Amelia...pełna wersja...ciąg dalszy
Amelia stała przed lustrem i próbowała dokończyć makijaż drugiego oka .I w końcu jej się to udało.
-Gdzie kiecka? O jest uff. ,- zdjęła szlafrok i ubrała na siebie małą czarną. Dekolt w serek,
troszkę przed kolana.
-Elegancko nie oznacza mini. Mini to nie elegancja tylko desperacja. O nawet ładnie powiedziane. Jeszcze raz rzucę okiem. Jest ok. ,- blond włosy, za łopatki idealnie pasowały do czarnej sukienki, czarna szpilka nadała jej figurze smukłości.
-Idę.. głęboki wdech, - poszła. Schodziła ze schodów z wyjątkowym skupieniem z wyprostowaną głową, a raczej modliła się by z hukiem nie spaść , ale byłby wstyd. Tomasz siedział na sofie
popijając kawę jej filiżanka stała obok na stole.
-Zrobiłeś kawę? ,- zapytała nieśmiało...odwrócił w jej kierunku głowę i ...zamarł
-To ty?
-No ej bez kitu
-Tak to ty ,- zaśmiał się. Wyglądasz , tak inaczej niż zawsze.
-Aha , no ok
-Amelia wyglądasz pięknie. Kobieta jest stworzona to szpilek.
-Tak jak mężczyzna do garnituru , hm ,prawda?
-Oj tak. Słuchaj muszę ci tyle wyjaśnić
-Trochę tak Tomaszu. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim , ale nie chciałam cię oceniać pochopnie dlatego zadzwoniłam.
-Wiem i bardzo to doceniam. Ale chyba to jeszcze na czas na taką rozmowę. Zrozum mnie to
poważna kwestia. Nawet nie wiem jak byś to przyjęła.
-Nie wiem o co chodzi
-Wiem , że nie wiesz kocha...przepraszam nie powinienem tak mówić.
-Spokojnie ,- Amelia czuła się dziwnie jakby nie tego się spodziewała .I czuła , że te spotkanie nie wniesie więcej do jej życia. Czuła przez skórę ,że jej wygląd jest na nic, że przesadziła.
-Poczekaj zaraz wracam. ,- pobiegła, więc na górę już bez szpilek. Zdjęła je jak tylko weszła na schody. Zawiedziona weszła do sypialni . Wygrzebała ze sterty ubrań dżinsy i białą koszulkę. Na to zarzuciła żakiet . Wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Wow dziś mam rewię mody, - uśmiechnął się Tomasz.
-A co ty, w tym czuję się wygodniej.
-I pięknie wyglądasz.
-Aj tam. Dobra to mówisz mi czy nie? Nie lubię nie jasność i nie domówień. I mam jedno pytanie
-Jakie ?
-Będziemy razem?....
…..................
-Wiesz to trudne pytanie
-Nie mów ,że nie umiesz na to odpowiedzieć ? Przecież to proste. Albo tak albo tak.
-Amelia uwierz mi , to nie tak.
-A jak?
-Ja nie mogę z tobą być
-Dlaczego?
-I to jest właśnie trudne. Bo ja nie mam jasnej sytuacji prawnej
-To znaczy?
-Jestem w separacji z żoną od ośmiu lat. Nie mam z nią kontaktu. Nawet nie wiem gdzie ona teraz jest . Próbuję ją znaleźć przez detektywa, ale jak na razie nic znalazł żadnego tropu. Nie wiem co
będzie dalej , ale wiem ,że nie mogę ci nic zaproponować. Dlatego do tej pory nic nie mówiłem. Bałem się.
-Czego się bałeś?
-Tego , że mnie pogonisz.
-Przecież ja też nie mam jasnej sytuacji. A wręcz przeciwnie. Ale czekaj mówiłeś mi coś innego na początku? Dlaczego już wtedy mnie okłamałeś? Żyłam w takim poczuciu winny a ty dalej w to
brnąłeś. Dlaczego? ,- Amelia była skołowana, wątpliwości zaczęły ją zalewać. A on milczał. Tak jakby szukał kolejnych pretekstów , albo w głowie tworzył kolejną bajeczkę by jej sprzedać. Amelia czuła to coraz wyraźniej. To nic wiedziała , że mimo wszystko da radę nawet z tym , że jej ukochany kłamie i oszukuję. Czuła , że każde jego słowo to kłamstwo. Czuła , że pieką ją oczy.