Bezwartościowy człowiek
Wyszedłem z pokoju.
Powoli doszedłem na pomost, usiadłem na ławeczce i zacząłem pisać. Czyż to nie żałosne? Czyż nie jestem żałosny? Założyciel i prezes firmy o wielomilionowym kapitale. Dał się nabierać przez trzydzieści lat. Tęskniłem i kochałem urojenie utkane kłamstwami, a prawdziwej miłości, którą miałem pod samym nosem, w domu, w pełni nie doceniałem.
Nie byłem w stanie pojąć, jak ta kobieta musi być lodowata w środku. Wyrachowana, wytrwała spekulantka. Przez tyle lat smażyła najpierw listy na papierze, a potem maile, które układała jak fikcję literacką, starając się łechtać moją męskość i ego, zupełnie nie licząc z uczuciami.
– Ona nic nie czuje – powiedziałem do przepływającego łabędzia.
Przez cały czas byłem furtką, pewnie jedną z iluś tam możliwości, którą należało pielęgnować niewielkim kosztem. Z zimną krwią, bez emocji szafowała słowami, sterowała moimi uczuciami i pożądaniem.
Uśmiechnąłem się. Musiałem przyznać, znała się bestia na męskich potrzebach, wiedziała gdzie i jak posmyrać.
Zacisnąłem powieki i poczułem coś niesamowitego. Ucisk w gardle i łzy, które zaczęły spływać jedna po drugiej. Jednak potrafiłem płakać. I to z tęsknoty za żoną.
Ale długo się nie dziwiłem, ani nie tęskniłem. Ból w piersi, najsilniejszy jaki dotąd czułem, skutecznie odwrócił uwagę - raz na zawsze.