Afrodyta - kryminał SF
- Chyba nie ma kłopotów z policją? – zaniepokoiła się starsza pani, gdy padło pytanie o Annę Pałecką. – Taka miła dziewczyna! Chociaż rzadko ją spotykam.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że zaginęła – wymyśliła Wera na poczekaniu.
- Bzdury, drogie dziecko! – oburzyła się pani Kowalska. – Mówiła, że jedzie na wakacje.
- Kiedy pani z nią rozmawiała?
- Dzisiaj rano. Akurat wracałam ze spaceru. Uwielbiam…
- Mówiła, dokąd wyjeżdża? – spytała Wera bez większej nadziei.
Rozmówczyni, urażona, że jej przerwano, zaprzeczyła z godnością.
- Nie jestem wścibska. A ona bardzo się spieszyła.
* * *
Rano następnego dnia Wera weszła do szefa.
- Mamy już wyniki z apartamentu Anny Pałeckiej. Z zapisu domowego komputera wiemy, że rano oglądała wiadomości, prawdopodobnie usłyszała o zabójstwie Balickiej, bo skasowała z pamięci pliki ze zdjęciami . Chyba nie wiedziała, że na serwerze są kopie.
- Myślisz, że morderca szukał tych zdjęć?
- Tak uważam. Zdjęcia zrobiono w agencji. Możemy mieć do czynienia z szantażem.
- Balicka?
- To mało prawdopodobne. Zapłaciła za operacje plastyczne Pałeckiej, ale chyba nie wiedziała, co się dzieje. Zobacz – podsunęła mu wydruk. – Szczegółowy raport patologa. Rany Balickiej nie były śmiertelne, zadawano je bardzo umiejętnie, by sprawić dotkliwy ból. Zmarła w wyniku szoku. Zabójca to profesjonalista.
Wolski odchylił się w fotelu i spojrzał na nią uważnie.
- Zwykle przychodzisz do mnie z wynikami, nie z hipotezami. O co chodzi?
- System nie jest w stanie zidentyfikować jednego z mężczyzn. Podczas przeszukania „Afrodyty” nie znaleźliśmy kamer, są zresztą zabronione w takich miejscach. Sądzę, że Pałecka zainstalowała je na własną rękę, by zdobyć materiał do szantażu, a później usunęła.
- Chyba nie nadążam… - mruknął Wolski. – Przecież klient może powiedzieć, że myślał, że ma do czynienia z androidem.
- Masz rację – odparła. – Ale są tacy klienci, którym szczególnie zależy na dyskrecji. Nie chcą, by ktokolwiek się dowiedział, nawet, gdy w grę wchodzi tylko legalna kopia. Pamiętasz aferę z senatorem?
Jej szef pokiwał wolno głową.
- Rozumiem, że chcesz dostępu do zastrzeżonych rejestrów?
- Chcę – rzekła twardo Wera. – Morderca jest zdeterminowany i na pewno już wie, że zabił niewłaściwą osobę.
* * *
- Mam dosyć wielbicieli Lily Bach! – oznajmił zbolałym głosem Adam.
- Ale chyba coś z nich wyciągnąłeś? – spytała Wera.
- Potwierdzili, że musieli płacić o wiele więcej niż za androida. Żaden nie przyznał, że był szantażowany.
- Jest jeszcze ten biznesman Janusz Wąsacki – przypomniała. – Kiedy ma się zgłosić?
- Jutro do południa.
- Naprawdę chcesz, żebym go przesłuchała?
- Pewnie! – przytaknął skwapliwie. – Zrób to z litości dla mnie – udał, że zbiera mu się na płacz.
Wera parsknęła śmiechem.
- Dobra. Ale będziesz mi winien przysługę.
- Co z tym niezidentyfikowanym? – spytał z zaciekawieniem Kolecki.
- Twarz od razu wydała mi się znajoma. Później skojarzyłam, że widziałam go na zdjęciu w gabinecie Zalewskiej. To jej mąż, dlatego figuruje w zastrzeżonym rejestrze. Stały bywalec nocnych klubów, hazard, liczne romanse. Jakiś czas temu tonął w długach, znalazł się nawet na czarnej liście jakiejś mafii.
- Musimy go jak najszybciej przesłuchać – stwierdził Adam. – Miał motyw. Żona może go odciąć od pieniędzy.