CIENIE WOLONTARIATU
, mówiąc mi to prosto w oczy tak bez ogródek?!!! Dlaczego od razu nie powiedziałaś mi przy pierwszym spotkaniu, że nie jestem w twoim typie, gdyż nie lubisz wysokich i szczupłych dziewczyn?!!! Całą moją wypowiedź „ odwróciła, niczym kota ogonem”. Ewa bardzo cię przepraszam , ja naprawdę nie chciałam sprawić ci najmniejszej przykrości. Bardzo żałuję tego co powiedziałam i obiecuję tobie, że już przenigdy na takie jak dzisiejsze tematy nie będę najlepiej przed tobą zabierać głosu! Niestety w kuchni usłyszeli jak ona wpadła w furię moi rodzice. Mama oczywiście od razu weszła do pokoju, żeby sprawdzić co się dzieje. – Co się tutaj stało?!... Odtąd nie było już tak dobrze między Ewą a mną do końca. Przeprosiłam swoją wolontariuszkę, chociaż nie za bardzo wiedziałam za co. Instynktownie rozmawiając z nią podczas następnych naszych spotkań wyczuwałam z jej strony niechęć do siebie samej, że przyjeżdża do mnie pod przymusem. Widziałam w wyrazie jej twarzy, iż jest wyraźnie moim towarzystwem przemęczona i znudzona. Ewa była coraz częściej w bardzo ponurym nastroju zaskakując mnie również bardzo smutnymi tematami. Nie była z natury optymistką i chyba nie potrafiła ludzi pocieszyć, dodać im otuchy, podtrzymać na duchu w trudnych chwilach. Wręcz przeciwnie miała predyspozycje, aby zdołować jeszcze bardziej mnie przygnębioną wizją własnej przyszłości np.. tego typu pytaniami –Jak sobie Lauro wyobrażasz swoją starość? Miałam dopiero 30 lat. – Raczej staram się o niej za często nie myśleć. Jeżeli zastanawiam się nad własną starością, to widzę ją przeważnie w czarnych barwach. – Czy boisz się śmierci? Jak sobie wyobrażasz ją w twoim życiu? Ponowiła moja wolontariuszka tok pytań. -Każdy się chyba bardzo boi śmierci, to chyba naturalne? Z tym wyjątkiem, że umierając cierpi się ogromnie albo nie, ewentualnie jeśli jest to wielkie bolesne cierpienie, to trwa krótko. Najgorsza jest systematyczna i długa śmierć, takiej najbardziej obawiałabym się. Wypowiadając słowo po słowie, w głębi duszy wszystko starałam się dokładnie przemyśleć pod kontrolą, by znów przypadkiem nie nadepnąć na odcisk swojej rozmówczyni. –Tak w ogóle oprócz mnie nikt nie odwiedza cię z młodzieży? Spytała mnie Ewa. –A jak myślisz, po co pisałabym do Centrum Wolontariatu, gdybym spotykała się jeszcze z kimś? Ewa patrząc przed siebie, mówiła dalej, jakby sama do siebie: - zgłosiłam się do ciebie Lauro, bo byłam przekonana, że masz dużo przyjaciół i spotykasz się często z chłopcami na randkach. Myślałam, iż dzięki temu uda się i mi poznać kogoś odpowiedniego dla siebie z mężczyzn tego jednego, jedynego. Gdyby tak było, jak ona się spodziewała i była o tym przekonana, to wówczas nie czułabym się zmuszona do tego, żeby prosić Centrum Wolontariatu o przychodzenie jej do mnie raz w tygodniu po to tylko, aby potowarzyszyła mi i pogawędziła ze mną, pisząc list z prośbą o to do niego. Ewa najzwyczajniej szukała dobrej okazji do rychłego za mąż pójścia, zgłaszając się Dorocie dla mnie na wolontariuszkę. –Bardzo mi przykro, iż rozczarowałaś się pod tym względem. Odparłam jej. Coraz częściej szukała świadomie dobrej okazji do kolejnej kłótni ze mną. Raz dość dosadnie powiedziała mi: - widzę, że ja tobie w ogóle nie byłam i nie jestem potrzebna. Właściwie to zabierasz mi ten drogocenny czas, który bardziej przydałby się dla innych ludzi w gorszej sytuacji życiowej od twojej. Jak się później zorientowałam Ewa była z natury materialistką. Ona nie przyszła bezinteresownie z własnej, nieprzymuszonej woli do Centrum Wolontariatu po to, by pomagać, wspierać słabszych od samej siebie. Najlepiej odpowiadałoby jej przychodzenie np. do staruszki z bardzo zasobną rentą, lub emeryturą, która by mojej wolontariuszce za każdą przysługę zrobioną przez nią w jej domu bardzo sowicie płaciła. U mnie nie miała żadnych korzyści finansowych i nieraz bardzo uskarżała się na to, ile to pieniędzy musi wydawać z własnej kieszeni na bilety, aby d