Policjantka Barbara Raszewska wyjeżdża na letnisko Basiula z tajną misją. Odgrywając rolę letniczki, tropi sprawcę kradzieży dokonanych na terenie wczasowiska oraz obserwuje charyzmatycznego duchownego, właściciela pensjonatu przyrodoleczniczego ,,Zdrowie". Kobieta integruje się z wczasowiczami, bierze udział w osobliwych terapiach, oddaje się uzdrowiskowym rozrywkom, a jednocześnie porządkuje swoją bolesną przeszłość.
Basiula to powieść historyczno-obyczajowa z zagadką kryminalną w tle. Jej akcja rozgrywa się w Zagłębiu Dąbrowskim na terenie kurortu Basiula, a wątki fikcyjne przeplatają się z autentycznymi wydarzeniami. Marzena Orczyk-Wiczkowska wspaniale oddała atmosferę lat 30. i realia przedwojennego uzdrowiska. Edycja książki z dużym, wygodnym drukiem do czytania. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie premierowy fragment książki Basiula:
Jednak tym razem podkomisarz Pietrasik nie chciał rozmawiać o awansie.
– Pani Basiu, mam coś dla pani – powiedział, kiedy zamknęła za sobą drzwi gabinetu. Spojrzała na niego pytająco.
– W zasadzie to nie coś, tylko konkretne zadanie – wyjaśnił, dodając: – Poufne.
– Tak?– ożywiła się. – Ostatnio doszło do serii kradzieży. Na Bielowiźnie. Musiała pani słyszeć.
– Tak – potwierdziła. – Aspirant Fikus wspominał, ale nie znam szczegółów.
– Konkretnie w kolonii Basiula – uściślił. – Jakoś sobie złodzieje ulubili ten rejon. Zresztą nic dziwnego, w końcu letnisko to raj dla włamywaczy. Powiem krótko. Ktoś musi tam trochę powęszyć.
– Ale przecież dochodzenie już prowadzą policjanci z ząbkowickiego posterunku – zdziwiła się.
– I tak, i nie. To znaczy podjęli czynności, jednak… – Tu kierownik urwał, by po chwili dokończyć protekcjonalnym tonem:
– To są fajne chłopaki, ale cóż… Niezbyt rozgarnięte. Żadnych wyników od dłuższego czasu – westchnął. – Sprawę tak naprawdę powinny prowadzić Wojkowice. Chociaż w sumie to bez różnicy, Wojkowice czy Ząbkowice. I tu, i tu wykrywalność sprawców kradzieży kiepska.
– Czyli chce pan, żebym tam pojechała? – spytała.
– Dokładnie tak – potwierdził szef. – Gwoli ścisłości, nie ja chcę. To sugestia, że tak powiem, z góry. Kontaktował się ze mną komisarz Waligóra z Komendy Powiatowej i prosił, bym kogoś wysłał, bo ksiądz Huszno zadzwonił do niego z pretensjami, że policja nic nie robi. Podobno bardzo nalegał na interwencję i ochronę.
Barbara uniosła brwi w zdziwieniu. – I komisarz Waligóra wyraził zgodę? Bo ksiądz Huszno nalegał?
– Oni tam, w komendzie, mają swoje powody.
– Czyżby komisarz zamierzał wybrać się do Basiuli na urlop i chce wcześniej oczyścić sobie teren? – rzuciła ironicznie.
Pietrasik zaśmiał się, odsłaniając zęby.
– Dobre, pani Basiu – rzekł po chwili. – Ale nie.
– Cóż, przyjmuję do wiadomości. Jednak to dziwne, że policja ma pilnować jego pensjonatu. Tym bardziej że Huszno święty nie jest. A co, jeżeli to on preparuje te kradzieże? – zasugerowała.
– Tego w tym momencie wykluczyć nie można, choć uważam, że to mało prawdopodobne.
– To jest podejrzana postać. Ostatnio prasa trąbiła o procesie, jaki wytoczyli mu pracownicy. Był im winien pieniądze. No i ta jego działalność znachorska…
– Otóż to – przerwał jej przełożony. – Kradzieże na letnisku to jedno. Ale chodzi też o tę właśnie działalność pseudomedyczną. Jak dotąd nie ma dowodów, że Andrzej Huszno leczy ludzi bez zezwolenia. Oficjalnie nie pobiera opłat za poradę lekarską, tylko za swoje cudowne mieszanki. To nie jest niedozwolone. Ma świadectwo przemysłowe, pozwolenie na uprawę i sprzedaż ziół. W starostwie będzińskim rozkładają ręce, choć już blankiety mają gotowe do nałożenia grzywny. A i wielu by chciało zobaczyć księdza Husznę w areszcie. Zresztą jaki z niego ksiądz? Sekciarz, i tyle. Nie wspomnę o skandalach obyczajowych, bo to jednak nie sprawa dla policji państwowej. W każdym razie komisarz ma nadzieję, że się w końcu temu herezjarsze noga powinie. Tylko najpierw dowody – to jest potrzebne. I tu jest pani zadanie.
Książkę Basiula kupicie w popularnych księgarniach internetowych: