Agacie Filipiak udało się powrócić z martwych. I już zaczyna tego żałować...
Musi nauczyć się żyć w rzeczywistości, w której istnienie magii zostało ujawnione, a ludzie i Iskry - istoty obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami - znajdują się na skraju wojny. Agata nie chce opowiadać się po żadnej ze stron. Interesuje ją tylko jedno: zemsta na półdemonie, z którym łączy ją telepatyczna więź. Kiedy zatem przystojny czarownik prosi ją o pomoc w poszukiwaniu broni zdolnej do zabijania istot nadprzyrodzonych, dziewczyna nie waha się ani chwili.
Tylko czy w świecie pełnym magów, demonów i słowiańskich bożków Agata może komukolwiek zaufać?
Do lektury książki Katarzyny Wierzbickiej To nie jest kraj dla słabych magów zaprasza Wydawnictwo Spisek Pisarzy. To drugi tom cyklu Między światami W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki To nie jest kraj dla słabych magów. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Przestań, głupia, jak rozmażesz runy, to po tobie! – Zofia niecierpliwie chwyciła mnie za ramię i zaciągnęła na środek sali. Popchnęła mnie przed siebie zdecydowanym ruchem. Z rozpędu postąpiłam kilka kroków naprzód. Powietrze wokół mnie zgęstniało.
– Dobrze, panowie i panie, zaczynamy! – Wiceprzewodniczący nasadził sobie na głowę maskę z porożem jelenia i zaklaskał w dłonie. – I bez błędów tym razem! Osobiście wyciągnę konsekwencje wobec każdego, kto pomyli słowa wezwania.
– Tym razem? – wyszeptałam. Słowa wychodziły z moich ust w dziwny sposób. Jakby były bańkami mydlanymi, które unosiły się w powietrzu. – Co ja właściwie mam robić? – zapytałam głośniej.
– Postarać się przeżyć. – Uśmiech Zofii był szeroki i groźny. Zniknął, gdy naciągnęła na niego maskę wyszczerzonego wilka.
Przełknęłam ślinę. Stałam nago w kręgu zamaskowanych postaci. Świece zamigotały równocześnie. Obróciłam się w koło, trzymając wyciągnięte ręce z dala od siebie. Czułam na sobie dziesiątki spojrzeń i miałam ochotę skulić się w kłębek na zimnej, gładkiej podłodze. Ale jeśli to rozmazałoby runy na moim ciele? Wolałam być zażenowana niż martwa.
Dobiegł mnie pomruk wielu głosów. Z początku cichy. Te same słowa powtarzane w kółko, ciągle i ciągle, wypowiadane w języku, którego nie rozumiałam. To mnie drażniło. Uparty, narastający szum, jak bzyczenie komara. Potrząsnęłam głową. Głosy narastały, umacniały się, coraz głośniejsze, do momentu, aż przypominały ryk rozwścieczonego zwierzęcia. Uniosłam dłonie do uszu, ale nic to nie dało. Krzyknęłam. Wśród huku wywrzaskiwanego zaklęcia nie usłyszałam jednak nawet własnego głosu.
Potem dołączył ból. Zaczął się drobnym mrowieniem na skórze. Narastał. Przebiegał falami, dosięgał coraz głębiej, aż do mięśni i kości. Stawał się coraz silniejszy, coraz bardziej nie do wytrzymania. Proszę! Skończcie to wreszcie! – chciałam zawołać, ale żadne zrozumiałe słowo nie wyszło z moich ust. Zgięta wpół, postąpiłam kilka kroków naprzód. Musiałam się stąd wydostać.
Uderzyłam w zaporę. Powietrze na obrzeżach kręgu wydawało się twarde niczym kamienny mur. Świece zamigotały. Płomienie wzbiły się wyżej. Ich blask mnie ranił, oślepiał, niszczył wszystkie bariery, jakie udało mi się zbudować. Osunęłam się po osłonie, uderzając głową w podłogę, gryząc wargi do krwi. Niech to się skończy. Wszystko jedno jak.
Coś było wraz ze mną w kręgu wyznaczonym przez drżące płomyki świec, w przestrzeni otoczonej ścianą obojętnych masek. Coś równie wściekłego jak ja, szalonego z nienawiści i bólu. Ranić, szarpać, gryźć. Wyszczerzyłam moje słabe, ludzkie zęby. Zabić.
Kłąb dymu. Błysk. Ból. Nie mogłam tego znieść. Wystarczy. Prosiłam, żebrałam o litość. Bez słów, bez myśli, bez czegokolwiek, czego mogłabym się przytrzymać. Co pomogłoby mi się zdefiniować, określić na nowo. Tonęłam w jaskrawym świetle. Bezwolnie, bezradnie.
Był obok. Wyciągnęłam rękę w błagalnym geście. To znów byłam ja, wtłoczona w zwykłe, śmiertelne, określone czasoprzestrzenią ciało. Zadrżałam na skraju nieprzeniknionej ciemności, zza której nie było powrotu. Złapałam oddech. Żyłam. Otworzyłam oczy. Wstrząsnął mną wyraz prawie ludzkiego zdziwienia na jego twarzy.
– Jak, do kurwy nędzy, udało im się ciebie namówić na coś tak głupiego? – zapytał.
A potem zaczął się właściwy rytuał.
Książkę To nie jest kraj dla słabych magów kupicie w popularnych księgarniach internetowych: