Spowiedź Śmigłego to stylizowany na autentyczny wywiad-rzeka Juliana Piaseckiego, przedwojennego wiceministra, z marszałkiem Rydzem-Śmigłym. Rozmowa obu panów miała odbyć się w okupowanej Warszawie podczas potajemnego powrotu marszałka do kraju z Rumunii. Po latach Piasecki wręczył brulion z zapisem tej rozmowy Sławomirowi Koprowi i w jego opracowaniu rewelacyjna spowiedź marszałka Rydza-Śmigłego z życia trafia do rąk czytelników. Bardzo erudycyjna i tchnąca autentyzmem publikacja, dzięki której zrozumiemy motywy politycznych decyzji Śmigłego, jego konspiracyjną i żołnierską karierę, szczegóły z życia prywatnego. Od tej lektury dzięki walorom merytorycznym, a jednocześnie talentom literackim autora trudno się oderwać.
Do lektury książki zaprasza Wydawnictwo Bellona. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowe fragmenty publikacji:
Podczas jednego ze spotkań autorskich na Dolnym Śląsku podszedł do mnie sędziwy mężczyzna i bez żadnego wstępu powiedział:
– Mam przy sobie pewne dokumenty, które powinny pana zainteresować.
Niespecjalnie entuzjastycznie zgodziłem się na spotkanie w pobliskiej kawiarni. Dość często spotykałem się z podobnymi sytuacjami, a „ważne” dokumenty, które rozmówcy koniecznie chcieli mi pokazać, okazywały się najczęściej rodzinnymi pamiątkami o nikłej (delikatnie mówiąc) wartości historycznej.
Tym razem jednak błyskawicznie zmieniłem swoje nastawienie. Bowiem gdy usiedliśmy przy stoliku, mężczyzna poinformował mnie:
– Jestem w posiadaniu pamiętnika Juliana Piaseckiego. Doskonale znałem to nazwisko. Julian Piasecki był przed wojną wiceministrem komunikacji w kilku gabinetach rządowych (łącznie z ostatnim pod prezesurą generała Sławoja Składkowskiego), a podczas wojny współzałożycielem konspiracyjnego Obozu Polski Walczącej. Zginął w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego, a jego organizacja nie odegrała większej roli w dziejach polskiego podziemia, jednak początkowo miała stanowić zaplecze polityczne dla marszałka Śmigłego-Rydza po jego powrocie z internowania.
Rozmówca zauważył zmianę wyrazu mojej twarzy i wyjął z teczki brulion. Przez chwilę myślałem, że zapiski Piaseckiego dotyczyły okresu sprzed wybuchu wojny, ale po przejrzeniu pierwszych stron dosłownie osłupiałem. Dotyczyły one bowiem pobytu marszałka Śmigłego w Warszawie tuż przed jego śmiercią. Co więcej, nie był to właściwie pamiętnik, ale, jakbyśmy to dzisiaj określili rodzaj wywiadu-rzeki ze Śmigłym. Patrzyłem na staranne kaligraficzne pismo Piaseckiego, na wyblakłe strony zapisane ołówkiem kopiowym i pomyślałem, że to właśnie jest ta chwila, o jakiej zawsze marzą historycy. Kapitalny materiał źródłowy dotychczas nieznany badaczom, relacja z pierwszej ręki o wydarzeniach, które do dzisiaj wzbudzają gwałtowne spory wśród naukowców.
– Mogę zadać niedyskretne pytanie? – Starałem się zachować spokój.
– Proszę bardzo.
– Jeżeli mogę oczywiście… – Czułem lekkie skrępowanie. – W jaki sposób pan wszedł w posiadanie tego dokumentu?
– Żadna tajemnica – odparł. – Znalazł go mój brat podczas odbudowy Warszawy. Był znacznie starszy ode mnie i trafił do Służby Polsce. Jednych wysyłali do Nowej Huty, innych na Śląsk, a jego do Warszawy…
– Mojego ojca wysłali do Nowej Huty – mruknąłem.
– …i podczas odgruzowywania Śródmieścia – kontynuował niezrażony – znalazł zalutowaną puszkę. Myślał, że będą w niej dolary albo kosztowności, ale były tylko dwa bruliony.
– Mówi pan o dwóch brulionach? – zapytałem podekscytowany.
– Tak – potwierdził. – Proszę, oto drugi.
Nerwowo chwyciłem zeszyt. Otworzył się na ostatnich stronach. Opisywano tam wydarzenia, które zaszły już po śmierci Śmigłego.
– Czy pan wie – zawołałem – jak ważne są te dokumenty?!
– Wiem – odparł mój rozmówca ze spokojem. – Mój brat wprawdzie nie zdawał sobie sprawy z ich wagi historycznej, ale gdy wyczytał nazwisko Śmigłego, to postanowił zabrać je do domu. Potem przekazał je mnie, gdyż byłem znacznie lepiej od niego wykształcony. Po ich przeczytaniu postanowiłem, że jak zmieni się sytuacja polityczna, to zrobię z nich użytek.
– I tyle lat pan milczał? – zapytałem. – PRL upadł przecież ponad ćwierć wieku temu, a Śmigły ponownie powraca na należne sobie miejsce w historii.
Mój rozmówca chwilę milczał, po czym westchnął i rzekł:
– Panie Sławomirze, ja nie zamierzałem tego nikomu sprzedawać. Zapewne na jakiejś aukcji dostałbym za te bruliony sporą kwotę, ale po co? Emeryturę na szczęście mam w miarę godną, więc głodem nie przymieram. Żony już nie ma na tym świecie, a dzieciom dobrze się powodzi. Brat od dawna nie żyje, rodziny nie założył. Czekałem na historyka, któremu mógłbym powierzyć te materiały z czystym sumieniem. Jestem pańskim wiernym czytelnikiem. Od czasu lektury Życia prywatnego elit II Rzeczypospolitej, a już szczególnie Polskiego piekiełka, wiedziałem, że to pan jest tym człowiekiem. Dzisiejsze spotkanie jeszcze mnie w tym utwierdziło. Poza tym…
– Poza tym? – podjąłem.
– Poza tym pan tak pięknie pisał o Kresach i Lwowie, skąd pochodzili moi rodzice. Inaczej niż większość historyków, spokojnie, bez emocji, ale szczerze. To by się spodobało moim rodzicom. Dlatego właśnie panu postanowiłem przekazać te dokumenty.
Nie wierzyłem własnym uszom. Czyżby to miała być najważniejsza chwila mojego zawodowego życia?
– Pozwoli mi pan je sfotografować? – zapytałem.
– Nie – odparł. – Daję je panu. Wiem, że zrobi pan z nich dobry użytek. Ja i tak znam ich treść niemal na pamięć.
Położył mi rękę na ramieniu, wręczył oba bruliony, po czym uśmiechnął się i zapytał:
– Na spotkaniu powiedział pan, że na dzisiejszy wieczór ma pan pilną pracę do dokończenia?
– Tak – odparłem. – Ale wydawca będzie musiał poczekać. Są sprawy ważne i ważniejsze. Nie zasnę, dopóki tego nie przeczytam.
– Tak przypuszczałem. – Uśmiechnął się. – Czyli jest pan właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Wstał i podał mi rękę. Najwyraźniej zamierzał zostawić mnie samego. Wiedział, że wręcz paliłem się do czytania.
– Proszę pana – zapytałem – czy będę mógł je opublikować?
– Po to panu je dałem. Niech pan zrobi z nimi to, co uważa za stosowne. Ostatecznie to pan jest historykiem.
Uśmiechnął się jeszcze raz i zostawił mnie z moim skarbem.
Całą noc czytałem rozmowy Piaseckiego ze Śmigłym. Były tam rewelacyjne informacje, zresztą nie tylko o ostatnich tygodniach życia marszałka. Nad ranem zapaliłem lampę nocną na stoliku, dodałem jeszcze światło z drugiej, którą zawsze wożę ze sobą, oraz górne oświetlenie. Następnie strona po stronie dwukrotnie sfotografowałem tekst. Nie mogłem sobie pozwolić na jego utratę w efekcie jakiegoś przypadkowego zbiegu okoliczności. Zdjęcia zapisałem na laptopie, a następnie na przenośnym twardym dysku.
Nieco później, przygotowując się do wydania rozmów Piaseckiego ze Śmigłym, wykonałem kilka ważnych zabiegów redakcyjnych. Unowocześniłem język i pisownię, przystosowując tekst do współczesnej polszczyzny. Uznałem, że być może straci nieco na autentyzmie, ale za to będzie bardziej zrozumiały dla dzisiejszego czytelnika. Nie tylko bowiem składnia czy interpunkcja uległy zmianom, ale także niektóre słowa nabrały innego znaczenia.
Zdecydowałem się również dodać na koniec relację generałowej Maxymowicz-Raczyńskiej o ostatnich dniach Śmigłego, a także dwa fragmenty z jednej z moich wcześniejszych książek. Tekst generałowej jest bowiem zgodny z ogólnie przyjętą wiedzą o ostatnich dniach marszałka i stanowi ciekawy kontrapunkt z zapiskami Piaseckiego. Natomiast fragmenty moich książek omawiają sprawy, o których nie wiedział Piasecki.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy tych fragmentów nie napisać na nowo, ale uznałem to za marny pomysł. Po co przerabiać własny tekst? Lepiej dodać oryginalne fragmenty z zaznaczeniem, z jakiej pozycji pochodziły.
Wynik tych wszystkich zabiegów macie Państwo przed sobą.
Sławomir Koper
Zapraszamy Was również do drugiego fragmentu książki Spowiedź Śmigłego. Pozycję możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych: