To nie jest rozmowa na telefon. "Kufer tajemnic"

Data: 2021-10-27 20:41:23 | Ten artykuł przeczytasz w 19 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Magdalena odkrywa na strychu zakurzony i zapomniany kufer. W środku znajduje list od dawno zmarłej matki. Okazuje się, że kufer niegdyś należał do Stefanii – młodej kobiety, która zaginęła w 1937 roku i nigdy jej nie odnaleziono. O samej Stefanii nie wiadomo prawie nic. Kim tak naprawdę była tajemnicza kobieta?

Próbując odkryć tajemnicę zniknięcia Stefanii, Magdalena wyjeżdża z córeczką na wakacje do pobliskich Błękitnych Brzegów. Czy mimo wielu lat, które upłynęły, rzeczy z kufra pomogą jej natrafić na jakiś ślad?

Na odkrycie czeka też sekret jej matki. Zaginięcie Stefanii to bowiem tylko część o wiele bardziej skomplikowanej historii, a stary kufer skrywa wiele tajemnic.

Obrazek w treści To nie jest rozmowa na telefon. "Kufer tajemnic" [jpg]

Do lektury powieści Anny Bichalskiej Kufer tajemnic zaprasza HarperCollins Polska. Ostatnio mogliście przeczytać prolog powieści, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury kolejnego jej fragmentu: 

Stefania, 1930

Zbudziło ją trzaśnięcie drzwiami przedziału w oddali. Zamrugała i przetarła oczy. Dopiero po chwili przypomniała sobie, gdzie jest. Ciekawe, jak długo jechała.

– Bilety do kontroli! – usłyszała nagle głos z sąsiedniego przedziału. Serce mocno jej zabiło, zerwała się z miejsca, chwyciła kufer i ruszyła w stronę drzwi. Pociąg właśnie zwalniał. Grupka ludzi tłoczyła się przy wyjściu. Po chwili ktoś już otwierał drzwi, a Stefania znalazła się na peronie. Stała sztywno, mocno zaciskając w dłoni rączkę kufra. Wokół tłoczyli się ludzie, jedni wsiadali, inni wysiadali. Wchodzili i wychodzili, potrącając skrzypiące drzwi budynku z napisem: „Dworzec kolejowy”. Stefania rozejrzała się z uwagą i jej wzrok trafił na tablicę z napisem: „Lipowice”. Ta nazwa nic jej nie mówiła. Nie znała tego miasta. Stała jak wmurowana w ziemię, niepewna, co powinna teraz zrobić. W końcu ruszyła przed siebie. Musi iść, nie może tak tu tkwić. Nie powinna zwracać na siebie uwagi. 

– Hej, panienko, panieneczko! – zawołał ktoś, zagradzając jej drogę. 

Przed nią stał mężczyzna w przybrudzonym płaszczu i postrzępionym kapeluszu. Czuć go było potem, papierosami i moczem.

– Może ponieść pomogę? – zapytał, szczerząc w uśmiechu zepsute, poczerniałe zęby. – Pewnie ciężki kufereczek.

– Nie, nie trzeba – wydusiła z siebie szybko Stefania. Czuła się, jakby po raz pierwszy usłyszała własny głos. Był wysoki i dźwięczny, dziecinny, i miała wrażenie, że nie należy do niej – tak samo obcy jak twarz w lustrze.

– Ależ pomogę, pomogę – zawołał mężczyzna i złapał za róg kufra. Kiedy Stefania nie puszczała, zaczął szarpać, chcąc go wyrwać. Stefania ścisnęła mocniej rączkę. Serce jej załomotało ze strachu.

– Nnn…niech… – pisnęła. – Niech pan puści! – dodała głośniej.

Szarpali się przez chwilę, a Stefania czuła oprócz strachu też złość. Ten kufer to wszystko, co ma. Nie da go sobie łatwo odebrać. 

– Ej, co pan, u licha, wyprawia! Niech pan puści! – wykrzyknął ktoś i odepchnął jegomościa w przybrudzonym płaszczu. Stefania zachwiała się i upadła na ziemię, kurczowo ściskając kufer. Zacisnęła powieki. 

– Dobra, dobra, spokojnie, chłopaczku! – usłyszała. – O co zaraz ta afera! Pomóc panience tylko chciałem.

– Znam ja już takich jak wy i tę waszą pomoc – warknął młody mężczyzna. – Niech pan się stąd lepiej zabiera. Policję zaraz wezwę. 

– Ale po co zaraz policja, chłopaczku?! Już mnie nie ma!

Delikwent spojrzał ze złością, splunął pod nogi i odszedł, szczerząc poczerniałe zęby.

– Nic panience nie jest? – zapytał młody mężczyzna. – Wszystko w porządku?

Stefania otworzyła oczy, uniosła głowę i uważniej przyjrzała się nieznajomemu. Miał na sobie elegancki płaszcz, skórzaną teczkę, przewieszoną na pasku przez ramię, a spod czapki wystawały kasztanowe włosy. Przypominały jesienne liście. Mężczyzna wyciągał do niej rękę i patrzył zaniepokojony jasnymi, niebieskimi oczami.

– Hej, panienko, wszystko dobrze? – powtórzył.

Stefania przez chwilę jeszcze się w niego wpatrywała, potem chwyciła go za rękę, która okazała się przyjemnie ciepła. 

– Nnn…nic mi nie jest – wydukała. – Dziękuję…

– Sama tu panienka przyjechała? – zapytał, rozglądając się. ‒ Nie ma z panienką kogoś starszego? Z daleka panienka? Na pewno wszystko w porządku? Proszę na drugi raz uważać, w okolicy pełno podejrzanych typów.

Stefanii znów ostrzegawczo zadudniło w uszach. Zadawał zbyt dużo pytań, stanowczo zbyt wiele. Ścisnęła kufer i pognała przed siebie wzdłuż wąskiej ulicy.

– Hej, panienko! – zawołał za nią. – Niech panienka poczeka!

Ale ona już była daleko. Wreszcie zdyszana stanęła za rogiem jednej z ulic. Znajdował się tu duży targ. Pachniały sterty soczystych jabłek i gruszek, bochenki chleba, kiełbasy. Zaburczało jej w brzuchu na widok tych wszystkich rzeczy. Kiedy ostatnio coś jadła? Nie pamiętała. Co ona teraz pocznie, co ma zrobić? Musiała zdobyć pieniądze. Przypomniały jej się ostatnie słowa wuja: „Na służbę ją trzeba oddać, niech sama o siebie zadba, niech jaki pożytek z niej będzie”. Tak, musiała znaleźć pracę, zarobić na siebie. Ale jak miała to zrobić? Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, i zachlipała żałośnie.

– A panience co się stało? – usłyszała czyjś łagodny, wesoły głos. – Listę zakupów zgubiła i nie wie, co kupić? Pewnie pani będzie zła, co?
Obok Stefanii stała młoda, drobna dziewczyna o jasnych włosach i wesołych oczach.

– Nie… Ja… jestem głodna – przyznała cicho Stefania, przełykając wstyd. – Od dawna nie jadłam. Dopiero co tu do miasteczka przyjechałam za pracą.

– A panienka z daleka przyjechała? – dopytywała dziewczyna.

– Z wioski mnie matula i ojciec posłali na służbę się nająć – skłamała. A może wcale nie skłamała, im dłużej o tym myślała, tym bardziej wierzyła, że to prawda. – Ale ja tu nikogo nie znam. Nie wiem, do kogo się zwrócić. – I zalała się łzami, zupełnie szczerymi.

– Oj, to rzeczywiście panienka w nieciekawym położeniu. – Młoda kobieta popatrzyła na nią ze współczuciem. – Żeby tak w ciemno posyłać dziecko jeszcze… – burknęła pod nosem. ‒ Kto to widział?
Pogrzebała w wiklinowym koszyku i wyjęła bułkę i dwa jabłka.

– Weź sobie, biedactwo. – Podała je Stefanii.

Bułka pachniała tak pięknie, że Stefanii aż zakręciło się w głowie od tego zapachu, a i smakowała wspaniale. Jeszcze ciepła i chrupiąca. Dziewczyna przypatrywała się, jak Stefania zjada ją łapczywie, potem zabiera się za pierwsze jabłko.

 – Jestem Hela, a ty?

Stefania przełknęła kęs jabłka.

– Stefania… – powiedziała cicho.

– Ładnie. Mojej babce też było Stefcia na imię. 

Stefania sięgnęła po kolejne jabłko i zaczęła je chrupać ze smakiem, a dziewczyna obserwowała ją z uwagą. 

– Pałaszujesz, aż uszy ci się trzęsą! – zaśmiała się. – Zwolnij trochę, bo się udławisz.

Miała bystre, szare oczy, twarz ani ładną, ani brzydką, ale te oczy dodawały jej uroku, a kiedy się uśmiechała, robiła się nawet ładna.

– I co teraz zrobisz, biedactwo? – dodała, patrząc na Stefanię ze współczuciem. – Co by ci doradzić? – zastanawiała się. – O, tam możesz iść… – wskazała ręką. – Za tym zakładem krawieckim. U Kowalczykowej. Widzisz szyld? 

Stefania pokiwała głową.

 – Stara Kowalczykowa czasem dziewczyny paniom wyszukuje, możesz się tam do niej zgłosić. Może znajdzie się jaka chętna na ciebie. 

Stefania spojrzała z nadzieją we wskazanym kierunku. Może uda jej się naprawdę iść na służbę, znaleźć jakiś kąt. O niczym innym teraz nie myślała. Mogła naprawdę ciężko pracować, czuła, że do tego przywykła i potrafiła robić wiele rzeczy.

– No, ale na razie zamknięte, bym zapomniała zupełnie… – zreflektowała się Hela. – Coś Kowalczykowej w krzyżu strzelało, do wód pojechała i dopiero za parę dni wróci.

Stefanii znowu łzy napłynęły do oczu, a nadzieja w niej zgasła. Co ona zrobi przez kilka dni, gdzie się podzieje?

– I naprawdę nie masz tu nikogo, nikogutko, do kogo mogłabyś pójść? – dopytywała Hela.

Stefania pokręciła głową.

– Nikogo, ja sama – wybąkała. – A do domu nie mogę wrócić – dodała z przekonaniem, bo tego była akurat pewna, jak mało czego.

Dziewczyna znów westchnęła i zastanawiała się nad czymś przez chwilę w milczeniu. Popatrywała tylko badawczo na Stefanię.

– A niech tam, chodź ze mną – mruknęła w końcu. – Nie mam serca cię tak zostawić.

Ruszyły drogą, Stefania rozglądała się zaciekawiona wokół, nie przywykła do tylu ludzi, budynków i wrzawy.

– Inaczej tu niż we wsi, co? – zapytała Hela, widząc jej zdziwienie. 

Stefania pokiwała głową. To wszystko ją oszałamiało. W jej głowie wciąż panowała ta dziwna pustka, kiedy próbowała zajrzeć w przeszłość. Poza tym czuła, że nie przywykła do widoku tylu ludzi. Była tego pewna.

– Mnie też na początku było dziwnie i trochę tęskniłam za swoją wioską. Przywykniesz. – Hela rozejrzała się i machnęła ręką. – Zresztą Lipowice to i tak nieduża mieścina. Żebyś zobaczyła Białystok, albo i lepiej, Warszawę! Tam to dopiero harmider! W głowie może się zakręcić. Byłam kiedyś z moją panią. 

Mijały kolejne brukowane uliczki, zaułki, kamienice, aż wreszcie stanęły przed wąskimi schodami od podwórka.


Magdalena, 2018

Już kiedy przeczytałam pierwsze słowa listu, ścisnęło mnie w gardle.

Kochana Magdalenko!

Tylko mama nazywała mnie Magdalenką. Nikt od dawna tak do mnie nie mówił. Odetchnęłam i zaczęłam czytać dalej.

Nie wiem, kiedy dokładnie ten list trafi w Twoje ręce. Na pewno będziesz już wtedy dorosła, tata ma tego dopilnować i przekazać Ci go w odpowiednim momencie. Piszę go na wypadek, gdyby stało się najgorsze. Mam złe przeczucia co do mojej operacji. Powiedzieliśmy Tobie i Kamilce, że wszystko będzie dobrze, że to nic strasznego, ale to nieprawda. Guz jest duży, a operacja to spore ryzyko, ale nie mam wyboru. Jeśli to czytasz, to pewnie stało się najgorsze i nie ma mnie już na tym świecie. Tak wiele rzeczy chciałabym Ci powiedzieć, tak wiele napisać, ale nie mam już zbyt dużo czasu. Poza tym dopiero teraz widzę, jak ciężko napisać te kilka najważniejszych słów, kiedy w głowie kłębi się tyle myśli. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwe – Ty i Kamila, że życie dobrze Wam się poukładało. A jeśli nie, mam nadzieję, że znajdziesz w sobie siłę, żeby to zmienić. Obie jesteście silne i mądre. Zawsze Was kochałam ponad wszystko (i kocham nadal, gdziekolwiek teraz jestem). 

Ten kufer kryje pewne tajemnice – moje i babci. Odkąd trafił w moje ręce, czułam, że tutaj będą bezpieczne też moje sekrety. Choć może nie do końca są to sekrety Twojej babci, ale kogoś dla niej ważnego – bliskiej przyjaciółki babci Heleny, Twojej prababki. To do znajomej Twojej prababki należał kiedyś ten kufer. Większość rzeczy, które tutaj znajdziesz, też należało do niej: mała sukieneczka w kwiatki, owalne lusterko, pluszowy miś, stare zdjęcie dziecka – małej dziewczynki, i książka dla dzieci. Pewnie pamiętasz ją z dzieciństwa, bardzo mi się podobała i nie mogłam się powstrzymać, żeby Ci jej nie przeczytać. Dalej lubisz książki? Mam nadzieję, że tak – zawsze lubiłaś je bardziej niż Kamila, jej ciężko było usiedzieć w miejscu. Ciekawe, czy nadal tak jest. 

O tak – pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Kamila jest jedną z najbardziej ruchliwych i żywiołowych osób, jakie znam, ciągle musi coś robić. Od dziecka była wiercipiętą i żywym srebrem, do tego gadułą. Trochę przypomina mi pod tym względem cioteczną babkę Celinę. Wróciłam do czytania.

To stare sekrety. Sama niewiele wiem na ten temat – tylko tyle, ile przekazała mi babcia. Wiem, że przyjaciółka nazywała się Stefania Sierocka, urodziła się w tych stronach, we wsi niedaleko Lipowic, prawdopodobnie około 1918 roku. Zniknęła bez wieści dwa lata przed wojną. Mieszkała wtedy w Lipowicach. Twoja babcia i prababka szukały jej bez skutku jeszcze przed wojną. Podobno kiedyś była u nich na służbie i nawet kiedy zmieniła pracę, utrzymywały bardzo bliskie stosunki. Stefania była dla nich jak rodzina. Możesz zresztą wypytać jeszcze babcię Celinę (mam nadzieję, że kiedy to czytasz, ciągle jest jeszcze tak samo żwawa i żywiołowa jak teraz, kiedy to piszę), ona podobno wie o tej sprawie więcej, bo Twoja babcia czasem z nią o tym rozmawiała. Może Tobie albo Kamili uda się rozwikłać tę zagadkę, mnie się nie udało. Chyba nie starałam się wystarczająco mocno, miałam dość własnych sekretów. Nie potrzebowałam cudzych. Sprawiały, że tym bardziej nie mogłam zapomnieć o swoich. 

Pozostałe rzeczy – zdjęcie i pluszowy króliczek, które znajdziesz w kufrze, to już moje tajemnice. Nie byłam z Tobą do końca szczera, kiedy pytałaś o przeszłość, o Twojego biologicznego ojca. Długo myślałam, czy kiedyś będę w stanie wyjawić Ci prawdę. Przez lata nie zdradziłam jej nawet Twojemu tacie. Moja przeszłość dotyczy jednak też Twojej przeszłości, a moje tajemnice są w jakiś sposób Twoimi tajemnicami.

Tajemnice matki są też tajemnicami córki. Na pewno wiedziałam, że nie powiem Ci nic, dopóki nie dorośniesz. Może nawet nigdy. Do dziś wydaje mi się to zbyt okropne, zbyt straszne, ale z drugiej strony czuję, że masz prawo wiedzieć o pewnych rzeczach, poznać prawdę. A przynajmniej sama zdecydować, czy chcesz ją poznać. Twój tata zna całą historię i jeśli zdecydujesz, że chcesz poznać przeszłość, zapytaj go. Będzie wiedział, co robić. Zostawiłam mu pewne rzeczy – przekaże Ci je, jeśli tak zdecydujesz.

Kocham Cię (jak stąd do nieskończoności). Na zawsze.
Mama

Jak stąd do nieskończoności – zawsze tak mówiła, kiedy pytałam, jak bardzo mnie kocha, i teraz zaszkliły mi się oczy na te słowa. Przez chwilę wpatrywałam się w kartkę, niezdolna do najmniejszego ruchu. Powoli docierał do mnie sens listu. O czym mama pisała? Jakie tajemnice? Zrozumiałam tyle, że kłamała w kwestii mojego ojca, tego biologicznego, którego nawet nie pamiętałam. Widziałam tylko jego zdjęcie w albumie – przystojny czarnowłosy mężczyzna o miłym uśmiechu i łagodnych oczach. Mama mówiła, że zginął w wypadku, kiedy miałam rok. Czyżby to nie była prawda? Co takiego ukrywała? Niechętnie mówiła o moim ojcu, a ja nie wypytywałam szczególnie uparcie. Nie znałam go, nie pamiętałam. Dla mnie prawdziwym tatą był ten, który był przy mnie, odkąd pamiętałam. Poza tym widziałam, że mama unika tego tematu, dotychczas myślałam, że to musiało być dla niej szczególnie bolesne, ale może był też inny powód? Nie podobało mi się to wszystko. Jeszcze raz przebiegłam wzrokiem list i zatrzymałam się na słowach: „Pozostałe rzeczy – zdjęcie i pluszowy króliczek…”. O jakim zdjęciu pisała? Nie było żadnego zdjęcia, oprócz tego starego, o którym wspomniała, że należało do tamtej zaginionej kobiety – Stefanii – pomyślałam skonsternowana.

Zajrzałam do kufra i zobaczyłam, że istotnie na samym dnie leży jeszcze jedna rzecz, której wcześniej nie zauważyłam – kolorowa fotografia przedstawiająca z całą pewnością mamę. Na zdjęciu była bardzo młoda, młodsza, niż ją zapamiętałam. Na pewno sporo przed trzydziestką, wyglądała niemal dziewczęco. Do mamy tuliła się nieduża, może pięcioletnia dziewczynka – wyglądały jak matka i ukochana córka. Tyle tylko, że tą dziewczynką nie byłam ani ja, ani Kamila. Nigdy jej też nie widziałam na żadnym rodzinnym zdjęciu. Nie miałam pojęcia, kim jest.

*

Przez większość wieczora rozmyślałam o liście i zawartości kufra. Wiedziałam jedno: muszę porozmawiać z tatą i zapytać, dlaczego przez tyle lat nic mi nie powiedział, a przede wszystkim dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Nawet myślałam, żeby do niego zadzwonić, ale czułam, że to nie jest rozmowa na telefon, zwłaszcza kiedy był z Hanią. 

Udało mi się trochę uporządkować strych, posprzątać i ugotować sobie na kolację warzywa z kaszą, których Hania by pewnie nawet nie tknęła, więc musiałabym przygotować jej coś innego albo zjeść to samo co ona, a zazwyczaj nie było to zbyt dietetyczne, bo gustowała w mącznych rzeczach. Była bardzo wybredna i niewiele jadła. Warzywa zjadała od święta, jedynie na owoce miała czasami ochotę. Trochę mnie to martwiło, ale z drugiej strony nie chciałam jej napychać jedzeniem i dawałam spokój, jeśli jadła chociaż trochę. Widocznie tyle jej wystarczało. Hania była bardzo szczupła, ale mieściła się w normie. Może chociaż ona nie będzie miała problemów z wagą, tak jak ja. Bo ja już jako dziecko byłam pulchna, później było coraz gorzej. Z ulgą pomyślałam, że na obiad będę mogła zrobić tylko jedno danie, może zupę z soczewicy, której Hania nie lubi, a która od dawna mi się marzyła. Fajnie przez jakiś czas móc zadbać tylko o siebie. Odchudzanie i zdrowe odżywianie było jednak prostsze, kiedy nie miało się dzieci. 

Udało mi się nawet obejrzeć dwa odcinki serialu i trochę poczytać, ale moje myśli cały czas krążyły wokół listu i kufra. Ciężko było mi się skupić. W końcu poszłam do sypialni, gdzie na razie wszystko schowałam. Nie chciałam, żeby Szymon po powrocie to zobaczył ani żeby Hania coś znalazła. Nie miałam jeszcze ochoty z nikim o tym rozmawiać, przynajmniej dopóki nie dowiem się więcej. Wyjęłam kufer z szafy, usiadłam na łóżku i ponownie zaczęłam przeglądać jego zawartość. Postanowiłam na chwilę zapomnieć o liście, a skupić się na sprawie sprzed lat. Na sekrecie mojej babci – a raczej jej przyjaciółki, jak to podkreśliła mama.

Sprawa brzmiała rzeczywiście zagadkowo, poza tym rzeczy, które znajdowały się w kufrze ‒ zwłaszcza sukieneczka w kwiatuszki z dziwnymi plamami ‒ też wzbudzały jakiś podskórny niepokój. Czułam, że ta sprawa zaczyna mnie ciekawić i fascynować, i pewnie będę musiała spróbować ją rozwikłać. Czy ta młoda kobieta miała dziecko – dziewczynkę? Może to do niej należała sukienka i pluszowy niedźwiadek? Zastanawiałam się, jak mogłabym dowiedzieć się czegoś więcej. Na pewno muszę wypytać babcię Celinę, ona rzeczywiście może coś wiedzieć, choć przecież nie znała tej kobiety. Urodziła się już po jej zniknięciu, bo w trakcie wojny, z tego, co pamiętałam. Sięgnęłam po laptopa i przeszukałam też internet, znajome fora i strony pod kątem Stefanii Sierockiej, urodzonej w okolicy, ale nie znalazłam niczego ciekawego, choć właściwie tego właśnie się spodziewałam. Musiałabym mieć szczęście, żeby na coś trafić. Zbyt mało wiedziałam i nie miałam punktu zaczepienia. Może dzięki babci Celinie dowiem się więcej. Dobrze się składało, bo planowaliśmy z Szymonem i Hanią wyjazd do Błękitnych Brzegów, gdzie mieszkała babcia. To tylko parę kilometrów od Lipowic, ale uwielbiamy z Szymonem tam jeździć i wpadamy od czasu do czasu na parę dni. Co prawda tym razem to przyjaciółka babci, pani Matylda, zaproponowała nam nocleg i pokój u siebie w domu, bo był o wiele większy niż skromny domek babci, a pani Matylda często przyjmowała gości i przyjaciół. Do tego babcia planowała za parę dni remont, więc to nie najlepszy moment na gości. Ale babcię Celinę i tak będziemy widywać codziennie. Będę miała wiele okazji, żeby ją zagadnąć o tę sprawę. 

Zrobiło się późno, a ja nie mogłam zmrużyć oka. Sięgnęłam po Pana Lisa i Jeżynkę i zaczęłam czytać. Przeczytałam kilka opowiadań. Były niedługie, ale zdecydowanie miały coś w sobie. To były ciepłe opowiastki o przyjaźni, zawierały jednak też głębszą treść, drugie dno, które dopiero teraz w pełni dostrzegałam. Kryła się w nich filozoficzna nutka i mimo że ‒ jak wskazywała data na okładce ‒ zostały napisane dawno temu, nie zestarzały się. Wydają się ponadczasowe. A ilustracje były naprawdę piękne, mimo że po latach nieco przyblakły i papier pożółkł. Może to zresztą dodawało im tylko uroku? Ciekawe, kto napisał i zilustrował tę książeczkę. Idąc zaś tropem tego, że zawartość kuferka należała do Stefanii – przyjaciółki babci i prababci – wnioskowałam, że to tajemnicza Stefania była najbardziej prawdopodobną autorką. Wszystko wskazywało na to, że miała niezwykły talent. Przeczytałam z zainteresowaniem resztę opowiadań. Pozwoliły mi trochę uspokoić myśli i w końcu poczułam się senna. 

Tej nocy śniło mi się, że błądzę po wielkim starym lesie, a za jedynych towarzyszy mam dwa czarne koty w wielkich cylindrach na głowach. W pewnym momencie koty znikają, a zamiast nich pojawia się mała dziewczynka, którą widziałam na zdjęciu w objęciach mamy. „Tutaj jesteś! – woła. ‒ Chodź szybko, musimy się schować. Tu nie jest bezpiecznie. To żywy cień”. Bierze mnie za rękę i idziemy wąską ścieżką coraz głębiej i głębiej w gęsty las.

Książkę Kufer tajemnic kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Kufer tajemnic
Anna Bichalska 3
Okładka książki - Kufer tajemnic

Magdalena odkrywa na strychu zakurzony i zapomniany kufer. W środku znajduje list od dawno zmarłej matki. Okazuje się, że kufer niegdyś należał do Stefanii...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje