A co by było, gdyby... 29, 30, 31- zakończenie
Monika chciała wybuchnąć płaczem. Ale wtedy się rozmaże…
-Mamooo…- zaczęła się nerwowo kołysać, trzymając za brzuch. Czemu tu nie ma jej mamy? Łucji? Julii… Łza spłynęła po jej policzku. Nie wytrzymała.
-Monia, nie płacz- dziewczyny przeraziły się. Lada chwila sie zacznie, najpierw będzie pogadanka, a dopiero potem film. To w trakcie pogadanki ma być wywiad z tajemniczą panią XXX. Monika musi jak najszybciej się ogarnąć!
Monika sama zaskoczona była swoją reakcją. Zawsze starała sie być silna, nie płakać w pełnych napięcia chwilach. A dzisiaj nie wytrzymała. Na dodatek przypomniała jej się nieżyjąca rodzina, która zamiast być tu razem z nią, była dwa metry pod ziemią. Monika miała już dość. Chciała wrócić do domu.
-Ja chcę do domu…
-Monika, nie możesz isć do domu!- Elwira próbowała uświadomic jej, co ma teraz zrobić- Masz mieć wywiad. To nic złego. Będą ci zadawać pytania, ty odpowiesz prawdę, albo naściemniasz i tyle! Nikt ci głowy nie urwie. I na pewno nie będą sie tobą interesować jak jakąś piosenkarką.
Monika pociągneła nosem.
-Muszę iść do toalety.
Wstała. Dziewzcyny poszły za nią. Musiały skontrolować, czy bardzo widać, że płakała i czy się rozmazała. Na szczęście prawie nic nie było widać. Monika zadbała o odpowiedni makijaż. Opanowała się i wróciła z dziewczynami na swoje miejsce. Siedziała z Guciem na samym przodzie w pierwszym rzędzie. Reszta musiała siedzieć kilka rzędów do tyłu. Nieźle ją Konrad załatwił. Teraz zaczynała odczuwac na niego wściekłość. Na samym początku obiecywał, że nikomu nic nie zdradzi. Podpisał umowę. Został jej więc sąd.
Ale czy na pewno chce go pozywać do sądu? Lubiła go. Nie pozywa się do sądu ludzi, których się lubi.
Monika załamała ręce, nie wyjdzie tam. Nie da rady.
-To chyba moje największe dzieło, jeśli chodzi o mój dorobek artystyczny. Co ja mówię- mój… Nasz!- mówił Konrad do publiki podczas prezentacji- -Mój i mojej wspaniałej współpracowniczki, bez której nigdy by ta ekranizacja… ta historia by nie powstała. Bo to nie ja pierwszy napisałem scenariusz życia tych dwojga młodych ludzi- njpierw przyjaciół, a potem kochanków, małżonków, rodziców… To nie ja ich stworzyłem. Ja tylko tchnąłem ich życiem. Ich postaci, osobowości, charaktery wykreowała pewna niezwykle utalentowana niewiasta. Powtarzam słowo „niezwykle”, ponieważ faktycznie ta kobieta jest niezwykła. Jej towarzystwo, towarzystwo jej przyjaciół, odkąd ich poznałem, zawsze było, jest i będzie mi miłe. Ta dziewzcyna ma w sobie tyle życia, tyle siły, stanowi oparcie dla swojej rodziny, nie da jej się po prostu zastąpić…
Prezentację oprzedstawiano w dwóch językach. Każdy widz pilnie wsłuchiował sie w słowa reżysera. Swoim sposobem przemawiania ujmował wszystkich. Jedynie Moniak miała ochote, żeby już przestał. Mimo że zawsze lubiła jego sposób wysławiania się, teraz miała ochotę wybić mu wszystkie żeby, żeby tylko już nic nie mówił. I nie wywołał jej z widowni. Ale po przydługim wstępie w końcu i to musiało nastąpić.
-XXX, to dzięki tobie się dziś tutaj wszyscy znaleźliśmy- Konrad wyłowił ją wzrokiem- Zechciej mnie zaszczycić ten ostatni raz i wyjść tu do mnie na scenę.
Monikę jakby prąd raził. Widowania zaczęła bić brawa w oczekiwaniu, aż ona wyjdzie do Konrada. Monika jenak siedziała. Miała wrazenie, że znów znajduje się w równoległej rzeczywistości i nie docierało do niej, że to ten moment. A gdy dotarło, nie chciała wyjść, żeby zrobić na złość Konradowi.
-XXX- Konrad zwrócił się do niej wyczekująco i wyciągnął do niej rękę, dając tym do zrozumienia, że i tak już wszyscy wiedzą i że bez niej nie będzie kontynuował.