Koty mają szósty zmysł. Fragment książki „To nie koniec świata"

Data: 2019-07-18 10:42:05 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Koty mają szósty zmysł. Fragment książki „To nie koniec świata

Życie potrafi zaskakiwać. Przekonuje się o tym Halina, bo choć szczęście o imieniu Ewunia jest słodkie, to rola matki ją przeraża, zaś nietypowe zachowanie partnera odbiera resztki nadziei… 

Ale od czego są przyjaciele?! Basia i ciotka Bogusława, którą dopadła miłość, postanawiają wspólnie zaopiekować się Haliną. Nadzieja, zdrada i tajemnice przeplatają się ze sobą, a kłamstwo jest jak bumerang, wystarczy rzucić i wróci. I chociaż czasami wydaje się, że trawa u sąsiada jest bardziej zielona, to może być podlana łzami, bo każdy skrywa sekrety. Nawet Rzepkowa. 

Nowe perypetie bohaterów znanych już z powieści Na koniec świata zostały okraszone jodłowaniem, wiarą i receptą, że wszystko ma swoją porę, a potknięcia i porażki to nie koniec świata. Do lektury powieści To nie koniec świata zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Warto wziąć udział w konkursie, który poświęcony jest tej właśnie książce, a dziś prezentujemy Wam jej premierowy fragment: 

Nie pamiętała nic z drogi, którą przeszła, zostawiając za sobą Rzepkową poprawiającą jeszcze kwiaty przy kapliczce, a i niebo się jakoś oddaliło. „Przeznaczenie go ciągnie. Swoje wiem”. Słowa sąsiadki przewijały się w jej głowie niczym melodia katarynki. Bała się dopuścić do siebie myśl, że mogłoby to okazać się prawdą. Jakieś znaki kobiecina widzi i każe się rozglądać. Miłość. Przecież to uczucie nie było jej przeznaczeniem…

– Z całą pewnością nie – zdążyła wypowiedzieć na głos i runęła jak długa na piaszczystej drodze. – Psia kość! – warknęła. Podniosła się szybko. Obejrzała się za siebie, upewniając się, czy aby wścibskie oczy Rzepkowej nie widziały tej żenującej sceny. Ulżyło jej, kiedy zobaczyła, że kapliczka została daleko w tyle, a Wiesława nie czaiła się w krzakach, żeby zza nich wyskoczyć, jak to potrafiła najlepiej, znienacka. Otrzepała się z kurzu, obejrzała dokładnie, czy nie poniosła strat na ciele. Schyliła się, by podnieść breloczek z kluczami, i na moment zastygła w tej pozie.

Kocię, przypominające swym umaszczeniem październikowe złocistopomarańczowe liście klonu, siedziało pod drzewem w bezruchu. Wyglądało jak mały Budda, kontemplujący otaczający go świat. Mały, wychudzony Budda – musiała to przyznać, bo odniosła wrażenie, że spod rudawozłotej sierści wystawały cieniutkie żeberka. Podniosła breloczek, wyprostowała się i powolutku, ostrożnie, żeby nie spłoszyć stworzenia, krok za krokiem ruszyła w jego stronę. Kociak nie reagował na ruch, ignorując ciekawskiego przechodnia. Ziewnął, ukazując rządek śnieżnobiałych igiełek. Oblizał się, zamiauczał piskliwie i obrócił łebek w stronę człowieka, wlepiając w niego dwoje bursztynowozielonych ślepków.

Bogusława czuła, jak na widok tych przesłodkich spojrzeń miękną jej kolana, a po plecach przepływa gwałtowny prąd przypominający dotyk motylich skrzydeł. Poczuła dziwną błogość. Kot ziewnął ponownie, po czym wyciągnął przed siebie jedną łapkę, potem drugą, zrobił koci grzbiet, otrząsnął się i jak gdyby nigdy nic podążył w jej stronę. Podniósł łebek, łypnął na nią bursztynowym spojrzeniem, miauknął i bezceremonialnie otarł się o nogi, przyciskając do nich czubek głowy, następnie otarł się bokiem, by na koniec opleść wokół nóg swój mały koci ogonek. Przysiadł, spojrzał w górę, miauknął, po czym powtórzył czynność, zostawiając na człowieku swój zapach. Otumaniona tą intymną chwilą kobieta, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, która jednym pac, pac, plum oddaliła niechęć do kotów, pochyliła się i pogłaskała malucha, a ten, zachęcony pieszczotą, zaczął mocniej ocierać się łebkiem o jej dłoń. Delikatność miękkiego futerka i kruchość drobnego ciałka sprawiły, że przez całe ciało kobiety przebiegł przyjemny dreszczyk. Bogusławie przez myśl nie przeszło, że mały rudzielec właśnie ją przysposobił, „mówiąc”: „Cześć, mój człowieku”, a innym kotom przekazał informację: „Uwaga, to mój człowiek”. Bogusława westchnęła. Kocię odeszło o krok, usiadło na tylnych łapkach i z lubością smakowało językiem zapach, myjąc się po skończonym rytuale ocierania. „Miauuu, mój człowiek, mrauuu, tylko mój”.

Też mi coś. Kot mi zawrócił w głowie, niesłychane – przeleciało jej przez myśl. Bogusława schyliła się, pogłaskała sierściucha, po czym delikatnie objęła go dłońmi i podniosła, oglądając dokładnie malca.

– Ładny z ciebie pan kotek – szepnęła mu do ucha. Ten potrząsnął łebkiem, zamruczał i fuknął. Na twarzy Bogusławy pojawił się uśmiech, a oczy błyszczały, jakby delektowały się widokiem ogromnego brylantu. – O nie, nie, przecież ja nie lubię kotów – ostudziła swoje zapały. – Chyba mnie zamroczyło – zbeształa się, patrząc w małe oczy. W bursztynowym spojrzeniu zobaczyła błaganie. – Ty mały gogusiu, chcesz mnie zaczarować? Co to, to nie – mówiła, stawiając kotka ostrożnie na ziemi. – Ty zostajesz tu, gdzie cię zastałam, ja idę dalej. Pewnie zaraz ktoś będzie cię szukał, bo chyba się zgubiłeś mamie? – mówiła, oddalając się od mruczka.

Koty mają szósty zmysł, wpisany w swoje istnienie. I teraz ten zmysł poprowadził rudego malucha wprost do człowieka. Jego osobistego człowieka.

– Miauuu, nie oddam cię nikomu – zamiauczał i ruszył za oddalającym się człowiekiem. – Miauuu, miauuu, miauu. – Kocie nawoływanie wdrapywało się po plecach, wdzierało do uszu i trafiało wprost do serca.

– Nie, nie, nie. Nie lubię kotów. Rozumiesz? – mówiła Bogusia, nie odwracając się za siebie.– Przestań, bo pomyślę, że nasłała cię Rzepkowa, choć to niedorzeczne.

– Miauuu. – Kocie nawoływanie dotarło do niej i ukłuło niczym wyrzut sumienia.

Bogusława stanęła, odwróciła się. Na widok człapiącego za nią rudozłocistego nieszczęścia stanowcze „nie” utkwiło jej w gardle. Kot podszedł, zatrzymał się, zadarł łebek i spojrzał bursztynowozielonym spojrzeniem na człowieka, po czym powtórzył rytuał ocierania się o jego nogi.

Bogusława przykucnęła.

– Nie wierzę, sama w to nie wierzę – podgadywała pod nosem, biorąc go na ręce. – Naprawdę ktoś cię nasłał? Czy może jesteś czarodziejem?

Kot trącił ją pyszczkiem w twarz, liznął. Bogusława krzyknęła.

– Co ty robisz? – Zaskoczona dotykiem ciepłego, szorstkiego języka, zaśmiała się w głos, po czym postawiła malca na trawie i ruszyła przed siebie.

Kot stał bez ruchu, jakby czekał na zaproszenie.

– Ryszard, na co czekasz? Idziemy do domu – zarządziła.

Kot jakby od zawsze znał swoje imię, podniósł się i łapa za łapą wędrował za człowiekiem.

– Teraz już będę musiała wybudować dom, no bo gdzie ty się podziejesz, maluchu? – Czuła, jak jej serce mięknie, ulegając urokowi małego rudzielca. – Na razie zabiorę cię do Basi. Tylko nie wiem, co na to powie Merdek. Ostrzegam, to pies, bardzo groźny pies. – Zerknęła przez ramię na kotka i zaśmiała się pod nosem, wyobrażając sobie zdziwienie Merdka i jego trzepoczący z radości ogon… – Chodź. – Stanęła i schyliła się po maleństwo. – Przecież nie będziesz szedł, to kawał drogi, maluchu.

Ryszard miauknął i wtulił się w ramiona swojego człowieka.

W naszym serwisie przeczytacie też kolejny fragment książki To nie koniec świata. Możecie ją też kupić w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
To nie koniec świata
Ewa Maja Maćkowiak0
Okładka książki - To nie koniec świata

Życie potrafi zaskakiwać. Przekonuje się o tym Halina, bo choć szczęście o imieniu Ewunia jest słodkie, to rola matki ją przeraża, zaś nietypowe zachowanie...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Pies
Anna Wasiak
Pies
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Lato drugich szans
Dagmara Zielant-Woś
Lato drugich szans
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Upiór w szkole
Krzysztof Kochański
Upiór w szkole
Piwniczne chłopaki
Jakub Ćwiek
Piwniczne chłopaki
Dolina Marzeń. Przeszłość
Katarzyna Grochowska
Dolina Marzeń. Przeszłość
Szczerbata śmierć
Arkady Saulski
Szczerbata śmierć
Bez litości
Michał Larek
Bez litości
Pokaż wszystkie recenzje