Cisza nocna
Rozmawiali jeszcze długo. W międzyczasie dołączył do nich Kamil, zrobił dla wszystkich kolację i sam również usłyszał tę historię. Był bardzo zaskoczony tym wszystkim, ale taka wiadomość jednak w jakiś sposób cieszy. Powiedział, że przykre jest to, że relacje z ich córkami są takie jakie są, ale różnie się w życiu układa, że niekiedy zupełnie obca osoba jest bliższa niż rodzina, z którą łączą więzy krwi.
Zrobił się wieczór i Merci wróciła z Kamilem do domu. Była nadal bardzo zszokowana historią. Nie mogła w to uwierzyć. Z jednej strony się cieszyła, ale z drugiej płakała, bo wiedziała, że babci Marysi nie zostało wiele czasu, że miała rację, gdy o tym mówiła. Gdy chodzi o kogoś, kogo się kocha, to pieniądze są nieważne.
Merci zadzwoniła do matki i podzieliła się z nią tą wiadomością. Nie mogła wiedzieć o tym, że to nie był dobry pomysł i że to jej zaszkodzi. Na następny dzień matka do niej przyjechała i to był dzień, kiedy Merci ją wyrzuciła z domu.
Miło spędzały popołudnie, gdy matka nagle wtrąciła:
- Słuchaj, nieźle się ustawiłaś, Zajmujesz się staruszkami, oni kipną i jesteś bogata. Ale to sobie wymyśliłaś – mówiła to niby swobodnie – może Ty już jesteś kochanką Zbyszka i dlatego tak się zachowują? Jak ta Marysia kipnie, to Ty nie przestawaj mu dupy dawać, bo inaczej jeszcze zmieni testament i podważy testament żony. Mówię Ci, niech Cię zaprasza jak najczęściej do łóżka. Nieważne co z nim i jemu robisz, ale nie przestawaj – mówiła to tonem, jakby dawała córce dobrą radę, jakby jej mówiła, żeby założyła jednak czerwoną sukienkę, a nie niebieską.
Merci nie wierzyła w to co słyszy. Sądziła, że to jakiś głupi żart, że to nie może się dziać naprawdę. A tak wierzyła w to, że między nią, a matką się już ułożyło na dobre, że w końcu będzie tak, jak być powinno, że będę blisko, że będzie ją wspierać. Tymczasem ona coś takiego jej mówiła. Siedziała, patrzyła na nią i nie wiedziała co ma powiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Ta sytuacja wykraczała poza jej wyobrażenie na temat matki. Nie spodziewała się, że jest ona zdolna do czegoś takiego, do takiej podłości. Poczuła, że coś się zmieniło, w niej, w świecie. Nie wiedziała jeszcze co, ale to poczuła.
- Jeśli masz taką wizję tego wszystkiego, to strasznie żal mi Ciebie, współczuję Twojemu mężowi. A teraz ubierz się i wyjdź i nigdy tu nie wracaj. Nigdy więcej nie chcę Cię widzieć.
- Ależ córeczko... - zachowywała się, jakby nie wiedziała co właśnie powiedziała.
- Żadnego „ależ córeczko”. Zabierz swoje rzeczy i po prostu wyjdź – mówiła to spokojnie, ale matka widziała w jej oczach zimną furię, pierwszy raz. Może miała wrażenie, a może nie, ale odczuła, jakby w pokoju zrobił się zimno, dreszcze przeszły ją od samego karku wzdłuż kręgosłupa.
Nic już więcej nie dodała, po prostu zabrała swoje rzeczy i wyszła. Minęła się w drzwiach z Kamilem. Merci opowiedziała mu wszystko, gdy skończyła, rozpłakała się i nie mogła przestać. A on po prostu ją przytulał i głaskał po plechach, aż zasnęła.
Po kilku dniach babcia Marysia umarła. Szybko odbył się pogrzeb, który zorganizowała z dziadkiem Zbyszkiem. Teraz ona była dla niego podporą. I Kasia oczywiście, reszta tylko liczyła na spadek.
Na pogrzebie zobaczyła swoją matkę. Nie chciała robić scen na tej uroczystości, ale nie rozumiała dlaczego się tu pojawiła. Widziała tylko, że rozmawia z córkami babci i że wszystkie zaraz potem spojrzały na nią z niesmakiem.
Babcia Marysia nie chciała, aby organizować stypę, więc zgodnie z jej wolą nie odbyła się. Oczywiście niewiele osób to zrozumiało. Tylko mała grupka pojechała z dziadkiem Zbyszkiem i nie były to córki. To była tylko Merci z Kamilem, Kasia z narzeczonym i tata Merci. Nikt więcej. Takie towarzystwo dziadek Zbyszek mógł znieść. Wiedział, że jest mało osób, ale, że ich obecność jest naprawdę szczera.