Małżeństwo z rozsądku potrafi przynieść więcej szkody niż pożytku. „Dama Pik" Moniki Godlewskiej

Data: 2022-07-27 11:22:17 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Londyn, początek XX wieku. Lady Eleanor, od niedawna hrabina Moubray, powraca na salony u boku nowego męża. Będzie musiała zmierzyć się z nieprzychylnością socjety, plotkami i intrygami. Stawiając im czoła, zawalczy o swoją przyszłość i wolność. Musi jednak pamiętać, że na szali kładzie teraz nie tylko własne życie, ale i życie nienarodzonego jeszcze dziecka. Czy uda jej się uwolnić od przeszłości i wciąż dręczącego ją testamentu poprzedniego męża? Czy spotkanie ze światowej sławy medium, pomoże znaleźć rozwiązanie zagadek z przeszłości? Jakie decyzje podejmie Cillian Shaw, postawiony przed wyborem między miłością a dobrem swojego kraju?

Sieć intryg coraz ciaśniej oplata tych dwoje, prowadząc nieuchronnie do dramatycznych rozstrzygnięć. Wkrótce okaże się, kim Eleonor pozostanie w tym życiowym rozdaniu i czy odnajdzie bezpieczne wyjście z zasadzki zastawionej przez ludzi z jej najbliższego otoczenia.

Obrazek w treści Małżeństwo z rozsądku potrafi przynieść więcej szkody niż pożytku. „Dama Pik" Moniki Godlewskiej [jpg]

Do lektury powieści Moniki Godlewskiej Dama Pik zaprasza Wydawnictwo Lira. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki:

Rozdział I

— Powiedz zatem, drogi przyjacielu — zagadnął markiz Torfaine, kiedy cisza w pomieszczeniu stała się nie do zniesienia — jak znajdujesz małżeńskie pożycie z naszą drogą Norą?

George Moubray, dziewiąty hrabia Harthram, oderwał wzrok od lakierowanego na czarno drewnianego blatu, który to zapewne miał imitować lakę, i spojrzał na nie- go z uwagą. Alastair Thurlowe wygiął usta w uśmiechu. Słowa arystokraty wciąż wibrowały w powietrzu jednej z kameralnych sali restauracji Devoy, mieszając się ze słodkim aromatem potpourri. Hrabia uniósł brwi.

— Jak najlepiej.

Ta lakoniczna odpowiedź na będące prowokacją pytanie, idealnie oddawała charakter więzi łączącej obydwu mężczyzn.

Na pierwszy rzut oka różniło ich praktycznie wszystko, nie tylko wygląd. Markiz, który jak zawsze nic sobie nie robił z konwenansów, osunął się nisko na swym krześle i wyciągnął nogi przed siebie. W przeciwieństwie do niego hrabia siedział wyprostowany, a jego plecy led- wo dotykały oparcia; płowe brwi się zmarszczyły, kiedy dostrzegł, że rękojeść laseczki jego przyjaciela wyobraża bezwstydną nagą kobietę. Thurlowe chciwie zaciskał palce na jej ponętnych kształtach, kciukiem nieznacznie gładząc... krzywizny. Markiza od zawsze trzymały się podobne fanaberie, hrabia Harthram zwykł już niemal nie komentować ich ani słowem. Gałka jego laski zrobiona była z kości słoniowej i przedstawiała baranią głowę. Moubray emanował wewnętrzną siłą, a to wrażenie jedynie potęgowały należycie dobrane dodatki. Hrabia sięgnął po kieszonkowy zegarek o misternym grawerze na wieczku.

— Już późno — zauważył z westchnieniem niezadowolenia.

Markiz niedbale wzruszył ramionami. Sięgnął po stojący na blacie kieliszek z trunkiem i umoczył usta.

— Zdradź mi coś więcej o Norze, jeśli łaska. Wiesz, że nigdy jej nie uwiodę, ale uwielbiam być dręczony, zatem chętnie posłucham o pikantnych szczegółach.

Czytaj również: W wyższych sferach wystarczyło słowo, by zniszczyć czyjąś reputację czy życie. Wywiad z Moniką Godlewską

W oczach Moubraya pojawiło się zniecierpliwienie. Eleanor była jego małżonką zaledwie od tygodnia, ale na dobre zdążyła rozgościć się w Harthram House, jego londyńskiej rezydencji, i wprowadzić tam swoje zasady co do prowadzenia domu. Nie żeby mu to przeszkadza- ło, jednak Nora bywała uciążliwa, a jej osoba nader się narzucająca. Poza tym, pewne szczegóły lepiej było pozostawić między małżonkami.

— O czym konkretnie? — warknął i nawet Thurlowe się zdumiał, że przyjaciel okazał tak silną emocję jak złość. — O jej synu, który od teraz nosi moje nazwisko? O jej powinowactwie z człowiekiem, który przed laty niemal doprowadził mnie do ruiny? — W głosie hrabiego na nowo pojawiła się obojętność, ale w głębi duszy czuł zadowolenie; tymi dwoma sprytnymi ruchami, jakimi były ślub z tą kobietą i usynowienie jej dziecka, zagwarantował sobie dostęp do całkiem niezłego majątku po jej ojcu i po Hardinge’ach. George Moubray miał wiele powodów do zadowolenia i teraz mógł liczyć je ilością diamentów w indyjskich kopalniach oraz workami cukru z plantacji. — A może o... — urwał nagle i odetchnął głęboko. Nie, nie miał zamiaru pozwolić, by ktokolwiek się dowiedział, że obecna hrabina Harthram jest przy nadziei, lecz pod sercem nosi nie potomka swego zacnego męża, a owoc plugawego romansu z tym przeklętym irlandzkim kundlem, który... tu hrabia znowu prawie się uśmiechnął... od kilku dni siedział w garści Moubraya, a ten nie miał zamiaru szybko go stamtąd wypuszczać. Nie po to zorganizował mu ucieczkę z aresztu i oficjalną śmierć. — A może wolisz posłuchać o jej garderobie?

Thurlowe, skandalista i plotkarz, przewrócił oczami.

— O tak, uwielbiam słuchać o kobiecych fatałaszkach — nachylił się ponad stolikiem — o warstwach, które można zdejmować jedną po drugiej, wolno, dokładnie, napawając się...

— Wystarczy. — Moubray postanowił ukrócić tę na wskroś bezczelną wypowiedź kilkoma ostrymi słowami. Drzwi do sali otworzyły się szeroko i dwaj kelnerzy z uroczystymi minami wnieśli zamówienia. Thurlowe z miejsca zapomniał o kobietach i rzucił się na swoje danie; hrabia był o wiele bardziej powściągliwy. Przede wszystkim poczekał, aż obsługa opuści salę. Później zaś, nim sięgnął po widelec, spojrzał na przyjaciela i rzekł:

— Jak znajdujesz swoją znajomość z Penelope Hardinge? Pracujesz nad nią tyle czasu, że wypadałoby, byś podzielił się wynikami.

Markiz uśmiechnął się znad swej jagnięciny.

— Ona tylko wygląda na głupiutką, ale wcale taka nie jest. Uległa też nie jest. Broni się, jak może, nie naciskam więc. Zresztą... nie potrzebuję jej ciała. — Wzruszył ramionami, choć hrabia dostrzegł na jego twarzy zawód. — Na razie zdobywam jej zaufanie, a do tego potrzeba odrobiny cierpliwości.

Może i była to prawda. Moubray myślał o Penelope Hardinge z uwagą, z jaką oceniał w Izbie Lordów swych politycznych przeciwników; dla odmiany, Thurlowe myślał o niej z rozbawieniem zmieszanym z pewnego rodzaju dumą, jaką właściciel może czuć, obserwując mądre posunięcie swojego pupila.

— Lubi błyskotki, ale dziewczęta z rynsztoka mają to do siebie. Czy przypadkiem nie brak twej pani jakichś kolczyków w szkatule...? Wydaje mi się, że na uszach Penelope dostrzegłem ostatnio podobne. W każdym razie, moja atencja jej schlebia. Nie wydaje się, by zdradziła męża, ale chce być uwielbiana.

Czytaj również: Czasem znacznie łatwiej jest czynić zło w eleganckim kamuflażu. Wywiad z Moniką Godlewską

Hrabia słuchał jego słów w milczeniu, jedząc. Wydawać by się mogło, że nie jest zainteresowany, ale nie było to prawdą. Zapamiętywał wszystko, każdy szczegół.

— Zdradziła już coś ciekawego?

— Oprócz niechęci do Williama... niezbyt. — Thurlowe skończył jeść. Otarł usta serwetką i znowu rozparł się na krześle.

— To będzie długa i żmudna robota — stwierdził Moubray, ale myślami błądził nie tylko przy Hardinge’ach, lecz także przy irlandzkich buntownikach.

Markiz jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Dama Pik. Powieść Moniki Godlewskiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dama Pik
Monika Godlewska (I) 0
Okładka książki - Dama Pik

Londyn, początek XX wieku. Lady Eleanor, od niedawna hrabina Moubray, powraca na salony u boku nowego męża. Będzie musiała zmierzyć się z nieprzychylnością...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo