NIE MA PENELOPY
I
Czeka na mężczyznę.
*
Jak jej antyczna poprzedniczka. Czekając dzierga dla swojego ukochanego szatę. Może sweter, a może tylko wełniana skarpetę. Nigdy nie zrobiła więcej niż parę oczek. Nie ma czasu.
*
Mijają dni, miesiące, lata... a może zaledwie godziny, minuty... A ona tak właściwie nie rozpoczęła...
*
Pojawiają się inni mężczyźni.
*
Przyjmuje ich zaloty. Prowokuje. Odpycha. Fascynuje ją gra ich namiętnościami.
*
W ramionach innego zapomina o swoim mężczyźnie. I wtedy ten wiersz.
*
Pojawiają się wspomnienia.
*
Kocha go, kocha go, kocha go. A przecież...
*
Co to jest miłość?
*
Czy można tak chłodno, obojętnie, raczej z ciekawości niż z potrzeby?
*
Przecież tak naprawdę nigdy nic dla niego nie zrobiła. Jak to nic? Tyle miesięcy razem. I to się nazywa nic? Racja! Nic!!! Racja. Mniej niż zero. Spała z nim, prała, gotowała, utulała w żalu, pracowała dla niego – i nic? To ma być nic? Kto tu jest NIC?!!!
*
Nawet tej pieprzonej skarpetki dokończyć nie może. Dlaczego tu na niego czeka? Bo go nie kocha, tak!?. Nie kocha? Nie, kocha. A może naprawdę nie?
*
A więc to może tylko potrzeba tych paru chwil, kiedy przychodzi do niej i mówi, że to dla niej, że wszystko, że bez niej nie ma sensu...
*
Kobieca próżność?
*
Jego zazdrość. Uzasadniona?
*
Jego prośba o prawdę. Uzasadniona.
*
A przecież nie. Nie powie mu. Nie wyrzeknie się kłamstw.
*
Czy była mu wierna? Tak. Nie.
*
Czy jest mu wierna? Tak. Nie.
*
Nie ma dla niego czasu, bo już ten/ta, ktoś inny.
*
I te bezsensowne tłumaczenia: „Wiesz, jak wyglada sytuacja; nie, dzisiaj nie; nie, jutro nie; za tydzień.” I ulga, kiedy odchodzi i kiedy można znowu.
*
Bezczelnie, na przekór jemu, czy sobie?
*
I tak – co raz bardziej daleka...
*
Inni? Tak, są. „Nie, nigdy, nikogo”. Przecież właściwie to się nie liczy. I czego on chce, jakie ma prawo?
*
Ona go nie kontroluje, nie pyta, nie chce wiedzieć. Lepiej nie wiedzieć. A gdyby wiedział? Odszedłby. No i co? Czy on jeden na świecie? Tak naprawdę nie jest jej potrzebny. Potrzebna jej jest jego miłość, jego słowa. Jej nad nim władza.
*
Tak. Kocha go. Kocha? Kiedy drży cały z gniewu, rozpaczy, pożądania. Kocha TO. *
To właśnie w nim kocha. A może tylko TO kocha. A on TO robi tak ładnie.
*
Nieprawda, Jest zła, ale go kocha. *
Uwielbia go dręczyć.
*
Czeka na niego. A może czeka tylko by przyszedł, aby zobaczyć, czy jeszcze, czy znowu...
*
Skarpetka, czy sweter? A może szal? I czy dla niego?
*
Pamięta tę noc, kiedy prawie doczekał swego następcy. To było wspaniałe.
*
To podniecenie, ten strach, ta zabawa. Tak, to właśnie lubi, Dlatego czeka, dlatego jest, dlatego go kocha.
*
Nieprawda, że czeka. Chce tylko czekać. Wie, że przyjdzie, kiedy ona tylko zechce, odejdzie, kiedy ona mu każe. Boże. Skarpetka? Sweter? Robić. Nie robić.
*
Czy jest jej wierny? A gdyby nawet nie był? Gdyby wiedziała, że prosto od niej idzie do innej? Czy byłaby zazdrosna? Chyba nie. To podniecałoby ja jeszcze bardziej.. Kiedy myśli o tym, robi się jej tak jakoś...
*
„Odbiorę go. Odbiorę każdej, która wyciągnie po niego rękę.” Tak. Odbierze. Wie to. Wie to najlepiej. I on wie. Więc ona nie musi się bać.
*
Czy tęskni? Tak. Nie.
*
Czy potrzebuje jego pieszczot? Tak, ale to, że mu ich wzbrania, bawi ją jeszcze bardziej niż same pieszczoty.
*
Grzech – tak mówi – grzech. Z nim nie. Dziś nie. „ Proszę nie. Nie potrzebuję, zrozum to.” Czyste – mówi – niech będzie czyste. I patrzy na zegarek. Jeszcze piętnaście minut. Jedziemy – mówi. I słucha, jak on mówi. To, co zawsze: zawsze... tylko dla ciebie... proszę przemyśl... kocham... miłość... dla naszej miłości,,, prawda... całą prawdę... czy potrafisz? Potrafię – odpowiada i patrzy na zegarek. Zostało tylko pięć minut (kiedy on wreszcie skończy – myśli). „Przemyślę, kocham, ale już muszę... (czy zdążę? - myśli) Kocham!!! I żeby już. Nareszcie!!! A teraz biegiem. Pokój, światło, przebrać się, zdąży. Wyjrzeć. Nie wrócił? Na szczęście nie. Która? Tak, zaraz. Samochód? Wrócił. Nie. Ulga.
*
Nie, tak nie jestem – myśli. Przecież go kocha, tęskni, czeka, przecież to on, przez niego wszystko... to jego wina. Bo mogło być inaczej. Nie. Taka właśnie jestem – myśli.
*
Kiedy z ciepłych jego ramion wymyka się do innego kochanka... („Jaki tam kochanek – nawet się z nim nie całowałam.” „Kłamstwo!. Nie kłam przynajmniej sobie”)
*
...więc kiedy się wymyka i wie, że on tam gdzieś o niej, dla niej, bez niej nie może żyć. Tak, to podnieca, to jest wspaniałe. Za to go kocha. Kocha jak potrafi. Inaczej nie umie. Skarpetka? Szalik? Sweter? Bzdura!
*
A gdyby tak bez niej mógł? Chyba by to nic nie zmieniło. A może? Nie ma się nad czym zastanawiać.
*
Krok – powiedzieć. Krok, krok – nie powiedzieć. Krok – powiedzieć. Krok, krok, krok – nie. Przecież tak jest dobrze. Przecież czeka. Przecież kocha. To on:
„ Czapa... miesiąc i czapa... bez szans”. Samobójstwo? Kretyn!. I ona ma czekać? Na kogo czekać? Bez szans? Poczeka aż sam pójdzie. Na dno. Do piekła. W diabły. Niech idzie. ( I na co mu wtedy ta skarpetka, ten sweter, a może szalik?) Ale skoro jest... Powiedzieć? Co powiedzieć? Po co mówić? Czy jej jest z tym źle? Czy nie