Para rękawiczek część 2 - 5 lipca c.d.
O dwudziestej pierwszej Iwona leżała już w łóżku w kolejnym hotelu, tym razem w Berlinie, ale nie spała. Czytała swoją „Tajemniczą wyspę”, od czasu do czsu robiąc przerwy, by odpisać na wiaomości Oli i Agaty, w porywach Dawida. Cieszyła się, że zaledwie pięć godzin drigi samochodem dzieli ją od domu. Nareszcie po tylu miesiącach rozłąki zobaczy się z bliskimi.
Teskt, który czytała w książce, właściwie przelatywała tylko wzrokiem. Myślami była już w domu. Próbowała wyobrazić sobie reakcje wszystkich, z którymi się w najbliższych dniach zobaczy. Będą się cieszyć, że ją widzą czy współczuć? A może już powstały jakieś plotki na jej temat? Z ludźmi wszytsko możliwe. Pewnie myślą, że uciekła z własnej woli, dostała w kość i postanowiła skruszona wrócić do rodzinnego gniazda. Nie będzie łatwo wybić im to z głowy, pomijając najistotniejszy fakt, mianowicie miłość okazywana do niej przez jakiegoś starucha. Okropieństwo... Iwona aż się wzdrygnęła. Samej policji było trudno uwierzyć, gdy mówiła co robi w Anglii i jakim cudem, starannie pomijając tę prawdę. Chyba jednak będzie musiała komuś o tym powiedzieć...
-Iwona, wstawaj! Idziemy na imprezę!- do pokoju wbiła cała śmietanka towarzyska.
-Co?
-Wstawaj, mówię- rozkazała Natasza.
-Ja nigdzie nie idę- oznajmiła Iwona i przewróciła się na lewy bok.
-Idziesz i koniec- Natasza zerwała z niej kołdrę.
-Nie idę i koniec- Iwona przykryła się z powrotem.
-Nie będziesz tu gnić sama z książką- powiedziała Natasza ostro.
-Wolę gnić z książką niż łazić po klubach.
Natasza westchnęła, poddając się.
-Teraz wy próbujcie, ja już nie mam do niej cieprliwości- Natasza przekazała pałęczkę.
-Iwona, ponoć jesteś mistrzem zabawy- zwrócił się do niej Ben.
-Kto ci tak powiedział?
-Twoja przyjaciółka, Ola.
-Kiedy ci tak powiedziała?
-W zeszłym roku, jak jechaliśmy konno.
-To ja ci mówię, że to było rok temu, a nie jest teraz. Poza tym nie cierpię chodzić do klubów. Jak chcecie się w takowych zabawić, to beze mnie. Życzę miłego wieczoru.
Iwona przewróciła następną stronę w książce.
Kto mówił, że idziemy do klubu?- podjął się wyzwania Nathan- Idziemy po prostu na miasto się zabawić.
-Zabawić na miasto do klubu- stwierdziła z przekonaniem Iwona- Pozwalam wam iść beze mnie. Nie będzie mi przykro, naprawdę- tu spojrzała na Nathana i połozyła rękę na sercu z zapewnieniem.
-Iwonaaa- Natalia wymówiła jej imię przeciągle, dając do zrozumienia, że mogłaby dać spokój.
-Nataliaaa-Iwona tak samo zaakcentowała jej imię.
-Czemu nie chcesz iść?- zapytal Thom rzeczowo.
-Mówiłam już. Nie będę się powtarzać.
-Dobra, to zrobimy inaczej- Eric podszedł Iwony.
-Tylko spróbuj mnie tknąć- ta powiedziała ostrzegawczo.
-Spróbuję- powiedział Eric i chwycił ją w pół.
-Eeeej!
Podniósł ją do góry i przewiesił przez ramię, jakby była poduszką, a nie ważącą 65 kilo kobietą.
-Idziemy- powiedział i ruszył do wyjścia.
-Puszczaj mnie, idioto!- Iwona zaczęła go walić pięściami po olecach- Puszczaj!
-Będzie ciężko nie zwracać na nią uwagi, ale spróbujmy- powiedział Eric do reszty, czując co raz mocniejsze uderzenia w plecy.
-Przejdziesz z nią przez drzwi?- zaśmiał się Ben.
-Otwórz je szeroko, spróbuję.
-Postaw mnie na zimię!
-Cicgo siedź- zganił ją.
Nikt nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
Iwonie, przewieszonej przez ramię Erica, było bardzo, ale to bardzo niewygodnie. W głowie czuła co raz cięższy ciężar, a kości Erica wbijały się w jej brzuch.
-Zaraz się uduszę!- Iwona wsparła ręce na jego plecach i podniosła się, by złapać oddech.