Amelia...pełna wersja...ciąg dalszy
-Wiesz myślę że powinieneś już wracać. Ja muszę jechać po syna.
-To ja cię zawiozę,
-Nie musisz mam auto. Stoi za domem tam mam garaż. A co myślałeś , że jestem tu bez auta? A sklepy na piechotę ? Ponad 25 kilometrów. Ty myślisz , że ja jestem sierota jakaś i potrzebuję koniecznie faceta by za mnie wszystko robił? O to się pomyliłeś. Jestem niezależną kobietą. Mąż też miał takie zdanie jak ty. Tak bardzo się do nas mylicie.
-Kto?
-No faceci. Myślą , że ich kobiety to ciche myszki , niedouczone. Które nie mają ambicji a jest inaczej....
…................
Dziś każdy czuł , że coś wisi w powietrzu. Jakby młot . Ale to nie młot tylko ciężar samotności w związku. Wybieram samotność w pojedynkę. Och kto tego nie przeżył to cud. Ja już w nie wierzę tak jak Amelia. Ona to cud i owszem , że w ogóle trwa i znosi tych dwóch delikwentów. To absurd dziś to widzimy , dobrze , że w ogóle . A ona już postanowiła koniec walki . To zbyt głupie
tak trwać. Siedzi biedna na huśtawce w tym rozciągniętym dresie z kiełbasą w dłoni dietę szlak trafił.
- A tam z dietą do pieca. Tu są poważniejsze problemy. Walka o przetrwanie...,- Amelia gryzła kiełbasę mamrocząc coś do siebie. W pięć sekund zjadła całe kilo kiełbasy.
-Och , tak wiem już koniec szczupłych ud. A mam to gdzieś. Co mi po nich jak nie mam ich
komu pokazać. Jeden kretyn a drugi jeszcze większy. Szkoda moich słów. Jedno wiem kiełbasa się skończyła. Zaraz świat się na dwóch pajacach nie kończy. Ciągłe wymówki i ściemnianie. Nie będę tak trwać to zbyt bolesne. Marze o ciszy. ,- Amelia wstała z huśtawki. Weszła do domu , zaraz na ścianie wisiała półka na klucze. Wzięła oba. Zamknęła drzwi i poszła do garażu. Po chwili wyjechała. Musiała pojechać po synka, i na zakupy. A nie miała na zakupy najmniejszej ochoty tylko brak kiełbasy ją zmotywował.
Jechała drogą przy pięknym lesie. Mijała drzewa zielone i soczyste. Aż chciało się po nim
pobiegać. . Muzyka porwała ją bez reszty . Była w każdym zakątku jej duszy. Śpiewała na głos nie znając do końca słów. Nawet zaczęła krzyczeć. Uwolniła nieco złych emocji. Śpiewała piosenkę Carly Rea Jepson Tonight I'm Getting Over You. Teraz darła się w niebogłosy. Ale co tam . Po jakimś czasie dojechała do miasta.
Jechała główną ulicą, mijała osiedle bloków, domków jednorodzinnym. Dwa parki, Nawet drogę na plażę miejską. I poczuła jak bardzo kocha to miejsce. To jej dom .Jedyne miejsce na ziemi ,które jest najlepsze pod słońcem pod każdym względem . Postanowiła pójść nad jezioro. Zaparkowała na głównej. Włożyła słuchawki do uszu i szła prowadzona muzyką. Szła chodnikiem , po jednej stronie mijała małe sklepiki obok siebie. Butiki i dom kultury. Po lewej stronie nie za wysoki budynek z dużym wejściem z przodu i oknami do ziemi. Dom kultury reklamował na słupie wszystkie swoje cenne wydarzenia. Spojrzała tylko i poszła dalej. Ulica była dość ruchliwa, ale to Amelii wcale nie przeszkadzało. Zeszła uliczką w dół. Pięknym parkiem wokół i zapachem wody ,który kusił i nawoływał.
-Och ten zapach.,- Szeptała.
Uliczka była urokliwa. Po jednej stronie chodnika i drugiej rosły drzewa. Tak dużo drzew jakby nas otulały i koiły swoją zielenią. Amelia szła dalej w dół .Napotkała rozwidlenie dróg. W dół kusiło jezioro a w lewo tajemniczy park. Wybrała jezioro. Przeszła na drugą stronę . Cisza. Delikatny wietrzyk tańczył z włosami i prowadził w tajemniczy zakątek. Szła drogą przy samym jeziorze. Wokół zieleni iskrzyło się cudnie rozciągnięte jezioro. Połyskujące. Amelia usiadła nad samym jeziorem. Patrząc w jego głębie. Zaczęła płakać nagle ,