Baśń z tysiąca snów-Księżycowa Wojowniczka
Pewnego słonecznego dnia do owej krainy dostał się w tajemniczy sposób chłopiec, przekroczył, nieprzekraczalną dla starszych dzieci, bramę…I choć nikt nie dowiedział się nigdy, jak udało się jemu to uczynić, to wszyscy do dziś drżą na samą myśl, że ponownie może się to komuś udać…Komuś, kto nie mając dobra w sercu nie mając dobrej wyobraźni będzie w stanie wtargnąć w tą wyjątkową krainę.
Tak, więc był ów piękny dzień a po dywanie z kwiatów, szedł wysoki, prawie dorosły chłopiec, miał może z 16 lat. I choć jego twarz wyrażała, co rusz ogromne zdziwienie to nie zastanowił się nad tym, gdzie stawia stopy, jego wielkie buciska deptały kruche płatki kwitów, strącały rozedrgane listki i choć nieopodal biegła wysypana złotym piaskiem ścieżka on nie zwracając uwagi na nic…szedł wpatrzony przed siebie i wciąż rozglądając się niedowierzaniem przemieszczał się w kierunku błękitno-zielonego lasu. Nie wiedział, że jest obserwowany, że każdy jego krok z niepokojem a wręcz strachem śledzi tysiące oczu, oczu, małych leśnych ludzików, małych mieszkańców owej krainy.
Kiedy doszedł do skraju ogrodu jeden z odważnych skrzatów, najodważniejszy z odważnych, o imieniu Strumyczek. Nagle wyszedł z zarośli i wypinając dzielnie swoją pierś do przodu i nabierając powietrza równocześnie stając na ogromnym brązowym głazie, co sił zawołał w kierunku młodzieńca.
-Kim jesteś i skąd przybywasz?!
-Do mnie to mówisz?- Odparł młodzieniec, który zdążył już zobaczyć tyle dziwnych niezrozumiałych dla niego rzeczy, że o dziwo nie wpadł w szok na widok małego śmiesznie ubranego małego, jakby człowieczka, który lekko potrząsają swoją bursztynową dzidą usiłował wyglądać na groźnego.
-Tak do ciebie człowiecze się zwracam. Jesteś za wielki na naszą krainę i z tego, co widzę w twoim sercu nie masz wrażliwości, która jest potrzebna by móc wkroczyć do naszej krainy.
-Czego nie mam? – Powiedział młodzieniec kucając przy owym głazie, na którym wciąż w zdecydowanej pozie trwał Strumyczek.
-Nie masz wrażliwości dziecka!
-Nie mam, bo nim już nie jestem-odparł młodzieniec i nie zwracając uwagi na Strumyczka podniósł się i skierował się w stronę lasu. Kiedy był już na jego granicy nagle się odwrócił i niespodziewanie zawołał.
-Jak mogę stąd wyjść? Chcę wrócić do swojego świata!
I to był problem, bowiem nikt nie umiał mu odpowiedzieć na to pytanie. Więc kiedy zapadła cisza, chłopak wzruszył ramionami i wszedł w błękitno-zielny las.
Wróżki Dobroduszki i Magowie Talizmanu
-Proszę o ciszę!- Powiedział Mag w chwili, kiedy w Diamentowym Pałacu rozpoczęła się narada. Jego srebrna broda falowała poruszanymi podmuchami skaczącego po komnatach Zefirka, bo i on czuł niepokój, jak wszyscy i wyrażał to w jedyny sposób, jaki umiał. Przepływał, nie zawsze łagodnie pomiędzy zebranymi. Nie raz strącał ich perłowe kapelusze z głów a kiedy indziej poruszał szatami wróżek, czy magów, gdzie przyczepione do ich materii, spoczywały rozespane gwiazdy, więc choć niechcący to jednak je strącał a one ponownie wpływały łagodną łuną światła na swoje miejsce pomiędzy złotem a granatem szat Magów czy też Wróżek… Wszyscy zebrali się w ogromnej Turkusowej sali, gdzie pośród kwiatów i pnących się po ścianach liści stał bursztynowy tron, na którym zasiadała królowa Gwiazdka. Trwała narada, jak pomóc wrócić wędrowcowi do jego świata. Nikt jednak nie znał odpowiedzi, ani zaklęcia. A tym czasem ów młodzieniec poczynał sobie, coraz to zuchwalej. Już wcale nie dyskretnie niszczył wszystko, czego dotknął. Nad Szmaragdową Krainą zbierały się czarne chmury.