Cmentarny spacer
Mężczyzna zbliżył się do niego tak, że Robert poczuł od niego zapach papierosów wypalanych jeden za drugim.
– Chciałeś wiedzieć kim jestem. Więc choć ze mną – odrzekł mężczyzna. Z jego twarzy znikł uśmiech, a głos był szorstki i nieprzyjemny. Robertowi ciarki przeszły po plecach.
– Więc chodźmy – sam nie wierzył, że to powiedział. Sytuacja nie mogła stać się bardziej dziwna. Jak najszybciej chciał wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi.
Powolnym krokiem podążyli w głąb cmentarza.
Resztka słońca majaczyła nad lasem, kiedy mijali alejkę grobów dziecięcych. Małe nagrobki, aniołki i daty śmierci nieodległe od daty urodzin.
Oboje milczeli mijając alejkę za alejką. Robert czekał na wyjaśnienia. Starał się nie okazywać zdenerwowania, jednak co chwila przecierał spocone dłonie o dżinsy a w żołądku czuł kulę, która cały czas się powiększała.
Śpiewy żałobne były coraz bardziej wyraźne i zbliżali się coraz bardziej do grona osób w czerni. Ksiądz pochylał się nad trumną i subtelnie instruował ministranta jak powinien trzymać głośnik. Większość ludzi nad grobem stała milcząca i tylko niektórzy szlochali. Najbardziej kobieta, która stała najbliżej. Miała ugięte kolana i co chwila wstrząsały nią spazmy. Gdyby nie mężczyzna obok, prawdopodobnie już dawno runęła by do dołu gdzie właśnie spuszczano trumnę z ciałem jej męża, syna, brata lub jeszcze kogoś innego. Być może siostry lub matki.
– To chyba ciężko wychowywać się bez rodziców? – odezwał się mężczyzna. Robert spojrzał na niego i niezbyt zdziwiło go to, że facet z śmiesznym garniturze wie o nim prawie wszystko. Już dawno go to przerosło.
– Nie wychowywałem się bez rodziców – odpowiedział. – Mój ojciec zmarł jak miałem dwa lata, a matka kiedy byłem w liceum. Miałem rodziców. Po porostu nie tak długo jak inni.
Facet uśmiechnął się i przeczesał resztkę włosów na głowie. Stanęli w bezpiecznej odległości od pogrzebu i patrzyli jak czterech rosłych facetów spuszcza na linach trumnę do dołu. Kobieta zaczęła spazmatycznie łkać. Była młoda. Przynajmniej na taką wyglądała z tyłu. Robert ku swojemu przerażeniu stwierdził, że patrzy na jej tyłek, więc limit absurdu na jeden dzień został wyczerpany.
– To ty? – spytał Robert. Uważał, że jak na dzień dzisiejszy to pytanie jest odpowiednie. Facet, który wie o nim wszystko zaprowadził go na pogrzeb, więc dając się ponieść chaotycznej logice Robert stwierdził, że facet może być duchem.
– Nie – uśmiechnął się szczerze – ale ktoś bardzo mi bliski. Robert zobaczył, że mężczyźnie łzy powoli napływają do oczu. Jednak w jego odczuciu nie były to łzy smutku. Skierował ponownie wzrok na żałobników i nieznacznie zbliżył się do zgromadzenia. Nikt nie obrócił się w jego stronę. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Robert wziął to za dobrą kartę i postanowił zobaczyć, kto był tak bliski temu facetowi. Przynajmniej w ten sposób mógłby jakoś skojarzyć nazwisko.