Antykwariat

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

 

 

            W pewnym sklepie antykwarycznym zobaczyłem lustro. Duże, w ciężkiej, masywnej ramie. Lustro było owalne, a rama posiadała płaskorzeźby nagich dziewcząt. Tafla lustra była jak wielkie oko rybie, zanurzone w topieli, patrzące z ukrycia w samo serce strachu.

            Natomiast rama lustra unosiła się w powietrzu.

            Nie pamiętam w jakim to było mieście, i jak dawno to było.

            Do antykwariatu schodziło się schodkami wprost z ulicy, do dużej piwnicy, tonącej w półmroku, i w zapachu żalu, subtelnie wydzielanego przez książki zżerane przez mole.

            Patrząc na małe szybki tuż nad chodnikiem, nie odczuwałem niepokoju, a jedynie ciekawość. I tylko dlatego, bo byłem zdziwiony. Tak. Odczuwałem zdziwienie. Jakiś antykwariat, ukryty za brudnymi szybkami, i to na gwarnej, szerokiej ulicy, niedaleko przystanku tramwajowego. Tak po prostu. Jakby ktoś zapomniał… posprzątać, wywieź kubeł śmieci, no…

            Dziwnie podejrzany.

            Te kilka schodków prowadzących w dół były zapowiedzią jakiejś zagadki i dreszczyku emocji.

            Czułem, że jestem ulepiony z dziwnego materiału. Żyły we mnie słowa i myśli, które chciały mnie opuścić; nieustannie czyhały przy drzwiach. Gdyby nie żebracy, powolutku żujący swe istnienie, mógłbym pomyśleć, że krematoria wciąż pracują, i świat się nie zmienia. Jak te kilka schodków, w oczekiwaniu, bez emocji.

            Może dlatego odnalazłem ten antykwariat?

            Niebo było błękitne i wydało mi się banalnie piękne.

            Na którym stopniu stałem?

 

            …Książki w antykwariacie są jak czyjeś wizyty z cmentarzy o zapomnianych imionach, już nieistniejących, na których pobudowano boiska sportowe lub kamienne blokowiska, gdzie lokatorzy, oparci łokciami na parapetach okien, od lat nie zmieniają pozycji, w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch horyzontu. Książki w antykwariacie pachną światami osobno i tylko dla ciebie, otwarte i gwarne gdy swoim głodem je karmisz.

            Te kilka stopni były we mnie.

            Akurat przejeżdżał tramwaj, rozklekotały się szyny lub tak mój umysł dudnił, lecz nic się nie działo, tylko - szum nieustającej obietnicy.

            Wówczas poruszyłem się, jak człowiek wyrwany ze snu.

 

            Sprzedawca był lekko zgarbiony, jakby zawieszony w próżni, a jednocześnie sprawiał wrażenie niezdolnego do lotu. „Jak on tu cokolwiek odnajduje? „ – przemknęła mi myśl. I druga: „Bzdura! Przecież nie jest kaleką”. Lecz nie mogłem się pozbyć wrażenia, że książki w regałach pod sufit, starych, zapomnianych, zaraz go pogrzebią.

            Poczułem się intruzem, może oszustem. I uświadomiłem sobie, że to poczucie jest ożywcze. Byłem teraz obcym, i jedynie ciekawym. Poczułem ulgę, jakbym wyśliznął się spod objęć zapaśnika.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38