2084 czyli Europa da się lubić
Tradycyjnie, od razu ruszył w kierunku hali gimnastycznej na poranny apel.
- Ain't no sunshine when she's gone, pam pam pam, It's not warm when she's away, pam pam pam. - podśpiewywała dziewczyna, idąca ulicami Strefy Z. Skręciła w stronę, wydawałoby się opuszczonej budowli. Wchodząc do tego typu budynku, można by się spodziewać zapachu moczu, lub martwych rozkładających się szczurów. Nic takiego jednak nie było czuć, podłoga zaś była pozamiatana. Długi ciemny korytarz był jednym wielkim pasmem wysprejowanych napisów i znaków. Można by pomyśleć, że jest się we wnętrzu piramidy, a na jej ścianach są współczesne hieroglify.
Na środku pustego pokoju siedział chłopak w wojskowej bluzie, o nieco dłuższych, bardzo bujnych włosach. Dziewczyna podbiegła i wskoczyła mu na plecy, obejmując go rękoma i nogami, na których miała poszarpane rajstopy.
- Hej Marika – przywitał się, nie odrywając wzroku od książki.
- Hejjjj Kudłaty – odpowiedziała, po czym dała mu długiego całusa w szyje. - Co czytasz?
- Tołstoja - odrzekł, po czym zamknął książkę i zrzucił dziewczynę z pleców. Książkę zaś odłożył na jeden z dwóch mebli w pokoju. A konkretnie, na małą półeczkę, która mieściła mniej niż dziesięć innych tytułów. Drugim meblem był materac, spod którego wyjął drewniane pudełeczko.
- Czytasz mi w myślach – zaśmiała się Marika. - Wczoraj gadałam z kolesiem, który powiedział, że mógłby dać nam gramofon za trochę trawy!
- Działający? - spytał Kudłaty, skręcając jointa.
- Pewnie! Sprawdzałam sama! - mówiła podekscytowana.
- Niewiele już tego mam - podał jointa dziewczynie. - Przez ten pierdolony smog, jest mało słońca i rośliny rosną strasznie powoli. No, ale co mi tam, rzadko się zdarza taka okazja. Możesz mnie z nim umówić?
- Pewnie... - dziewczyna nagle posmutniała.
- Co jest mała?
- Kompletnie zapomniałam. Obudziłam się dziś rano w tak cudownym humorze. Pierwszy raz od dawna słychać było śpiewające ptaki. Ja sama się czułam śpiewająco. Zapomniałam, zapomniałam kompletnie zapomniałam. Słyszałam, że Mysz nie żyje. Ponoć dwa dni temu wyszedł w nocy, niewiele poza granice strefy. A te świnie go zastrzeliły. Był uzbrojony tylko w czerwony spray, do cholery! - Łzy napłynęły jej do oczu. Chłopak od razu ją przytulił.
- Ciii... to nie pierwszy ani ostatni przyjaciel którego straciliśmy, powinnaś się już przyzwyczaić...
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję!
- Carpie diem... - szepnął cicho.
- Co to znaczy?
- Chwytaj dzień.
- Ahh! Nienawidzę, gdy jesteś taki spokojny. Gdy sypiesz mądrościami z tych swoich książek!
Wybiegła.
Po odśpiewaniu hymnu Związku Wszecheuropejskiego apel był zakończony. Tradycyjnie, nie pamiętając pod którą sale się kierować, rozkojarzony, postanowił sprawdzić plan lekcji w elektronicznym notatniku. Język wspólny, historia współczesna, matematyka....