Podczas II wojny światowej po raz pierwszy w historii zaczęto szkolić kobiety do walki z bronią w ręku oraz jako tajne agentki, które na spadochronach miały być zrzucane za liniami wroga. Podczas tej wojny uległy zmianie stare zasady dotyczące płci, a agencje wywiadu stworzyły specjalne szkolenia i funkcje z myślą o kobietach. Właśnie wtedy szefowie wywiadów uświadomili sobie ich potencjał – jako kurierek, operatorek radiostacji, szpiegów, sabotażystek, a nawet przywódczyń ruchu op. Piszą o tym Greg Lewis i Gordon Thomas w publikacji Walczyły w cieniu mężczyzn. Kobiety wojowniczki II wojny światowej, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Bellona. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
27 maja 1941 roku, po upadku Grecji i Krety, Roosevelt wygłosił cotygodniowe przemówienie radiowe do osiemdziesięciu pięciu milionów Amerykanów, ostrzegając przed zagrożeniami, jakie niosło zwycięstwo nazistów w Europie. Ogłosił „wprowadzenie nieograniczonego narodowego stanu wyjątkowego”. Jak kraj długi i szeroki, nikt nie był pewien, co owe słowa miały oznaczać. Ale szybko nastąpił gwałtowny wzrost programów rozwojowych armii i marynarki. Izolacjoniści, pod przewodnictwem potężnego lobby irlandzkiego, także rozpoczęli debaty, sprzeciwiając się przystąpieniu Ameryki do wojny. Senator Worth Clark z Idaho w lipcu tegoż roku wzywał do „nakreślenia na Atlantyku linii, za którą Amerykanie mogliby się schronić, sprawując pokojową kontrolę nad całą półkulą, w tym nad Ameryką Południową i Kanadą”. Owa propozycja odbiła się szerokim echem w niemieckiej prasie, jako dowód na to, że Roosevelt nie powinien mieszać się do wojny.
***
W amerykańskiej ambasadzie w Londynie ambasador Joseph P. Kennedy nieustannie okazywał pogardę krajowi, który go gościł. Nie przysparzało mu to przyjaciół ani w Białym Domu, ani w Departamencie Stanu. Cordell Hull, sekretarz stanu, ostrzegał go przed takim nastawieniem. Jednak Kennedy upierał się przy próbach spotkania z Hitlerem, człowiekiem, którego podziwiał. W tym samym czasie amerykański ambasador w Paryżu William Bullit także nie ustawał w wysyłaniu do Waszyngtonu dyskredytujących raportów o szansach Wielkiej Brytanii na przetrwanie wojny.
Gdy na Londyn spadły pierwsze bomby, Kennedy wysłał do Departamentu Stanu depeszę, w której stwierdzał, iż Wielka Brytania „nie walczy o demokrację, lecz o przetrwanie. Demokracja w Anglii skończyła się. Nie powinniśmy dostarczać Zjednoczonemu Królestwu pomocy militarnej ani ekonomicznej”.
W 1940 roku brytyjska Służba Bezpieczeństwa MI5 nieustannie monitorowała działalność Tylera Kenta, pracownika ambasady amerykańskiej. Przybył on na tę placówkę w październiku 1939 roku z Moskwy, gdzie od 1936 roku służył jako szyfrant Departamentu Stanu, na tym samym stanowisku, które obecnie zajmował w Londynie. Ten dwudziestodziewięcioletni syn amerykańskiego konsula w Pekinie zaczął wyrażać swój antysemityzm na spotkaniach Klubu Prawicowego (Right Club), grupy antysemickich faszystów, która zbierała się w domu kapitana Archibalda Ramsaya, dalekiego krewnego rodziny królewskiej i członka Parlamentu. Kent udostępnił Ramsayowi depesze, w których Kennedy jasno wyrażał opinię, iż Churchill jest podżegaczem wojennym, wiodącym Wielką Brytanię ku klęsce. Spowodowało to konsternację w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
22 stycznia 1940 roku lord Vansittart, główny doradca dyplomatyczny rządu brytyjskiego, przesłał notatkę ministrowi spraw zagranicznych Anthony’emu Edenowi.
Pan Kennedy to wyjątkowo odrażający okaz dwulicowca i defetysty. MI5 odnotowało, iż ilekroć Londyn jest bombardowany, ucieka wraz z rodziną na wieś. Dokonuje także zyskownych inwestycji na giełdzie towarowej, co stanowi pogwałcenie polityki Departamentu Stanu. Przede wszystkim zaś pragnie zerwania stosunków pomiędzy Rooseveltem i Churchillem.
Kent obsługiwał także kod Graya, system szyfrowania, który Departament Stanu uważał za nie do złamania.
Kodem tym Churchill posługiwał się w korespondencji z Rooseveltem. W jednej z wiadomości Churchill przekazał prezydentowi informację o powołaniu SOE.
Dane nieustannie spływały na biurko Churchilla, który dzielił się nimi z Rooseveltem. Prezydent rewanżował się, przekazując informacje, które otrzymywał od marynarki USA. Chcieli w ten sposób umożliwić rozsądną dyspozycję siłami morskimi obu krajów na Pacyfiku i Atlantyku. Churchill miał także dodatkowy powód: nadzieję, że wymiana ta wzmocni amerykańskie współczucie i wsparcie dla Wielkiej Brytanii, a także ostatecznie doprowadzi do przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny.
Kent w samotności, jaką zapewniał mu pokój kodów ambasady, odczytywał zaszyfrowane kodem Graya depesze, które pokonywały Atlantyk. Rankiem 20 maja 1940 roku grupa detektywów Scotland Yardu wkroczyła do jego mieszkania z widokiem na Hyde Park. Przeszukanie dokonane przez specjalistów sądowych pod nadzorem oficera z ambasady amerykańskiej ujawniło tysiąc pięćset najświeższych depesz zapisanych kodem Graya. Kent upierał się, iż działał „w interesie swojego kraju, by zapobiec amerykańskiej polityce zagranicznej prowadzącej do udziału w wojnie”. Zabrano go do ambasady, gdzie Kennedy oświadczył mu, iż zostaje wydalony ze służby zagranicznej. Pozbawionego immunitetu dyplomatycznego Kenta aresztowano, postawiono przed sądem w Old Bailey i oskarżono o kradzież oraz „machinacje w dokumentach dotyczących bezpieczeństwa narodowego”. Skazano go na siedem lat w Dartmoor, najcięższym więzieniu w Wielkiej Brytanii.
Zdruzgotany ambasador Kennedy wysłał Rooseveltowi depeszę, w której zapewniał, iż nie był świadom działalności Kenta. Prezydent odczekał z odwołaniem Kennedy’ego do Waszyngtonu, do zwycięskiego wyboru na trzecią kadencję. Osobiste ambicje polityczne ambasadora spełniły się ostatecznie, gdy wprowadził do Białego Domu swojego syna Johna F. Kennedy’ego.
Gdy po ataku na Pearl Harbor Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, prezydent Roosevelt powołał do życia Biuro Służb Strategicznych (Office of Strategic Services, OSS) – pierwszą agencję wywiadowczą Ameryki, odpowiednik SOE. Starannie wybrane z jego szeregów kobiety wysłano do Anglii, by swoimi umiejętnościami wsparły agentki SOE. Były pierwszymi z czterech tysięcy kobiet, które miały znaleźć zatrudnienie w OSS.
***
W chwili wybuchu wojny większość pracowników służb wywiadowczych instynktownie sądziła, że najlepszymi agentami są mężczyźni. Sekcja Francuska SOE miała zakwestionować te zakorzenione opinie. Ostatecznie kobiety stanowiły jedną czwartą jej sił. Dowódcy sekcji uświadomili sobie, że kobiety będą mniej rzucały się w oczy w kraju, w którym mężczyźni w wieku poborowym powinni pracować lub mogli zostać wywiezieni na roboty przymusowe do Niemiec. Możliwość łatwiejszego poruszania się czyniła niebezpieczne zadanie przenoszenia radiostacji nieco mniej groźnym. Większość agentek miała pracować jako kurierki i radiotelegrafistki.
Po wojnie wiele z tych kobiet, jak Violette Szabo i Odette Sansom, uhonorowano za odwagę. To one doprowadziły do zatarcia różnic płciowych, wcześniej tak znamiennych dla wojny, ponieważ nie pozostały w domu, kiedy mężczyźni wyruszali do walki w obronie ojczyzny. Niektóre z nich, pomimo bohaterskich czynów w otwartej, jak również w tajnej walce, podkreślały swoją kobiecość. Urodzona w Nowej Zelandii Nancy Wake, z której praca dla francuskiego ruchu oporu uczyniła najbardziej poszukiwaną przez Gestapo agentkę we Francji, po wojnie wyznała:
– Musisz pamiętać, że byłam normalną młodą kobietą.
By podjąć walkę z wrogiem, Wake nabyła to, co uważano za „męskie umiejętności”. Jednak pojawiały się również kobiety, które do zdobywania informacji wykorzystywały swoją seksualność. Najbardziej znaną z nich była Betty Pack, która pracowała zarówno dla SOE, jak i dla Amerykanów, stając się sławną agentką OSS o pseudonimie Cynthia. Pack wiedziała, że mężczyźni posiadają sekrety, które pragnęła poznać, i że sposobem na ich zdobycie jest seks.
Chociaż uwodzicielskie agentki pojawiają się w opowieściach z większości wojen, to sposób, w jaki Betty Pack zdobywała informacje dla sprzymierzonych, mógł faktycznie stawiać ją w cieniu agentów walczących z pistoletem Sten w ręku. Jak stwierdził pułkownik Maurice Buckmaster, szef Sekcji Francuskiej SOE:
– Moja organizacja wykorzystywała wiele odważnych kobiet. Nie musiały używać kobiecych wdzięków w sposób, w jaki robiła to Cynthia. Dostrzegam jednak zalety pięknej kobiety szpiega, wykorzystującej kobiecy wdzięk jako dodatkową broń do zdobywania informacji.
Betty Pack dowodziła natomiast, że jej metody pozyskiwania danych były lepsze niż tortury czy zabijanie.
Historia działań agentek SOE i OSS to pasjonująca opowieść o kobietach-wojowniczkach. Niezwykłe jest to, że oglądając ich zdjęcia, widzimy delikatne, subtelne, bardzo piękne osoby. W niczym nie przypominają terrorystek, szpiegów, podkładaczy bomb, bezlitosnych zabójczyń. Aż trudno uwierzyć, że te często filigranowe kobiety potrafiły podrzynać wrogowi gardło bez mrugnięcia okiem.
- recenzja książki Walczyły w cieniu mężczyzn
***
Kandydatki na agentki mogły zgłosić się ochotniczo lub zostać zaproszone, lecz to nie oznaczało, że nie musiały stawiać czoło seksizmowi i drwinom. Yolande Beekman, skuteczna i odważna agentka stracona przez Niemców, została lekceważąco oceniona przez jednego z instruktorów SOE jako „miła dziewczyna, [która] powinna cerować mężowi skarpetki; idealna żona dla człowieka bez wyobraźni, ale nic ponad to”. W raporcie na temat Eileen Nearne, która w czasie szkolenia na radiotelegrafistkę miała dwadzieścia dwa lata, oficer wykorzystał przeciwko niej zarówno jej wiek, jak i płeć. „Bardzo kobiecy i niedojrzały charakter”, napisał.
Motywacja kobiet pragnących dołączyć do tajnej wojny była różna, lecz wiele z nich powoływało się na doświadczenia swoich rodzin z okresu I wojny światowej. Odette Sansom miała sześć lat, gdy zginął jej ojciec, a ona dorastała u boku dziadka, który ostrzegał, że wkrótce wybuchnie kolejna wojna.
– Słuchałam tego przez lata – powiedziała. – Ziarno zostało zasiane.
Mąż Violette Szabo zginął w Afryce Północnej w październiku 1942 roku.
– Zamierzam im za to jakoś odpłacić – stwierdziła. Yvonne Cormeau, która miała się stać jedną z najbieglejszych radiotelegrafistek Sekcji F, była świadkiem śmierci swojego męża podczas jednego z ataków na Londyn.
– Chciałam zrobić wszystko, co mogłam – powiedziała. – Myślę, że to było coś, co zrobiłby mój mąż. A ponieważ jego już nie było, uznałam, że nadszedł czas, abym zrobiła to ja.
Zgłaszając się, Sansom, Szabo i Cormeau zostawiły małe dzieci. Sansom i Cormeau wróciły. Szabo niestety nie.
***
Ramy czasowe niniejszej książki plasują się gdzieś pomiędzy współczesną historią i blaknącymi wspomnieniami. Jednakże istnieją wystarczające dowody nadzwyczajnej odwagi kobiet i mężczyzn z SOE i OSS, które dostarczają świadectwa dokładnego, wyważonego i nie do obalenia wobec tego, co działo się, gdy w blasku księżyca agenci byli zrzucani na spadochronach, by pomagali pokonać Trzecią Rzeszę. Przez pierwsze dwa lata wojny SOE działało samo. W 1942 roku jego partnerem zostało OSS.
Dotychczas jeszcze nie powiedziano wszystkiego o ich pracy. Przygotowując niniejsze opracowanie, korzystaliśmy z oficjalnych zapisów, pamiętników i materiałów prywatnych, w tym dzienników i listów. Przestrzegaliśmy zasady podwójnego sprawdzania informacji, gdy pojawiały się sprzeczności i niejasności.
Sekretny świat zdobywania danych wywiadowczych zafascynował nas po przeczytaniu historii Gideona, bohatera Starego Testamentu, który ocalił Izraelitów przed silniejszym nieprzyjacielem, dostarczając im lepszych informacji. Lecz jak wykorzystywano wywiad w czasie jednego z największych i najstraszliwszych wydarzeń w historii, jakim była II wojna światowa? Jak gromadzono dane wywiadowcze? Kim byli ludzie, którzy stworzyli tajne siły i uświadomili sobie, że powinny być wśród nich kobiety? I kim były kobiety, które wybrali?
Po wojnie zwycięzcy – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja – a później również Niemcy przenieśli swoje archiwa na mikrofilmy. W poświęconym historii wojskowości Imperial War Museum w Londynie przechowuje się setki godzin nagrań, na których mężczyźni i kobiety, którzy pracowali przy gromadzeniu danych wywiadowczych, przywołują swoje wspomnienia z czasów działalności za liniami wroga i prowadzenia szarpiących nerwy operacji sabotażowych. Po dzień dzisiejszy ich głosy pozostają ponadczasowym świadectwem wspieranym zasobami archiwum Biura Służb Strategicznych, przechowywanymi w Archiwum Narodowym w Waszyngtonie.
Źródła uzupełniają zbiory niemieckie: Archiwum Wojskowe we Freiburgu, Archiwum Federalne w Koblencji i Federalne Archiwum Polityczne w Berlinie. W kilku przypadkach dokumenty nie były kompletne; część z nich mogła ulec zniszczeniu w czasie wojny lub po niej, być może przypadkowo, a być może celowo. Historie mężczyzn i kobiet opisane na kolejnych stronach wyjaśniają jednak, dlaczego rola wywiadu zyskała swe pełne znaczenie podczas II wojny światowej.
Gordon Thomas Greg Lewis 2016, Bath, Anglia
Ciąg dalszy książki Walczyły w cieniu mężczyzn możecie już przeczytać na naszych łamach.
Dzielne dziewczyny, tajne agentki SOE, mistrzynie w dziele szpiegowania i sabotażu. Zostały wyszkolone w kryptografii i kartografii. Były ekspertkami w sztuce werbunku, komunikacji i dowodzenia partyzantką. Służyły w pełnych napięcia dniach wojny na każdym teatrze wojny w Europie.
W księżycowe noce przerzucano je do Francji, by służyły jako kurierki, radiooperatorki, sabotażystki i przywódczynie ruchu oporu. Wywodziły się z różnych klas społecznych, pochodziły z różnych krajów, a żadna z nich nie miała wcześniej nic wspólnego z walką - były ochotniczkami, które z poczucia patriotyzmu zgłaszały się do tej niebezpiecznej pracy.
Wysyłały i odbierały wiadomości, walczyły z bronią w ręku lub... uwodziły mężczyzn, by zdobywać od nich informacje. Brytyjki, Francuzki, Amerykanki, Polka, Nowozelandka - wszystkie rzuciły na szalę swój los, by wziąć udział w wysiłku wojennym.
Spektrum agentek było szerokie - od dziewcząt, które dopiero co opuściły szkołę, po dojrzałe kobiety, od przedstawicielek klasy robotniczej po córki arystokratów, od przeciętnych po piękności, od skromnych i pruderyjnych po skandalistki.
Pracowały w skrajnie niebezpiecznych warunkach, zagrożone zdradą, aresztowaniem, torturami i śmiercią. Pełniły służbę ofiarnie, zostawiając w domu rodziny, żyjąc w nieustannym poczuciu zagrożenia. Z 39 agentek śmierć poniosło 13, a kilka innych przeżyło piekło tortur gestapo, francuskich więzień i obozów koncentracyjnych.
Nie zawsze po wojnie za tę służbę potrafiono im właściwie podziękować.
Publikację Walczyły w cieniu mężczyzn kupicie w popularnych księgarniach internetowych: