Co się stało z moim kumplem?
Wziął książkę i zaczął czytać.
– No, ale dlaczego będziesz jak dawniej, a nie jesteś cały czas?
Przypomniało mi się, co mówiła mama, że pewnie coś się wydarzyło u niego w domu i dlatego jest taki.
Przestał czytać i zaczął się we mnie wpatrywać, długo, aż mi się głupio zrobiło. W końcu się odezwał.
– Powiem ci, w sumie, czemu nie. Kto miałby uwierzyć, jak nie dziecko.
Nie spodobało mi się, że tak na mnie powiedział.
– Czemu tak gadasz? Przecież mamy po tyle samo lat.
– Ja mam trzydzieści osiem – powiedział całkiem poważnie.
– Co ty wygadujesz? Mamy po osiem, gamoniu.
Zaczął masować sobie głowę po bokach, jak mój tato czasami.
– W sobotę najwyraźniej pojechałem do babci i dziadka – powiedział.
– Jak najwyraźniej, że bardziej wyraźnie pojechałeś?
Zaśmiał się ze mnie.
– Najwyraźniej znaczy prawie na pewno. Nie pamiętam tego. Obudziłem się w niedzielę u nich w domu i byłem w szoku, że znowu mam osiem lat, dziadek żyje, a babcia wygląda tak młodo.
– Nic nie kumam, o czym ty gadasz?
– Na głos brzmi to jeszcze dziwaczniej – powiedział do siebie.
Znowu masował sobie głowę. Wziął kilka głębokich oddechów i zaczął mówić.
– Zanim się obudziłem w niedzielę u dziadków, miałem trzydzieści osiem lat, swój dom, żonę i syna starszego niż my teraz. Ma na imię Nikodem, to znaczy będzie miał.
Zrobiłem wielkie oczy.
– Co ty wygadujesz?
Nie zwrócił uwagi, że mu przerwałem, mówił dalej.
– Dawno zapomniałem o dzieciństwie i o szkole, tej i następnej. Miałem swoją firmę i poukładane życie. A teraz znów jestem dzieckiem.
Zacisnął pięści. Był smutny i zły, sam nie wiem, co bardziej.
– Ty mówisz poważnie?
Spojrzał na mnie, miał łzy w oczach.
– A co, wymyśliłbym to? Ty byś wymyślił? Skąd wiem, o czym mowa na lekcjach?
– No właśnie?
– Wiem o wiele więcej. O rzeczach, które nawet ci się nie śniły, chłopaku. Na które przyjdzie czas w przyszłości.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czułem, jakbym naprawdę rozmawiał z dorosłym i głupio mi się robiło jakoś.
– Ale jak to się stało, że znowu jesteś dzieckiem?
Wytarł oczy rękami.
– Nie mam pojęcia. Pamiętam, że było lato i zaczynała się silna burza. Zszedłem do ogrodu zdjąć hamak, żeby nie zmókł. I tyle. Potem obudziłem się u dziadków trzydzieści lat wcześniej.
– Ja, cię.
– A moi rodzice jacy młodzi, młodsi niż ja byłem. Martwią się, że coś ze mną jest nie tak. – Zaśmiał się.
– Ja cię.
– No, ja cię.
– Może walnął cię piorun i przeniósł w czasie?
– Nie wiem, może.
– I co teraz zrobisz? – zapytałem.
– A co mam zrobić? Będę żył i dorosnę. – Pokręcił głową, jakby sam w to nie wierzył. – Najgorsze, że tęsknię za żoną i synem. A ich nie ma. Moja żona ma roczek. Ach, zwariować od tego można.
– Taka dzidzia?
– Gdyby nie oni, nawet bym się cieszył. Bardzo chciałem znowu być dzieckiem. Każdy dorosły chce.
– Dlaczego? Przecież super być dorosłym.
– Tak? A dlaczego super?
Zdziwiłem się, że zapytał.
– Można robić, co się chce, jeździć samochodem. Nie trzeba iść spać wieczorem. Można sobie kupować, co się chce...
Popatrzył na mnie jak na wariata i się zaśmiał.
– No a co, niby nie? – zapytałem.