Stracone życie cz.4
17.04.2009
Ze snu zbudziłam sie bardzo szybko. Jakby w środku nocy. Ale skąd mogłam to wiedzieć . Nie chciałam obudzić Damiana wiec nie sprawdzałam na moim mówiącym zegarku. Czułam się taka samotna a w tym moim nowym świecie nic nie było. Próbowałam sobie przypomnieć jak wyglądają podstawowe rzeczy ich kolory. Leżałam tak bez końca zastanawiając się w jakich kolorach jest niebo. Niebieskie? Czyli jakie? Wszystko powoli zanikało nawet jeśli przez tyle lat oglądałam wszystko lecz bez żadnego zaineresowania. Dziś mogłabym zabić dla zobaczenia rodziny, Damiana, drzew wszystkiego. Moje snu ostatnio są bardzo chaotyczne, już mój mózg myli kolory kształty i wychodzą z tego straszne karytatury. Nie wiem co oznaczają. Czym są.Wszystko jest takie same. Jakby zanikajace w tym przerażających ciemnościach. Dobija mnie to, że nie umiem nawet rozpoznac czy to dzień czy noc. Przed wypadkiem byłam nikim, tylko że chciałam wkońcu poczuć się kimś więc poszłam na ten przystanek. Nieszczęsny przystanek w którym zaczeła się walka o normalne życie. Ja tą walkę przegrałam. Poddałam sie i teraz wszystkiego żałuje. Przez pewną , bardzo krótka chwile pomyślałam o przeszczepie oczu lecz przecież to jest okropne. Widzieć świat czyimiś oczami. Oczami, które normalnie powinny byc w oczodołach jakiegoś zmarłego człowieka.
To musiała byc noc, gdyż chyba dopiero cztery godziny później odezwał się do mnie Damian a jest on dosyć rannym ptaszkiem. Tym razem ja z oporami wstałam z łóżka, malutkimi kroczkami podeszłam do łóżka, objęłam mocno Damiana i zaczęłam płakać. Juz nie wytrzymałam. To było takie miłe. Zwyczajnie się przytulaliśmy i nic więciej a podniosło mnie bardziej na duchu niz jakiś głupi prezent, pocałunek czy czyjeś puste odwiedziny z kwiatami i 3 słowami " Jak się czujesz? " Czy to nie jest żałosne?
Pielęgniarka stwierdziła, że robie postępy lecz nadal nie umiałam samodzielnie trafiać łyżką do buzi a czytanie Brailem mnie wręcz przerażało. Jakbym musiała znów wrócic do wczesnych lat dzieciństwa począwszy od samodzielnego jedzienia, chodzenia, do czytania, pisania i ogólnie porozumiewania się z innym człowiekiem. Jak wyjdę w gdzie pójde? Bede mogła tylko kierowac się przeczuciem sluchem węchem i moją LASKĄ ! Nigdy nie przypuszczałam, ze moge w tak mlodym wieku chodzic z laska i to do konca zycia.
Jak zawsze rozmawiałam z Damianem, tylko że o strawach coraz bardziej intymnych. Zwierzaliśmy sobie ze wszystkiego. Bałam się jednego, by przez moją głupote nie byc w stosunku intymnym w wieku gimnazjalnym. Bardzo tego się bałam, ale jakby czułam się przy tym chopaku bezpieczna. Reszte dnia zawsze spedzam z nim. Jak nie rozmawiamy albo poprostu leżymy na jednym łóżku przytuleni to wymyslamy rózne gry na słowa. Czasami odgania mnie od myśli pogrązających mnie w rozpacz. Mam mu wiele do powiedzenia i oczywiście podziękowania za wspólnie spędzony czas ale narazie niech bedzie tak jak jest. Tylko lepiej by było gdybysmy sie spotkali przez wypadkiem. Nie wiem dokładnie czemu. Poprostu mam takie odczucia. Zobacze co świat zostawił dla mnie . Moze Bóg bedzie łaskawy i mi pomoże w tym czasie.