Wszystkiego najlepszego! „Nie jest za późno” Agnieszki Olejnik

Data: 2022-02-02 14:02:28 | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Taka miłość nie zdarza się dwa razy

Po raz pierwszy rozmawialiśmy w Nowy Rok. Właściwie tamtego styczniowego dnia zaczęła się nasza historia, choć oczywiście dla mnie to był ciąg dalszy. Bo widzieliśmy się już wcześniej.

Już wtedy wiedziałam.

Teraz tu wracam. Wiem, że nikt na mnie nie czeka, a jednak czuję tremę. Serce wali mi jak oszalałe, jakby pewne, że jesteś blisko. Minęło kilka lat, a ja wciąż nie zdołałam się od Ciebie uwolnić. Może to już czas, Bruno?

Czy kiedykolwiek wybaczysz mi to, co Ci zrobiłam?

Ta historia sprawi, że w Twoim sercu zawita wiosna.  

Anna Ficner-Ogonowska

Obrazek w treści Wszystkiego najlepszego! „Nie jest za późno” Agnieszki Olejnik [jpg]

Ona - dziewczyna z bogatego domu, zawsze w grupie koleżanek, ciesząca się życiem. On - musi walczyć o siebie i bliskich. Po raz pierwszy spotkali się w liceum, kiedy wszystko było jeszcze możliwe. Nigdy wcześniej nie byli szczęśliwsi. I nigdy później...

„Nie jest za późno" to interesująca powieść, ukazująca konieczność podejmowania trudnych wyborów przez młodych ludzi.  

- recenzja książki „Nie jest za późno"

Do lektury powieści Agnieszki Olejnik Nie jest za późno zaprasza Chilli Books. – Miłość wnosi do naszej codzienności element absolutnie magiczny, nieracjonalny. Kiedy człowiek się zakocha, nie może już sobie przypomnieć, jak to jest nie kochać, nie tęsknić, nie pragnąć drugiej osoby – mówiła Agnieszka Olejnik w naszym wywiadzie

Ostatnio na łamach naszego serwisu mogliście przeczytać pierwszy fragment powieści, dziś zaś zapraszamy Was do lektury kolejnej jego części:

Wciąż z uśmiechem, bo oczywiście przypomniała mi się ta scena, schowałam telefon do kieszeni i podniosłam wzrok. Z daleka zobaczyłam sylwetkę przyjaciółki wysiadającej właśnie z taksówki. Szalona! Chociaż też nie narzekałam na brak funduszy, nie przyszłoby mi do głowy, żeby brać taksówkę do naszej hali sportowej. Przecież była tak blisko! Dopiero po chwili, rzuciwszy okiem na buty Patrycji, zrozumiałam, że nie doszłaby tu pieszo. Miała niebotycznie wysokie obcasy. Wariatka, pomyślałam z czułością.

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i skinęłam jej głową na powitanie. Nagle przed oczami mignęła mi czyjaś zaskoczona twarz i dopiero po chwili dotarło do mnie, że jakiś wysoki chłopak, który akurat szybkim krokiem zmierzał w stronę hali, opacznie zrozumiał moje spojrzenie i uśmiech. Sądził, że to do niego się uśmiecham i kiwam głową. Miał na twarzy coś w rodzaju rozradowanego zdziwienia, więc – żeby go wyprowadzić z błędu – zrobiłam krok w lewo i pomachałam do przyjaciółki.

– Nati zajęła nam miejsca! – zawołałam.

Nieznajomy minął mnie i zniknął w drzwiach hali, a ja poczekałam, aż Patrycja dokuśtyka do mnie na swoich kolosalnych obcasach.

– Co ci przyszło do głowy?… – syknęłam. – Nie mogłaś za– łożyć normalnych butów?

– W domu wydawały się wygodne. To mój prezent urodzinowy. Tata pozwolił mi wybrać niezależnie od ceny. Kosztowały trzy tysiące! No spójrz, czy nie są piękne?

Może i były, ale ja miałam nieco inny styl, nie nosiłam takich szpilek. Wolałam płaskie buty, a najbardziej kochałam lordsy i oksfordki. W zasadzie w ogóle nie podążałam za modą, ubierałam się zwyczajnie, w dżinsy, swetry i T-shirty. Lubiłam bawić się jaskrawymi kolorami, ale obowiązkowo zestawiałam je z czernią. Byłam „stylistycznie nudna i poprawna” – w każdym razie tak twierdziły moje przyjaciółki.

– Wszystkiego najlepszego! – Ucałowałam Patrycję w oba policzki. – Buty cudne, naprawdę. Prezent od nas dostaniesz na imprezie. A ogólnie, jak się czujesz jako pełnoletnia?

– Wiesz, właściwie dopiero o trzynastej skończę równo osiemnaście lat – roześmiała się. – Trzynasta zero osiem. Więc jeszcze przez kilka godzin jestem gówniarą.

Była ostatnią osobą z naszej klasy, która świętowała wkroczenie w pełnoletniość. A wieczorem miała się odbyć ostatnia z osiemnastek. Wszyscy już przebieraliśmy nogami, bo znając Patrycję, spodziewaliśmy się niezłej zabawy.

– Chodźmy już – ponagliłam ją. – Natka czeka na nas w środku i pewnie wyłazi ze skóry, żeby ci pokazać tego swojego Norberta.

– Norbert? – Patrycja zmarszczyła nos. – To ten czarniawy? Już go widziałam w myjni. Przedwczoraj pucował auto tatusia, kiedy odjeżdżałyśmy ze stacji benzynowej. Zdążyłam rzucić okiem.

„Auto tatusia”. Powiedziała to z takim lekceważeniem, jakby rzeczywiście fakt, że chłopak w klasie maturalnej nie ma jeszcze własnego samochodu, zasługiwał na pogardę. Nie rozumiałam tego. Mój ojciec też miał forsy jak lodu, ale nigdy nie odczuwałam tego jako czegoś naturalnego. Wciąż do mnie nie docierało, że naprawdę możemy sobie na wszystko pozwolić. Może dlatego, że pamiętałam, że kiedyś było inaczej. Między innymi przykrymi wspomnieniami zachowałam i takie: proszę tatę o nową Barbie na Dzień Dziecka, a on odpowiada: „Może na urodziny, bo teraz nie mamy pieniążków”. Niby nic, to przecież tylko lalka, ale pamiętałam swój smutek, kiedy w przedszkolu koleżanki chwaliły się nowymi zabawkami, a ja dostałam książeczkę do kolorowania i komplet kredek woskowych. Sześć kolorów. Oczywiście nie powiedziałam dziewczynkom prawdy. Nakłamałam, że dostałam ogromnego misia – tak ogromnego, że uszka dotykały sufitu i to dlatego nie przyniosłam go do przedszkola. Bo był za duży i za ciężki.

Nigdy się nie dowiedziałam, czy ktokolwiek mi wtedy uwierzył. Zresztą potem przestało to mieć dla mnie znaczenie: tata się jakoś wykaraskał z długów, rozkręcił interes życia, zaczął handlować używanymi samochodami, otworzył jeden komis, potem drugi, a gdy kończyłam gimnazjum, handlował już na całego. I tylko nigdy nie wyzbyłam się przekonania, że nie dorastam do pięt moim koleżankom – że one mają wszystko lepsze, a ja tylko udaję, że jestem taka jak one. Gdzieś w głębi ducha bałam się, że pewnego dnia rozszyfrują mnie i odkryją prawdę: to tylko Anika, zwyczajna, trochę za chuda i zbyt nieśmiała dziewczynka, ot, nic specjalnego.

Natalia czekała na nas w trzecim rzędzie, miejsca obok „zarezerwowała” dla nas, kładąc na nich w poprzek kurtkę.

– Chodźcie wreszcie! – zawołała i pomachała obiema rękami.

Obok niej siedział ten cały Norbert, a dalej jeszcze dwóch chłopaków, których nigdy wcześniej nie widziałam.

– Poznajcie się – powiedziała, kiedy przecisnęłyśmy się między rzędami na trybunach. – To jest Norbert, a to moje przyjaciółki: Patrycja i Anika.

– Anika? – zdziwił się, przekrzywiając głowę i patrząc na mnie z zainteresowaniem. Musiałam przyznać, że miał ładne oczy, prawie czarne. – Czyli Ania?

– Anika – powtórzyłam.

Tylko czekałam, aż spyta, skąd takie dziwne imię, a wtedy będę musiała wyjaśniać, że mama w dzieciństwie oglądała jakiś tam film o Pippi Pończoszance, w którym występowała mądra dziewczynka Annika, i mamie się spodobało, tylko zrezygnowała z tego podwójnego „n”.

Na szczęście jednak nie spytał. Przedstawił nam natomiast swoich kumpli siedzących nieco dalej, ale nie zapamiętałam imion. Zawsze miałam z tym problem, gdy poznawałam kogoś nowego. Może to była wina mojej nieśmiałości. Zwykle też odwracałam wzrok, nie umiałam patrzeć nieznajomym w oczy.

– Chodzą do technikum mechanicznego – rzekła Natalia, kiedy ściągałam kurtkę, ponieważ było mi niewygodnie. – Norbert też w tym roku kończy szkołę, ale jeszcze nie wie, czy w ogóle będzie podchodził do matury. Ma już pracę u ojca w warsztacie, więc w sumie po co mu jakiś głupi papierek.

Wymamrotałam coś w odpowiedzi, kiwając głową, bo przecież to nie było odpowiednie miejsce, aby dyskutować na ten temat. Zresztą pewnie żadne nie byłoby odpowiednie.

Przywykłam już do tego, że moje przyjaciółki miały zupełnie inne podejście do nauki niż ja. Nie zauważyłam, by którakolwiek z nich miała jakieś szczególne ambicje. Ba, nie miały nawet skrystalizowanych planów na przyszłość. Ja od zawsze wiedziałam, że chcę być lekarką, rehabilitantką lub dietetyczką (dokładnie w tej kolejności), gdy tymczasem one wahały się, co chciałyby robić w życiu, i chyba nawet nie były pewne, czy chciałyby robić cokolwiek. Czasami myślałam, że w gruncie rzeczy wystarczyłby im bogaty mąż, żeby mogły tylko leżeć i pachnieć.

Mimo to szczerze je lubiłam. Naprawdę. Były lojalne, radosne, pełne życia, potrafiły mnie rozśmieszyć, dzięki nim nie czułam się samotna… Gdy ma się naście lat, człowiek nie oczekuje niczego więcej od przyjaciół. Czasem się tylko zastanawiałam, czy to naprawdę przyjaźń. Właściwie nie byłam z nimi do końca szczera, większość swoich myśli zatrzymywałam dla siebie.  Pewnie gdybym miała prawdziwą przyjaciółkę, mówiłabym jej absolutnie wszystko. Tymczasem ja przez cały czas grałam rolę kogoś, kim nie byłam – kogoś podobnego do Natalii i Patrycji. Chyba po prostu bardzo chciałam, żeby mnie lubiły. 

Dalsze rozmyślania przerwał mi przenikliwy dźwięk gwizdka. Zaczynał się pierwszy mecz. Sport nigdy mnie nie interesował, ale w sumie lepiej było kibicować niż siedzieć w szkole. Co roku z okazji mikołajek organizowano ten turniej siatkówki – i co roku był to raj dla uczniów, ponieważ odwoływano lekcje, żebyśmy mogli dopingować swoich reprezentantów.

– Kto gra pierwszy? – zapytałam.

– Ekonomik z gastronomikiem – odpowiedział jeden z kolegów Norberta, choć przecież nie do niego się zwróciłam. – Komu kibicujesz?

– Ja ekonomikowi – wtrąciła Patrycja. Do liceum ekonomicznego chodził jej chłopak, więc było to oczywiste.

Wzruszyłam ramionami, bo kumpel Norberta (do diabła, jak on miał na imię?) nadal czekał na moją odpowiedź.

– Gastronomikowi – rzuciłam wreszcie.

– Ja tam jestem bezstronna – odezwała się Natalia, najwyraźniej nie wiedząc, po czyjej stronie są sympatie Norberta. – Po prostu chcę popatrzeć na ładną grę.

Nie znałam nikogo z technikum gastronomicznego, ale wydawało mi się, że tam będzie więcej dziewczyn. W końcu chyba niewielu chłopaków wybiera taką szkołę. Reguły turnieju mówiły, że w każdej drużynie mogą być zawodnicy obu płci, ale nie więcej niż czterech chłopaków. Najtrudniej było z technikum mechanicznym, tam na całą szkołę było tylko pięć dziewczyn – i niekoniecznie dobrze grały w siatkę.

Tak czy owak, skupiłam wzrok na reprezentacji technikum gastronomicznego. Trzy dziewczyny i trzech chłopaków. A więc jednak mają jakichś przedstawicieli płci brzydkiej, pomyślałam.

Powieść Nie jest za późno kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Nie jest za późno
Agnieszka Olejnik5
Okładka książki - Nie jest za późno

Ta historia sprawi, że w Twoim sercu zawita wiosna. Anna Ficner-Ogonowska Taka miłość nie zdarza się dwa razy Po raz pierwszy rozmawialiśmy w Nowy Rok...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje