Dalszy ciąg przygód młodej czarownicy Jagi.
W pierwszym tomie – powieści Jaga i dom na orlich nogach – aby wyjść cało z opresji, wystarczyła tylko sprawna różdżka i grupka magicznych przyjaciół u boku. Tym razem to za mało, bo wróg czai się wewnątrz domu na orlich nogach. A może jest nim sam dom? Tytułowa bohaterka książki, Jaga - córka uzdrowicielki i hodowcy chat na kurzych nogach - zostaje złotą rączką w Domu Niespokojnej Starości dla Magicznych Stworzeń prowadzonym przez słynnego czarnoksiężnika Twardowskiego. Pradawna potężna siła budzi się i chce znów panować na Ziemi. Młoda czarownica wraz z grupą przyjaciół: Borowym, Kręćkiem i Nocnicą przemierzy zaułki grodu Kraka, zarówno tego dobrze nam znanego, jak i tego ukrytego przed naszymi oczami, oczami zwyklaków, by znaleźć sojuszników, odkryć tajemnice rodu smoków i ocalić świat.
Do przeczytania powieści Jaga i stalowy chochoł zaprasza Wydawnictwo Zielona Sowa. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Jaga i stalowy chochoł. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Jaga Kurzastopka czuła kłębiącą się w powietrzu moc. Od jej natężenia dziewczynce jeżyły się włosy na karku, a na ubraniu pełgały maleńkie iskierki. Porywisty wiatr szarpał włosy Jagi i co rusz ciskał w nią piaskiem. Gogle prawdziwego widzenia i tym razem okazały się niezastąpione.
Zbliżała się piąta po południu, jednak ciemne chmury sprawiły, że mrok zapadł zdecydowanie szybciej niż zwykle.
– Co za paskudna pogoda! – zawołała Jaga do stojącego nieopodal Patryka.
Pasterz drzew wczepił się korzeniami palców u stóp w zagłębienia w podłożu. Przechylał się pod naporem rosnącej siły wiatru to w jedną, to w drugą stronę. Wicher targał jego liściastą czupryną, a mimo to borowy spokojnie poddawał się potędze żywiołu.
Dziewczynka podejrzewała, że marszczy teraz porośnięte mchem brwi. Jak wszystkie istoty wywodzące się od drzew, Patryk na pewno czuł pierwotny lęk na samą myśl o nadciągającej burzy, ale honor nie pozwalał mu zostawić przyjaciół w potrzebie.
Pasterz drzew uniósł pokryte cienką korą ręce i pokazał, że nic nie słyszy.
Znajdowali się na dachu Domu Niespokojnej Starości dla Magicznych Stworzeń pośrodku Kominowego Lasu. W niebo strzelały całe tuziny kominów i trudno było znaleźć choćby dwa o tym samym kształcie. Spiralnie skręcone rury z miedzi, przysadziste kamienne bryły przypominające maleńkie fortece, krzewy cienkich piszczałek, z których wylatujące powietrze świstało piękną melodię. Z niektórych kominów buchał dym lub kłęby pary, z innych tryskały strumienie wody. Były tu także dysze ziejące ogniem i oszronione wywietrzniki, wieki temu opanowane przez lodowe upiory.
Jaga chciała krzyknąć raz jeszcze, lecz wyjątkowo mocny podmuch wiatru uderzył ją w pierś i wcisnął jej słowa z powrotem w otwarte usta. Dziewczynka zamachała rękami, walcząc o utrzymanie równowagi. Wicher był tak silny, że niechybnie by ją przewrócił, a może nawet poderwał w górę, gdyby nie buty, potraktowane zawczasu czarem lepiuchem. Ich podeszwy mocno trzymały się powierzchni.
Młoda czarownica zwalczyła pokusę, by użyć różdżki i magicznie wzmocnić swój głos. Szkła prawdziwego widzenia, zamontowane w jej goglach, pokazywały pełzające po dachu zawirowania pierwotnej magii. W takie dni jak ten trzeba było szczególnie uważać z jakimikolwiek czarami. Nawet najprostsze zaklęcie mogło wyrwać się spod kontroli i obrócić przeciwko rzucającemu je magowi.
Walcząc z porywistym wiatrem, Jaga poczłapała między kominami w stronę pasterza drzew. Kiedy była tuż przy nim, wykrzyczała mu wprost do ucha:
– Jeszcze tylko komin do gniazda piecuchów i jesteśmy gotowi!
– Tak myślisz?! – odkrzyknął Patryk, z obawami, które miała także młoda czarownica.
We dwoje kończyli zabezpieczać tę stronę dachu Nieustraszonego przed nadciągającą burzą. Cykor, Mab i Michaś Podwiej robili dokładnie to samo na drugim końcu Kominowego Lasu. Jaga mogła mieć tylko nadzieję, że pozostała część Niespokojnej Bandy nie marnuje czasu na wygłupy. Jeśli chcą wykonać zadanie przed nawałnicą, muszą się śpieszyć.
Nogawki zielonych spodni Jagi furgotały targane wiatrem. Ozdobione wzorem z macoszek i polnych kwiatów o niebieskich płatkach, przywodziły na myśl kołyszącą się łąkę. Ramiona Jagi okrywała króciutka kurtka z wysokim kołnierzem. Wpleciona w jej włókna magia skutecznie chroniła przed zimnem i deszczem. Na solidnym pasie wisiały trzy przedmioty, bez których dziewczynka nigdzie się nie ruszała: różdżka w kaburze, skórzana sakiewka oraz polna makówka, w której mieszkał oswojony błędny ognik.
Jaga sięgnęła do sakiewki. Wydawało się, że w niepozornym pakunku może się zmieścić najwyżej jabłko. Jednak ręka dziewczynki zagłębiła się w woreczku po łokieć, a kiedy wynurzyła się z powrotem, palce ściskały szeroki na pół metra pierścień z bursztynu. Pasterz drzew, wyższy od przyjaciółki o głowę, przejął przedmiot. Stanął na palcach i założył pierścień na komin. Wyryte w bursztynie runy blokady ożyły złocistym blaskiem. Przygotowana zawczasu magiczna plomba sprawiała, że z komina dalej wylatywał dym, ale do środka nie miało prawa nic się dostać.
Młoda czarownica uzbrojona w gogle prawdziwego widzenia zlustrowała okolicę. Okulary były prezentem od szklarza z Klekotek, jej rodzinnej wioski. Zaklęta w szkłach magia ukazywała linie mocy i sploty czarów, niewidzialne dla śmiertelników. Jaga przyjrzała się przez gogle bursztynowym pierścieniom na wylotach kominów – zgodnie z przeznaczeniem pulsowały zaklęciami ochronnymi. Dziewczynka upewniła się, że ostatnia plomba ściśle przylega do wylotu komina. Prowadził on do paleniska zamieszkanego przez sędziwych piecuchów. Żar w ich brodach nie był już tak mocny jak kiedyś i gdyby przez komin wdarła się wilgoć, to staruszkowie mogliby poważnie zachorować.
Wyrastająca obok Jagi wrzaskrura zadygotała, zwiastując nadchodącą falę dźwięku. Młoda czarownica i borowy w porę zatkali uszy. Przez cylinder wystrzeliło w niebo stado krzykunów, eterycznych istot zbudowanych z fal dźwiękowych. Stado pomknęło w górę, zatoczyło koło i zawróciło. Ogłuszający wrzask narastał, po czym krzykuny zniknęły w wylocie komina.
Jaga dała znać Patrykowi, że czas ruszać dalej. Pasterz drzew uniósł kciuk.
Idąc w stronę jednej z Wież Wędkarskich, Jaga przyłapała strachuna. Rozwieszał właśnie hamak pomiędzy dwoma kominami.
– Co to ja Perunicy Jesiennej nie widziałem? – ofuknął dziewczynkę stwór, gdy ta zwróciła mu uwagę, że to nie najlepsza pora na spanie pod gwiazdami. – Nic tak nie usypia jak porządne piorunobicie dookoła, panienko! – zaskrzypiał strachun, po czym wymamrotał pod nosem: – Ech, te dzieciaki… żadnego szacunku dla starszych.
Jednak Jaga była nieprzejednana. Powołała się na pełnioną funkcję opiekuna domu i wygoniła strachuna na poddasze. Staruszek zszedł z dachu, skrzecząc i pohukując na niewychowaną młodzież.
– Spodziewaj się, że będę cię straszył w nocy! – rzucił jeszcze na odchodnym.
Młoda czarownica niezbyt się tym przejęła. Przybyła do Nieustraszonego niecałe trzy miesiące temu, ale zdążyła już się przekonać, że może kiedyś mieszkańcy Domu Niespokojnej Starości dla Magicznych Stworzeń stanowili zagrożenie, jednak wiek stępił ich kły, pazury i złowieszcze aury.
Jaga stanęła u podnóża Wieży Wędkarskiej. Smukła jak latarnia morska konstrukcja strzelała w niebo. Zdawała się sięgać chmur. Dziewczynka uniosła głowę, wpatrując się w nadchodzące zagrożenie. Gruby złoty warkocz ozdobiony fioletowymi kwiatami wrzosów opadł jej na plecy. Spojrzenie bystrych zielonych oczu dziewczynki, zazwyczaj pogodne i ciekawskie, tym razem wyrażało głębokie zatroskanie. Niespotykane u kogoś, kto niedługo skończy jedenaście lat. Jaga nie była jednak zwykłym dzieckiem, lecz córką Dobrawy Kurzastopki, wielkiej uzdrowicielki magicznych stworzeń, oraz Lecha Kurzastopki, słynnego hodowcy chat na kurzych nogach. Od chwili narodzin żyła w świecie magii, a jej dni wypełnione były przygodami.
Gdy pierwsze krople deszczu uderzyły o dach Nieustraszonego, dziewczynka weszła do wieży.
Książkę Jaga i stalowy chochoł kupicie w popularnych księgarniach internetowych: