Antykwariat
Zaświtała mi myśl, czy świat zrobił mi psikusa: pierdnął w radosnej uldze, i oto byłem. A przede mną lustro.
Zamknąłem oczy.
Lustra żyją jak ludzie, i tak samo są zazdrosne, przebiegłe i chciwe. Trzeba wciąż pamiętać, by na noc zakrywać je prześcieradłem, jak trupa w łóżku, tuż obok. A i tak kapiąca z twych oczu mała niedyspozycja psychiczna, pośpiesznie otwiera światy, jak robaki rozchodzące się z pękniętego orzecha.
- Czym mogę służyć? – głos sprzedawcy był właśnie taki, jaki powinien być. Pełen kurzu i trochę skrzekliwy.
- Mogę się rozejrzeć? Wiem, że znajdę coś ciekawego…- mówiłem cicho.
- Ależ proszę! Gdybym jednak mógł pomóc… - sprzedawca nie dawał za wygraną. Jego głos niespodziewanie został pozbawiony zgrzytu i stał się czysty. Po czym antykwariusz uniósł się lekko nad podłogą i zaczął się robić przeźroczysty.
Nie zdziwiło to mnie. Jak i to, że zaakceptowałem jego propozycję. Poczułem, że i ja unoszę się w powietrzu i płynę leniwie wśród książek kierowany niewidzialną ręką.
Mijając jeden z regałów, łokciem potrąciłem książkę, która upadła na podłogę. Zatrzymałem się. Chciałem o coś zapytać sprzedawcę, ale już go nie zobaczyłem.
Schyliłem się. Książka wydała mi się znajoma i bliska. Od razu przeniosła mnie w czasie, gdy byłem młody i ją czytałem. Powróciły te same wzruszenia, i myśli.
… Przecież odłożyłem ją prawie czterdzieści lat temu.
Pomiędzy dwudziestą drugą, a dwudziestą trzecią stroną zauważyłem niewielką białą karteczkę. Papier był gładki i sztywny. Unosząc go do oczu pragnąłem coś odnaleźć, jakieś pismo, znak, ale karteczka nie była zapisana. Pewnie posłużyła mi za zakładkę.
Wówczas ogarnęło mnie podniecenie i przeczucie, że odpowiedź znajdę na tych właśnie stronach. Położyłem zakładkę na swoje miejsce, by było jak dawniej, i zamknąłem książkę.
Przeczytam później.
Teraz wpatrywałem się w okładki, gładziłem je czule palcami. Każda plamka, rysa i załamanie było mi znane, nie zmienione od tak dawna. Jakby to było wczoraj.
Odnalazłem swoją książkę.
I dwie magiczne cyfr: 22 i 23.
Lecz co kryły te stronice? Czekałem tak długo, by je poznać. Mój Boże… przecież wtedy doczytałem tylko do dwudziestej drugiej strony…
I wówczas, od tak dawna znowu poczułem krążenie krwi, jak zagubiona grawitacja odnajduje mnie i bawi się moim ciałem. Ten zawrót głowy…
Dopiero po chwili zauważyłem, że znowu płynę nad podłogą, i gdzieś się unoszę. Lecz wciąż nie widziałem sprzedawcy.