Bezwartościowy człowiek

Autor: BrunoKadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

Czułem, jakbym miał serce ze sparciałej gumy. Czasami ta guma się rozłaziła i pękała coraz bardziej. Niekiedy zakłuła i ból rozchodził się centrycznie, jakby był naładowany elektrycznie. Lewe ramię drętwiało od dawna. Od jakiegoś czasu zaczęło też prawe. W głowie kręciło się częściej i mocniej, słabłem z dnia na dzień. Wczesne badania ujawniły, że serce mam wielkie jak u krowy. Czułem, że niedługo wysiądzie. No cóż, już czas na mnie, mimo że moja rodzina nie przyjmowała tego do wiadomości, a lekarze wciskali kit i nadzieje bez pokrycia. Oprócz jednego. Ten był uczciwy i w porządku, powiedział, że mogę kipnąć w każdej chwili. Nie zaskoczył mnie. Wiem, co czułem w środku. I co oznacza termin: wymagany przeszczep.

To nic, że umieram. Zawsze byłem twardy, prowadziłem firmę silną ręką i nie bałem niczego. I nigdy nie potrafiłem płakać. Może nie było ujścia, dlatego gorycz i żal przenosiły się na mięsień sercowy?

Ciężko jest śmiertelnie chorować w kochającej rodzinie. Szkoda, że tego nie ukryłem. To może brzmi samolubnie, bo przecież dzięki temu, że wiedzieli, mogą się martwić, przygotować. Ale ja za to płaciłem, jakby śmierć to było mało. Zamęczali mnie, żądali, kazali i zakazywali. Szukali nowych metod leczenia, miotali się, jak chorągwie na wietrze. Rozumiem i cieszę się, że tyle dla nich znaczę. Ale kompletnie ich nie obchodziło, co miałem do powiedzenia, co o tym myślałem. Chciałem umrzeć w spokoju, nie pod kontrolą, nie w napięciu, którym są naładowani bliscy.

 


Jaki ja byłem ślepy. Już nie powiem, że głupi, bo padnę trupem i nie skończę pisać. No cóż, umieram tu, gdzie chciałem. Nie do końca tak to miało wyglądać, ale nie ma sensu narzekać.

 


Dość biadolenia. Chciałem zacząć od wewnętrznego stanu technicznego, bo ma znaczenie w tej historii, która zaczęła się ponad trzydzieści lat temu, jeszcze przed obecnym życiem z moją żoną.

Byliśmy ciut po pięćdziesiątce. No może trochę więcej, niż ciut. Kurczę zleciało. Mieliśmy dwoje dorosłych dzieci i dwoje wnucząt, niesamowite bąki. Moja żona to kochana kobieta. Zawsze o mnie dbała, ta moja dziewuszka, a ja starałem się dbać o nią. Mieliśmy dobre życie. Choć każde z nas miało swoje tajemnice.

Kiedy urodziły się dzieci, stworzyliśmy ciepły dom. Żyliśmy bardziej dla nich, niż dla siebie. To pomogło nam przetrwać niejeden kryzys. Za nic nie zafundowalibyśmy im psychicznej traumy, jaką jest rozwód rodziców. Dzieciom wtedy wali się dom, dosłownie. I przeżywają to do późnego wieku dorosłego. Zapytajcie jakiegoś znajomego, któremu rozwiedli się rodzice, kiedy był dzieckiem, co wtedy czuł i jak mu z tym jest teraz, jak to na niego wpłynęło. Nie wolno robić tego dzieciom, za nic. I w tym byliśmy zgodni.

Strona romantyczna naszego związku czasami kulała, a seks był sporadyczny, jak w wielu starych małżeństwach. Ale nie narzekaliśmy. Moja żona to mądra kobieta, nie majstrowała przy mnie zbyt mocno i zawsze byłem jej za to wdzięczny.

Przez całe małżeństwo byliśmy dla siebie dobrzy. I przez cały ten czas nie miałem połowy serca. Byłem pewien, że miała je inna kobieta. Wciąż kochałem tę, z którą byłem wcześniej, zanim się ożeniłem.

 


‘Byłeś pierwszym mężczyzną w moim życiu, którego pokochałam czystą, niekłamaną i świadomą miłością. Dlatego wszystko odczuwałam z taką siłą i tak bardzo pragnęłam, by było idealnie, perfekcyjnie. I było. Nigdy potem nie czułam tego, co Ty we mnie zbudziłeś, nienasycenie, ciągłe pragnienie. Nikt nie potrafi poruszyć tych strun, które Ty ruszyłeś...’

 


Nasze rozstanie było burzliwe, ale miłość nigdy nie zgasła, choć wypierałem ją na początku. Była dobrodziejstwem i przekleństwem. Nie raz próbowałem o niej zapomnieć. Całą miłość przekierować na żonę. Ale się nie dało. Maria to Maria. Do niej należało moje serce i ciało, na nią reagowało natychmiast, z pełną gotowością.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
BrunoKadyna
Użytkownik - BrunoKadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04