Nieoczywista komedia kryminalna. „Dlaczego mnie zabiłaś? Andrzeja Marka Grabowskiego

Data: 2022-08-03 09:59:18 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Jest kryminał, jest morderstwo, jest trup, jest policjant, jest duch... Zaraz, zaraz, co?! Tak, jest duch. Bo to nie do końca zwyczajny kryminał. Za to znakomity. I do tego bardzo zabawny.

Wojciech Chmielarz

Marcela ma sporo kłopotów, jednak niespodziewane problemy w jednej chwili znikają, a młoda kobieta zaczyna uczestniczyć w śledztwie dotyczącym... jej własnej śmierci.

Książka Dlaczego mnie zabiłaś? to nie tylko kryminał, to także „opowieści niesamowite". Prawie wszystkie składające się na powieść historie wydarzyły się naprawdę, Andrzej Marek Grabowski zbierał je przez wiele lat, słuchając zwierzeń osób, które w tych wydarzeniach uczestniczyły.

Obrazek w treści Nieoczywista komedia kryminalna. „Dlaczego mnie zabiłaś? Andrzeja Marka Grabowskiego [jpg]

Dowcipnie i inteligentnie. Miejscami śmiertelnie poważnie. Plangmanowski sznyt.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szelest. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Dlaczego mnie zabiłaś?

Nawet w upalne popołudnie aleja starych kasztanowców tonęła w głębokim cieniu. Tylko w kilku miejscach promieniom udawało się przedrzeć przez ciemnozieloną markizę liści. Marcela usiadła na swojej ulubionej ławce, którą na pół przecinało słoneczne ostrze. Wyjęła z torebki pojemnik na lancz i wygodnie się oparła. Nie lubiła rozkrzyczanych, tętniących muzyką lokali, w których stołowali się jej znajomi z pracy. Wolała zjeść w parku przyniesioną z domu sałatkę lub tartę ze szpinakiem. Tutaj, słuchając śpiewu ptaków, mogła zanurzyć się we własnych myślach, nikt jej nie przeszkadzał, nie męczył dyskusjami na temat ubrań lub kosmetyków, opowieściami o spóźniającym się okresie, albo o tym, jak „zajebiście było na sobotniej domówce”. Zwłaszcza w ostatnich dniach nie chciała uczestniczyć w tego typu rozmowach. Miała swoje problemy i bezsensowna gadanina okropnie ją irytowała.

Jedną z sąsiednich ławek zajęła dziewczyna z dzieckiem w wózku. Bawiła się smartfonem, jednocześnie kołysząc nogą różowy pojazd, który łagodnie pobrzękiwał grzechotkami. Wydawały miły melodyjny dźwięk. Co jakiś czas ktoś powoli przechodził alejką, po trawniku skakały szpaki. Absolutny spokój.

Marcela ponownie się zamyśliła.

Chyba nikt by się nie domyślił, w jak odległych galaktykach podróżował statek jej wyobraźni! Nie snuła wakacyjnych planów, nie wspominała wieczoru w teatrze, wizyty u znajomych, nie analizowała sensu czytanej od paru dni książki ani wartości serialu z Netflixa. Myśli Marceli skierowane były w zupełnie inną stronę – dla kogoś, kto jakimś cudem mógłby wniknąć w jej umysł, zapewne dość zaskakującą. Otóż były to spekulacje dotyczące tego, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Oczywiście nie chodziło o skórzane opakowanie wypełnione mięsem, podrobami, kośćmi i koktajlem różnobarwnych płynów. Zdaniem Marceli tak zwane ciało było tylko tymczasowym przytułkiem dla duszy. A ona zastanawiała się właśnie nad ową iskrą bożą, światełkiem świadomości, nitką snującą się po wszechczasie jak smuga babiego lata, ziarnem nieśmiertelności, które, jak sądziła Marcela, każda ludzka istota ukrywa w sobie jak małż perłę, choć owa duchowa pestka znajdująca się w człowieku, w przeciwieństwie do „łzy anioła” zrodzonej w sercu perłopławu, jest nieuchwytna dla zmysłów. Nie można jej dotknąć, chwycić, usłyszeć dźwięku, jaki wydaje, gdy się porusza. Na pewno nie ma także zapachu. A może jednak ma? Tego Marcela nie była pewna.

Wyjęła z torebki pomarańczowy bidon. Rano nie zdążyła zmiksować owoców, po prostu wcisnęła do wody pół cytryny i dodała odrobinę cukru. Tak przyrządzona lemoniada przypominała jej słoneczne dzieciństwo. Wypiła kilka łyków, gdy leżący na ławce srebrzysty smartfon zatrzepotał jak wyrzucona na brzeg ryba. Rozległa się melodia „Jolka, Jolka, pamiętasz”. Za każdym razem przejmujący głos Felicjana Andrzejczaka wzbudzał w Marceli dreszcz emocji, tęsknotę za czymś, co bezpowrotnie minęło. Na wyświetlaczu pojawiło się imię „Joasia”.

Podniosła telefon do ucha i powiedziała:

– No cześć, kochana. Już jestem.

– Ja też, ale jeszcze nie widzę twojej słynnej ławki.

Marcela wstała, by się rozejrzeć. Jasna marynarka Joanny błysnęła za krzewami bzu kipiącymi późnowiosenną zielenią.

– Idź przed siebie, zaraz mnie zobaczysz.

Joasia była jedyną osobą, z którą Marcela miała ochotę w tamtej chwili się spotkać.

Znowu się zamyśliła. Nie zauważyła, że dziewczyna w jasnej marynarce zatrzymała się i przez parę sekund patrzyła na nią z ukrycia, zaraz jednak wyszła zza zakrętu i już po chwili młode kobiety obejmowały się i cmokały w policzki. Może przez przypadek ich usta na chwilę się zetknęły. Marcela swoje natychmiast otarła, a Joanna powoli oblizała, jakby starała się poczuć smak przyjaciółki. 

Ten niedyskretny ruch języka mógł równie dobrze zostać uznany za zaproszenie do namiętnego pocałunku.

Usiadły. Joasia poprawiła nerwowym ruchem włosy, rozejrzała się i z uznaniem pokiwała głową.

– Niezła miejscówka.

– Chcesz kawałek tarty? – zapytała Marcela.

– Nie, nie, przed chwilą jadłam, a poza tym idę na spotkanie z attaché, nie chcę mieć ciasta między zębami.

– Z attaché?

– Bardzo kulturalnym – zaśmiała się Joasia. – Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, pocałował mnie w rękę. Facet z ambasady węgierskiej, mówiłam ci, że sprowadzamy zespół ludowy z Egeru. Czardasz, gulasz, czerwone wino, te klimaty, szykuje się fantastyczny – mocno zaakcentowała to słowo – wieczór. Mam nadzieję, że wpadniesz.

– Aha, aha, może przyjdę. – Marcela potwierdziła kiwnięciem głowy i umilkła. Spojrzała na wierzchołki jodeł rosnących za pobliskim placem zabaw. Na jednej z nich usiadł duży czarny ptak. Zapewne gawron.

Jak zwiastun nieszczęścia, pomyślała i zacisnęła usta.

– Jesteś smutna? – zapytała Joanna i od razu sobie odpowiedziała. – No, tak, głupio pytam, martwisz się Maćkiem.

– Nie, nawet nie to. Już mam go gdzieś.

– Tak się tylko mówi.

– Niech go diabli wezmą – westchnęła Marcela. – Swoje już wypłakałam, rozwód na pewno nie będzie przyjemny, ale postanowiłam nie tracić na debila więcej nerwów.  Widziałam na fejsie tę jego pannę. Karolina, studentka, „zawód – szlachta nie pracuje”. Zdziwi się, jeśli liczy, że Maciek będzie finansował jej zachcianki. Przecież on nigdy nie ma pieniędzy.

– Teraz to się nazywa sponsoring. A co z mieszkaniem?

– Powiedziałam mu, żeby się wynosił. Nie masz pojęcia, jaki był wściekły. Krzyczał, że z przyjemnością się wyprowadzi, bo od dawna o tym marzył. Taka świnia! Ale przecież jest zameldowany, jak będzie chciał zostać, to nie wiem, co zrobię. Jest wiele małżeństw, które po rozwodzie razem mieszkają.

– Horror – westchnęła Joasia.

– Właśnie. „To je horor!”, jak mawiał kaowiec Bradáček w „Homolkach”. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego może mnie spotkać.

– W „Homolkach”? Jaki Bradaczek? O czym ty mówisz?

– To taki czeski film. „Homolkowie na wakacjach”, trzecia część sagi o koszmarnej rodzince z Pragi. Ciągle się kłócą, ale nadal mieszkają razem: babcia, dziadek, młodzi i dzieci, para bliźniaków. Zresztą synowie Miloša Formana, tego reżysera…

Marcela na chwilę umilkła.

– Po co o tym gadam?! Chyba się denerwuję, bo nie wiem, co zrobię, jeśli nie będzie się chciał wynieść.

– Poprosisz brata, to z nim porozmawia.

Marcela wypiła kilka łyków lemoniady, a potem podała bidon przyjaciółce. Joasia chwyciła plastikową butelkę i powoli oblizała służący do picia dzióbek, jakby chciała zebrać z niego cały smak pozostawiony przez usta Marceli, po czym się łobuzersko uśmiechnęła.

Jednak Marcela na jej perwersyjną zabawę nie zwróciła uwagi.

– Nie żartuj – powiedziała. – Nie chcę zamieniać swojego życia w polsatowski serial o społecznych patologiach. Już widzę tytuł w gazecie: „Karateka zatłukł szwagra”. Zbyszek nigdy za nim nie przepadał i na pewno chętnie by mu parę spraw wytłumaczył, że tak powiem – manualnie.

Książkę Dlaczego mnie zabiłaś? kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dlaczego mnie zabiłaś?
Andrzej Marek Grabowski1
Okładka książki - Dlaczego mnie zabiłaś?

Jest kryminał, jest morderstwo, jest trup, jest policjant, jest duch... Zaraz, zaraz, co?! Tak, jest duch. Bo to nie do końca zwyczajny kryminał. Za to...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje