część druga
Pewnego dnia wszyscy prócz Toxe, który w tym czasie sprzątał norę, byli odwiedzić dzieci w placówce gdzieś w górach. Musieli iść z buta kilka kilometrów. Wróciła wykończona i zrozpaczona sytuacją dzieci i nikłymi szansami na ich odzyskanie, do którego potrzebny jest dowód, po który musi jechać na własny koszt do Rumunii i papierkowa zabawa wokół tego, za którą też musi zapłacić. Nawet pracując nie może się do tego przyznać, bo robi to nielegalnie. Więc zadają cynicznie to pytanie: z czego pani utrzyma dzieci. Biurokracja daje możliwość zrobienia z człowieka wariata.
Masaż stóp i łydek przynosi jej ulgę. On nie może się oprzeć, by sięgnąć dłońmi wyżej, ale ona jest zbyt zmęczona.
Wspomnienie 11
Okazało się, że Jurek pochodzi z wioski Toxe, a jego kuzyn jest sąsiadem mojego przyjaciela. Kolejną przyprawą do tego wielobarwnego i pikantnego dania jakim jest ten etap w życiu Toxe jest fakt, że Jurek to gość, którego na nagraniu antykomunistycznych zamieszek w Krakowie potrąca wojskowa ciężarówka. Toxe miał szczęście do poznawania ciekawych ludzi w ciekawych sytuacjach, ale to wszystko było bardzo ulotne, nie da się tego nigdzie zapisać, całokształt wspomnień jest w sercu i nie da się go w pełni wyrazić, choć chciałoby się pochwalić przeżyciami, które musiały w mgnieniu oka przeminąć za sprawą swej magii i intensywności, która zdaje się przyspieszać czas. Warto żyć dla takich chwil, choć nie da się ich przedłużyć ku nieugaszonej tęsknocie. Ale może takie rozstanie procentuje w niebie…
9 (W cieniu kasztanowców)
Zza chmury fajczanego kurzu dobiega poczciwy kaszel bitwy toczonej na równinie szachownicy rozciągniętej między zaroślami gęstych bród, w których kwitną usta pełne historii i zakazanego owocu landrynek. Kobieta pchająca z gracją wózek z domowym ogniskiem wtłacza mi pod język uduchowioną wodę płodową. Kosmetyczny podmuch upakowanego w garnitur pośpiechu pocięty w plastry przez szprychy rowerowej wyprawy.
- Ludzkość to autoironia Boga rozmieniona na drobne. - sentencja rzucona przez wąsatego pana w okularach ku drugiemu wąsatemu panu w okularach wzdłuż parkowej ławki skłoniła mnie do zajęcia ławki naprzeciwko.
- Pewien człowiek znając smak rozkoszy, dobrowolnie poddał się ascezie i żył na pustyni. Po śmierci obudził się na tym samym pustkowiu. Pewnie poczuł niedosyt, chyba, że asceza okazała się szczęściem jeszcze za żywota. - nie znałem tej historyjki.
- A co z bogatymi i uchem igielnym? Dla bogacza, który używał lub nadużywał rozkoszy, pustynia rzeczywiście będzie piekłem, nawet po kastracji pragnień stanowiącej poniekąd niebo.