Baśń z tysiąca snów-Księżycowa Wojowniczka
-Wiem, kto to jest i wiem jak go stąd wyprowadzić. Pozwólcie mi tylko bym odbyła samotnie drogę do wędrowca. A gwarantuję wam, że kiedy rozbłyśnie, blaskiem pomarańczowego słońca pierwsza kropla porannej rosy. On i ja znów będziemy w naszym świecie a wy pozostaniecie tu ze wszystkimi swoimi dobrami, które on usiłuje wam odebrać…I mało tego użyję całej swojej mocy wyobraźni by wasza Szmaragdowa Kraina na powrót stała się taka, jak przed przybyciem wędrowca…Ale musicie mi obiecać jedno…że nigdy nie zechcecie odkryć mojej tajemnicy, sposobu jakiego muszę użyć by wszystko wróciło do normy…To musi pozostać moją tajemnicą- dodała i popatrzyła na zebranych a ci kiwnęli głowami a królowa Gwiazdka w ich imieniu odparła.
-Twoja prośba Księżycowa Wojowniczka jest dla nas rozkazem.
Zapadał zmierz. Noc subtelną mgiełką zaczęła otaczać Krainę. Zatapiała w blasku złotego księżyca las i ogród Delfów a gdzieś tam pośród zapachów kwiatów, szumu drzew, mała dziewczynka wyprowadzała dużego chłopca na polanę kaczeńców i w chwili, kiedy nakazała mu zamknięcie oczu ten, choć niechętnie, bo wciąż nie do końca rozumiał skąd nie tylko on, ale i ona się tu wzięła, wykonał jej polecenie a wtedy…Wtedy stało się to, co uważa się za niemożliwe…Noc dotknęła poranka, księżyc uśmiechnął się do słońca a gwiazdy wtuliły się poranną mgłę…Oboje otoczeni niewiarygodnym zjawiskiem po kilku westchnięciach dziewczynki otworzyli na jej polecenie równocześnie oczy…Chłopiec stał w swoim pokoju a obok niego stała wciąż uśmiechnięta mała dziewczynka, jego siostra, która wpatrując się w brata powiedziała.
-A nie mówiłam ci, że skoro nie wierzysz nie możesz wchodzić w moje sny.
Chłopiec nic się nie odezwał usiadł na swoim tapczanie, powiódł wzrokiem po pokoju i szepnął.
-Więc to mi się tylko śniło?
-Nie wiem…-Odparła tajemniczym głosem dziewczynka- Nie wiem-powtórzyła-…sam musisz to ocenić…
A tym czasem….
Szmaragdowa Kraina mocą jej wyobraźni stała się jeszcze piękniejsza…i jeszcze bezpieczniejsza…Życie Wróżek, Magów, Delfów, Skrzatów i wszystkich tęczowych zwierząt wróciło do normy a królowa Gwiazdka, znów siedziała na swoim pełnym blasku słońca tronie i otaczała miłością wszystkich swoich poddanych…
***Jedna z tysiąca…moja córeczka…i mój syn.
-Mamusiu…Podobała ci się moja baśń?-spytała mnie córeczka .
-Tak Oleńko jest piękna…A ten chłopiec to nie nasz Bartek?- spytałam moją małą księżniczkę, czy jak kto woli Księżycową Wojowniczkę, głaszcząc ją równocześnie, po jej pełnej obrazów, pełnej wyobraźni główce…
-No, oczywiście mamusiu…To Bartek…On mi zawsze coś nakazuje, dokucza i przede wszystkim nie wierzy…więc kiedyś mu obiecałam, że użyję mojej magii by pokazać mu to, co on wyśmiewał. Ale stało się to, czego nie przewidziałam…Nie tak planowałam. Nie wiem, jak mu udało się przekroczyć samotnie, „Złote Wrota Wyobraźni”? Ja mu nie wskazałam drogi- odparło moje dziecko i już po chwili nieco zamyślona szepnęła.
-A może uwierzył?
-Może-odparłam – A powiesz mi Oleńko jak go sprowadziłaś?
-To proste…i oczywiste mamusiu…Poprosiłam go, aby wyobraził sobie, że jest dzieckiem, że ma znów sześć, czy siedem lat, by sięgnął pamięcią do swojej błękitnej półki, na której jak sam mówił stał kiedyś zaczarowany samochodzik, który co noc zabierał go do Krainy Czekolady…Sam mi to kiedyś opowiadał, jak byłam mała i ja to zapamiętałam…A Bartek sobie przypomniał…Przypomniał sobie jak był dzieckiem…I wystarczyło…Ty też mamusiu możesz sobie przypomnieć jak byłaś dzieckiem…Każdy bez wyjątku.-powiedziało moje szczęście a ja w tej jednej magicznej sekundzie, przypomniałam sobie, moją szmacianą lalkę, którą nie wiedzieć, czemu nazwałam Pumpernikiel…I przypomniałam sobie moje…nasze, wszystkie przygody…Znów byłam dzieckiem. A kiedy tą jakże krótką wędrówkę zakończyłam udałam się do kuchni, bo znów musiałam stać się dorosła…Mąż i dzieci czekali na kolację, ale ja już dzięki mojej Oleńce wiedziałam, że będę potrafiła w każdym niemal ułamku sekundy, przekraczać nieprzekraczalne, poznawać niepoznawalne, wiedziałam, gdzie w moim sercu są już Złote Wrota Wyobraźni-” A wszystko to dzięki mojej Księżycowej Wojowniczce.- pomyślałam krojąc pomidory…Kolacja rozpoczęła się od śmiechów i nawoływań. Oboje z mężem patrzyliśmy jak nasze dzieci…Znów lub też wciąż są małymi rozrabiakami.