2.
Podeszłam do Maxa. Christine stała obok i przyglądała nam się uważnie.
- Co wy tutaj robiliście? Nie powinniście być na patrolu? - Zapytała.
- Wyszliśmy tylko na moment po kawę. - Powiedział. - Chciałem przejść się kawałek i wrócić do auta. Rozprostować kości.
- I trafiliśmy na ciało. - Dodałam szybko.
- Biorąc pod uwagę fakt, że jesteś w jego kurtce, można to dwuznacznie odebrać. - Dodała.
- Zapomniałam wziąć własnej z biura. Max pożyczył mi swoją. - Odparłam. Christine popatrzyła tylko na mnie.
Technicy skończyli swoją pracę i powoli wszyscy zaczęli zbierać się do biura. Nie było praktycznie nic, co by wskazywało na jakiekolwiek ślady o potyczce gangów.
Pokierowaliśmy się z Maxem w stronę samochodu. Ustaliliśmy, że objedziemy zatokę i wrócimy do biura. Może akurat znajdziemy jakieś ślady, miejsce, w którym zginął gangster. Na pewno wtyka gangu będzie próbowała od nas wyciągnąć, jak zginął jeden z nich. No i dlaczego.
Wsiadłam do samochodu. Max siedział za kółkiem i nad czymś intensywnie myślał. Postawiłam kubek z gorącą czekoladą w specjalnie przeznaczonym na to miejscu.
- Myślisz, że ten wan, który widzieliśmy pod klubem… - Zamyśliłam się – To w nim przewożono ciało?
- Nie mogę nic stwierdzić. Ale wszystko mi na to wskazuje…. - Powiedział patrząc w jeden punkt. Przed siebie.
- Rozszyfrujemy to. Zobaczysz. Prędzej czy później, ale się to uda. - Popatrzył na mnie.
- Ale jeszcze ile osób musi zginąć, by znaleźć mordercę?
- Czasami tak bywa. I nie można nic na to poradzić. Czasami znalezienie mordercy musi pociągnąć za sobą więcej jego ofiar, by dopadła go sprawiedliwość. - Popatrzyłam na niego. Uśmiechnęłam się.
- Pasy. - Popatrzył na mnie. - Nie ruszę dopóki ich nie zapniesz.
- Tak, tak. - Powiedziałam. Zanim sięgnęłam po pasek, wychyliłam się i cmoknęłam Maxa w policzek. Popatrzył na mnie zaskoczony. - To co? Jedziemy? Już mam pas zapięty. - Nadal na mnie patrzył.
- Co ty przed chwilą zrobiłaś? - Popatrzyłam przez okno drzwi. - Halo, o coś zapytałem.
- Chciałam wyrwać cię z beznadziejnych myśli… - Powiedziałam.