Aletheia

Autor: AdamGabriel
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Nie bój się, nie pozwolę ci utonąć.

 


Nienawiść i gniew, nawet nieuświadomione, zaciskają się wokół serca niczym więzy. Duszą, krępują ruchy, ograniczają wolność. Nathielos nie zdawał sobie sprawy, jak wielki dźwiga ciężar, dopóki się go nie pozbył. Teraz czuł radość i jakąś niezwykłą lekkość. Świat wokół nabrał świeżości, coraz więcej dostrzegał w nim dowodów na to, że w przeszłości panował urodzaj. Co więcej, niektóre z drzew nie były całkowicie martwe. Wydawało się raczej, że są uśpione i czuwające jednocześnie, gotowe w każdej chwili na nowo eksplodować życiem.

Od opuszczenia wioski minęło już kilka dni, ale nic nie wskazywało na to, że podjęto pościg. Nie spotkali też nikogo, kto mógłby dostarczyć jakichkolwiek informacji na ten temat. Oznaczało to również, że Nathielos był skazany na towarzystwo Thehiam, który do zbyt rozmownych nie należał. Początkowo chłopcu to nie przeszkadzało, ale gdy opadły emocje po intensywnym początku podróży, zaczął odczuwać rosnącą ciekawość.

Niestety, wszelkie próby dowiedzenia się czegoś więcej o Thehiamie kończyły się fiaskiem. Thehiam albo obracał całą rozmowę w żart, albo zostawiał Nathielosa z jakimś problemem egzystencjalnym do rozważenia. Żarty były irytujące, a niektóre pytania przyprawiały o ból głowy. Dobrą stroną tego wszystkiego był brak nudy, której Nathielos w żadnej sytuacji nie byłby w stanie ścierpieć.

Sytuacja uległa zmianie, gdy dotarli do ruin sanktuarium w pobliżu Ataivari. Wtedy to Thehiam pierwszy podjął rozmowę, która Nathielosowi bynajmniej się nie spodobała.

- Co ma niby znaczyć, że mam tam iść sam?

- Przecież tłumaczę ci – cały czas prosto, aż do skrzyżowania ze złotą. Tam znajdziesz zaułek...

- Dlaczego nie możesz iść ze mną?

- Mówiłem ci już, że należę do tej samej kategorii osób, co pustelnik. Jestem reliktem niewygodnej przeszłości. Gdybyś pojawił się w mieście w moim towarzystwie, natychmiast zwróciłbyś na siebie uwagę tutejszych urzędników i ani byś się obejrzał, a trafiłbyś do więzienia albo prosto do grobu.

- Dobra, zrozumiałem. Co mam zatem zrobić, jak już znajdę tą piekarnię?

- Kupić chleb.

- Tylko tyle?

- Aż tyle. O żywność, jak wiesz, nie jest łatwo. Władze dbają o to, by było jet akurat tyle, ile potrzeba. Tylko urzędnicy posiadają niewielkie zapasy na wypadek rozruchów.

Na całym naszym szlaku są tylko dwa miejsca, gdzie możemy się właściwie zaopatrzyć. Jednym z nich jest właśnie Ataivari. Piekarz jest moim starym znajomym. Oprócz zwykłego chleba można u niego dostać Chleb Pustyni, tak trwały i pożywny, że jedna sakiewka ułomków wystarczyłaby na kilka tygodni wędrówki.

- Wszystko brzmi pięknie, ale czy stać nas na taki luksus? Ataivari jest najbogatszym miastem w kraju, więc i ceny zapewne są odpowiednio wysokie.

- To jest dodatkowy powód, dla którego idziesz do tej konkretnej piekarni. Można w niej płacić dawną walutą. Spójrz – Thehiam wyciągnął rękę. W jego otwartej dłoni leżał połyskujący kamień. Znawcy zaliczyliby go do półszlachetnych, ale płomień, który zdawał się czaić w jego wnętrzu nadawał mu wyglądu tak osobliwego, że wydawał się być znacznie cenniejszy.

- To jest agat. Zanim ujednolicono walutę, w mniejszych wioskach agaty były najpowszechniejszą formą płatniczą. Szczególnie cenione były w pobliżu sanktuariów, mają bowiem tę szczególną właściwość, że w obecności Alethei jarzą się nieziemskim blaskiem, a po zanurzeniu w niej stają się jeszcze piękniejszymi kalosami.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AdamGabriel
Użytkownik - AdamGabriel

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-06-09 12:56:30