Cmentarny spacer
„Ja pierdolę”, pomyślał. „Tylko spokojnie. Nie znam gościa i generalnie mało mnie on obchodzi. Może to jakiś znajomy znajomego, który kiedyś przypadkiem zobaczył nas gdzieś razem. Może nie. Nie wiem. Uśmiechnij się. Jak chcesz podaj rękę i po prostu…”
– Spytałem jak Magda? – zapytał facet.
– Dobrze. Wszystko dobrze, ale jeśli byłby pan tak uprzejmy i się przedstawił, bo mnie jest naprawdę ciężko przypomnieć sobie z kim...
– Jakie to ma znaczenie? – przerwał mu nagle - Czy to naprawdę takie ważne czy się znamy czy nie? Powiem ci jak się nazywam. Tobie moje imię i nazwisko nie powie nic. Skłamiesz i uśmiechniesz się próbując przekonać bardziej siebie niż mnie, że istotnie kiedyś się spotkaliśmy. Odbędziemy krótką, sztuczną i beznadziejną rozmowę, z której nie wyniknie nic, więc uwierz mi, że moje imię nie ma tu nic do rzeczy. Co innego twoje.
– Jak to moje? – Robert przymknął usta, które samoczynnie rozwarły się, gdy starszy facet wyłożył mu przyczyny dla których większość ludzi tak szybko kończy ze sobą rozmowę.
Mężczyzna uśmiechnął się i zapalił kolejnego papierosa. Odwrócił się do Roberta plecami i rozglądał się na boki. Robert nie wiedział czy odejść czy zostać, ale starszy facet zaintrygował go na tyle, że postanowił chociaż wyjaśnić skąd się znają lub czy w ogóle się znają.
– Jak ci się tutaj podoba? – spytał mężczyzna, a Roberta nagle rozśmieszył jego brązowy garnitur. Nie bez przyczyny mówią, że śmiech jest lekarstwem na wszystko. Nawet na absurdalne pytania świrów, którzy zaczepiają się na cmentarzu i pytają o samopoczucie twoje i twojej dziewczyny, chociaż ty za cholerę nie możesz sobie przypomnieć czy znasz świra czy nie. Co najgorsze, on nie współpracuje.
– Tutaj, czyli gdzie? – postanowił podjąć dziwną grę. Przynajmniej przez chwilę. – Mówi pan o mieście czy o cmentarzu?
– Miasto mnie nie interesuje – odpowiedział bez namysłu.
– Cmentarz… jak cmentarz. Co tu się może podobać? – rozglądnął i wzrokiem znów trafił na pogrzeb w oddali. – Nie do końca pana rozumiem.
– Proste odpowiedzi na proste pytania to nie jest twoja mocna strona, prawda? – rzucił papierosa na ziemię i przydeptał żarzący się niedopałek. – Proste pytanie, prosta odpowiedź, Robert. Jeśli ktoś zapyta się ciebie czy podobała ci się ta książka. Mówisz tak lub nie. Jeśli mama pyta czy zjesz na obiad naleśniki mówisz tak lub nie. Jeśli Magda pytała się wczoraj w nocy czy chcesz zerwać z niej ubranie, a ty siedząc przy komputerze zacząłeś zastanawiać czy masz ochotę na ostrą jazdę czy intymne zbliżenie… – przerwał na moment i odpalił kolejnego papierosa – Tak lub nie, chłopie. Zdecyduj się w końcu.
Robert stał jak wryty. Nie miał pojęcia kim jest człowiek, który albo wczoraj wieczorem znalazł sposób na obserwowanie i podsłuchiwanie jego i Magdy na siódmym piętrze wieżowca albo… sam nie wiedział co o tym myśleć. Szybko przed oczami stanęła mu Magda z wczorajszego wieczoru. Ubrana w koronkową niebieską bielizną stała w drzwiach, a ciepłe światło z przedpokoju sprawiało, że włosy opadające na ramiona niemal błyszczały. „Chcesz ze mnie zerwać te fatałaszki”, jej głos był delikatny o strasznie podniecający.