłem dotąd, ale jak sama zauważyłaś już z tego wyrosłem i nie trzeba mi litości. – Gesmo – przechowalnia uczuć ogłaszająca upadłość z manierą godną seriality z satelity prosi o wyrok wisząc nad przepaścią trzymany za jaja przez kobiece dłonie Male dla potrzeb literackiego obrazu przeszczepione Agnes i krzyczy, żeby go puściła. Po chwili Gesmo – arcyLafcadio rozbija się o delikatną kobiecą skórę Agnes, która roznegliżowała się w proteście przeciw kłamanej zgorzkniałości Gesmo.
- Nigdy tak nie powiedziałam, ale skoro uważasz, że tak myślałam, zresztą to już tylko twoja sprawa, za kogo mnie masz. – Ani dobry ani zły, ale jeśli tak wygląda złoty środek, to chyba podziękujemy. Żebym ją przynajmniej zgwałcił, jeszcze bardziej by ją to zniechęciło, a ja przynajmniej bym sobie użył na ostatnią drogę…
Rozbieram najlepszą przyjaciółkę dla potrzeb książki, od której ona swym negliżem chce mnie wybawić.
- Czy warto byś rozbierała się dla tej parodii poematu dygresyjnego? Czy Twa obecność w tym festiwalu żenady nie ubliża Ci, Agnes?
- Jeśli to Ci pomoże. Stare powiedzenie mówi, że lepiej żałować jakiegoś czynu niż tego, że się nie spróbowało. Ty chyba nie masz już nic do stracenia, prawda?
- Mówią, że kto sięgnął dna może już tylko piąć się w górę. Ale moje dno to niekończąca się równina, po której biegnę, próbując chwycić się wiatru lub sznurowadeł aniołów, by wzlecieć ponad to wszystko. Jednak sam sobie jestem balastem. Muszę stąd odlecieć, Agnes, muszę lecieć…
Wspomnienie 30
Znalazł pracę przy rwaniu wiśni. Erotomańskie zapędy wobec kilkudziesięciu dziewcząt powstrzymują wezwania do zapłaty za przekręty pod groźbą procesu o wyłudzenia. Rodzice wyciągają pomocną dłoń. Jedyne, co może zrobić, to pozwolić sobie pomóc. Pracując w polu okalecza się sierpem, co wyłącza go na jakiś czas z zarobkowych zajęć. Ma czas na zastanowienie się nad sobą. Ile można jeszcze pasożytować? Ratować studia? Iść do wojska na odwyk od tego wszystkiego? Zostać włóczęgą? Międzyczasie spisuje wspomnienia i przemyślenia. Najprawdopodobniejsze rozwiązanie – wojsko. Cykni – ostatnie próby kontaktu. Sygnał zanika. Próba kontaktu nieudana. Połączenie zerwane. Cisza.