Cienie przeszłości część 1 - Wyzwanie
- W takim razie niech pan posłucha uważnie. Dzwonię z GSRu – Wiedziałem, żeGSR – Grupa Szybkiego Reagowania - jest czymś w rodzaju elfickiej jednostki antyterrorystycznej. Rzeczywiście, jeśli ktoś miał się zajmować taką sprawą, to, za wyjątkiem krasnoludów, mogliby to być tylko oni. – Odkodowaliśmy już część tego pliku z nazwiskami i znaleźliśmy tam między innymi pana. Dlatego właśnie dzwonimy. Nie wiemy, gdzie czekają na pana napastnicy, dlatego proszę pozostać w domu jeszcze przez parę minut. Już jedzie do pana specjalny agent, który przewiezie pana w bezpieczne miejsce.
- To znaczy gdzie? – spytałem odruchowo, chociaż było to bardzo głupie. Nawet się nad tym nie zastanowiłem, moje myśli biegły w zupełnie inną stronę. Słyszałem głosy, pojedyncze słowa, całe zdania, znowu słowa. Widziałem je w swoim umyśle, duże, zaznaczone na czerwono. „Za historię”, „nie pomoże wam policja”, „przez historię”... Powoli zaczynałem rozumieć.
- Nie mogę panu powiedzieć. Nie przez telefon, ponieważ może mieć pan założony podsłuch. – odparł elf.
- A co jeśli ktoś słyszy tą rozmowę? – spytałem kwaśno, wiedząc, że jeśli za drzwiami czeka na mnie oddział morderców, to teraz na pewno nie będą czekali ani chwili by wejść do mieszkania i wpakować mi kulkę w łeb.
- Jeśli rzeczywiście nas słyszą, to na pana miejscu bym się modlił, byśmy przybyli tam wcześniej niż oni. – stwierdził Roldrisal. Brzmiało to lekko ironicznie, ale jednocześnie diabelnie poważnie. – To tylko parę minut. Proszę spakować potrzebne rzeczy i przyszykować się do drogi. Będziemy niedługo.
- Dobrze. Będę czekał. – odpowiedziałem starając się brzmieć spokojnie.
Rozłączył się, a ja usiadłem ciężko na fotelu. Nie pamiętam kiedy wstałem, chyba jakoś w połwie zdania o tym, że po mnie jadą. GSR. Grupa Szybkiego Reagowania, elficka antyterrorka. Jeśli ktoś miałby wiedzieć co robić, to własnie oni. Nigdy nie myślałem, że spotkam kogoś z tego oddziału, zwłaszcza wtedy, gdy jakieś cholerne elfy wrobiły mnie w rolę zwierzyny. Plik w internecie z nazwiskami, rozkodowany i znalezione moje nazwisko. Policja wam nie pomoże. Za historię i przez historię. Cholera... Wszystko się układało. Wyglądało zbyt idealnie.
Sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer, po chwili odebrał mój przyjaciel, Trewal.
- Słucham cię? – Mruknął zaspany, pewnie jak zawsze siedział do późna i teraz jeszcze leżał w łóżku.
- Potrzebuję cię. – Powiedziałem, mając cichą nadzieję, że telefon jednak nie jest na podsłuchu.
Dokładnie dziewięć minut później odezwał się dzwonek od drzwi. Na ramionach miałem już wtedy plecak naładowany najpotrzebniejszymi rzeczami, dokumenty, pieniądze, trochę ubrań, jedzenie, stara komórka, wszystko, co tylko mogło mi się przydać. Do tego laptop, z którym właściwie nie lubiłem się nigdy rozstawać. W międzyczasie znalazłem w sieci plik, w którym rzekomo miało być zapisane moje nazwisko i ściągnąłem na dysk. Nie sprawiło mi to żadnych trudności, ponieważ odnośniki do tego dokumenty umieszczono niemal wszędzie. Tak przygotowany czekałem na elfa z GSRu. Stałem na nogach jak z waty, spodziewając się najgorszego. Aż podskoczyłem, gdy rozległ się dźwięk dzwonka, a serce zaczęło mi mocniej walić.